Początki prowadzenia domu dla świeżo upieczonej żony nie są łatwe. Zwłaszcza, gdy młoda żona ma lat naście, w moim przypadku było to osiemnaście. Nie pytajcie o czym wtedy myślałam, w tym wieku się nie myśli. Wyszłam za mąż, niedługo potem wróciłam. Kucharka ze mnie była żadna. Gotowanie wody na herbatę bez spalenia czajnika, było wyczynem. Czekały mnie święta, które miałam sama przygotować.
Był rok dziewięćdziesiąty szósty, nie miałam internetu, który odpowiedziałby na moje wszystkie pytania, pomocnej sąsiadki, ani nikogo kto wskazałby drogę. Luz. Choinka stanęła w dużym pokoju.
Jakiś drapak, który po pierwszej nocy stracił połowę kolek, po drugiej nawet bombki, bo okazało się, że płonie to szybciej niż firanki (temat na osobny wpis). Stroiki też są fajne, w sumie wystarczyła gałązka w wazonie.
Z moim talentem nie miałam zamiaru ryzykować jakiegokolwiek gotowania, czytaj kolejnego pożaru. Kupiłam gotowe pierogi i uszka (do dziś nie wiem co mną kierowało) z mięsem i trochę szynki. Barszcz czerwony z torebki i chyba warzywa na sałatkę jarzynową. Budżet i porcje były tak skromne, że wigilijna kolacja we dwoje trwała jakieś pięć minut.
Po jakże pożywnej wieczerzy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Też byście się zdziwili. W drzwiach stanął gość, nieco zaskoczony pustką na stole powiedział, że pobił się z ojcem i nie ma gdzie się podziać. Został do późna. Oglądaliśmy na wideo po raz siedemdziesiąty "Operacja słoń" i nie mieliśmy problemu z opinią innych. Jakie były kolejne święta? Równie rozrywkowe, jednak z nieco większą praktyką kucharki.
Jedną z fajniejszych "wpadek" świątecznych było obsadzenie choinki w żwirku dla kota. W nocy nie było możliwości kupienia stojaka, a żwirek na stacji benzynowej był, po zalaniu wodą zesztywniał ;)
Podobne artykuły
Polska rodzina świeci przykładem.
Ktoś pocieszy mnie swoją świąteczną historyjką?
Lubisz już mnie? Polub
Ktoś pocieszy mnie swoją świąteczną historyjką?
Lubisz już mnie? Polub
33 komentarze
Żwirek dla kota jako choinkowy stojak- mistrzostwo świata :) A jak już jesteśmy przy zwierzakach... Mój kocur X lat temu załatwić choinkę w wigilijny wieczór skacząc na nią ze schodów. W zeszłym roku jodełkę przewrócił mój przedszkolak, pobieważ zmieniła mu się koncepcja układu bombek. Boję się co będzie w tym roku, moje najmłodsze dziecię właśnie zaczęło raczkować... ;)
OdpowiedzUsuńPrzy dzieciach i kocie choinka zawsze uwiązana do sufitu ;) miałam juz kiedyś poziomą.
UsuńRok temu , byłam jeszcze w ciąży , więc w domu miałam przedszkolaka , kota i (obecnie już) męża .. wybierając choinkę zastanawiałam się kto pierwszy zbije jakąś bombke synuś czy kotek .. ucierpialy trzy .. zamordował je tatuś :D
UsuńŻwirek mnie rozwalił...a my mamy drewniany....
OdpowiedzUsuńU nas prezenty z kiosku wiodły długi czas prym. Było śmiesznie... Kupne wszystko, pierogi z pseudo farszem... Teraz pierogi...zamawiamy. Nie chcę nikogo otruć :D.
Spontan, wynajęte mieszkanie i te sprawy ;)
UsuńFajny
OdpowiedzUsuńTen wpis, u nas co roku od niepamiętnych czasów przy wieczerzy opowiadamy anegdotę jak to ojcu mojemu do barszczu wpadła świeczka i omało nie udławił się, doszło do tego że owa historyjka ostatnimi czasy opowiadana jest przed połamaniem się opłatkiem już przez moje dorosłe dzieci..
Mamo a pamiętasz jak dziadkowi....opowiadają o tym tak jakby to oni byli tego świadkami a to ja miałam może 10 lat można powiedzieć że to nasza tradycja hehe
Skąd ta świeczka wpadła?
UsuńFajny
OdpowiedzUsuńTen wpis, u nas co roku od niepamiętnych czasów przy wieczerzy opowiadamy anegdotę jak to ojcu mojemu do barszczu wpadła świeczka i omało nie udławił się, doszło do tego że owa historyjka ostatnimi czasy opowiadana jest przed połamaniem się opłatkiem już przez moje dorosłe dzieci..
Mamo a pamiętasz jak dziadkowi....opowiadają o tym tak jakby to oni byli tego świadkami a to ja miałam może 10 lat można powiedzieć że to nasza tradycja hehe
buhahahaha czemu mnie ten żwirek u Ciebie nie dziwi? :). Taaaak, to były czasy...też pamiętam ten stres, czy mielone wyjdą :P
OdpowiedzUsuńBo tego, kto mnie zna,m nie jest w stanie nic już zdziwić ;)
UsuńNie strasz mnie kobieto, bo pierwsze święta "na swoim" robię, coś tam gotować umiem, ale pierogi mnie załamują. Jak dobrze, że mam mamę i tatę kucharzy, to mnie wspomogą uff :D
OdpowiedzUsuńMasz wsparcie, ja byłam sama ;)
UsuńNie mogę, umarłam ze śmiechu, jakbym czytała siebie ;D Co do palenia choinki, przerabiałam to mając sześć lat, kiedy był dziwny zwyczaj podpalania na choince świeczek. Na szczęście mój sp. tata szybko ją ugasił :) Kucharskie wpadki, ten talent został mi do dziś choć znacznie się poprawiłam ;)))
OdpowiedzUsuńGotować mi się zdarza, ciast nie piekę-klapa do dziś.
Usuńpadłam o tym żwirku czytając xd
OdpowiedzUsuńPomysłowy dobromir ze mnie ;)
UsuńDobre, dobre. Chętnie poczytam więcej o tym gosciu:)
OdpowiedzUsuńTrał suchy chleb na "bułkę tartą" i wymieniał u mnie na drobne na papierosy na sztuki, boszzzz, to były czasy;)
UsuńAle się uśmiałam. To są dopiero wspomnienia! Ja nie pamiętam Świąt sprzed pięciu lat ale takie bym na bank zapamiętała :) No i ta szynka na wigilijnym stole :P
OdpowiedzUsuńMiało być elegancko i na bogato ;)
UsuńWiesz co? Może i żwirek to wpadka, ale za to całkiem genialny pomysł :) Ze mnie kucharka marna do dziś!
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy na stacjach paliwowych można nadal go dostać? :)
UsuńOd czegoś trzeba zacząć :-).
OdpowiedzUsuńTeraz z netem nieco łatwiej ;)
UsuńWidać, Bożenko, że już od najmłodszych lat byłaś niezwykle pomysłowa ;)
OdpowiedzUsuńJakoś tak wyszło ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFajny wpis ja nie pamiętam pierwszych świąt jako młoda żona i matka możne dlatego że było to w zamierzchłych czasach jakieś 22 lata temu najmilej jednak wspominam wigilię u mojej babci kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką i w całym jej domu roznosił się zapach świeżo upieczonych racuchów,do dziś pamiętam ich smak.Niestety nigdy mi takie nie wyszły...ale pierogi umiem...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidzisz datę? Moja pierwsza była 19 lat temu ;)
Usuńuśmiałam się czytając końcówkę o zwirku i choince, myślałam,że będzie o tym,że kot tam kopal :P
OdpowiedzUsuńKota nie mieliśmy ;)
UsuńŻwirek 😂
OdpowiedzUsuńJak jeszcze byliśmy we dwoje, zaprosiliśmy moją rodzinkę.
Tak doprawiłam śledzie, że jeszcze podczas przygotowywania sosu płakałam i wietrzyłam dom. Wigilia, a ja otwieram okna, bo na salon poszło. Miny sąsiadów i przechodzących obok - bezcenne.
Śledzie jadł tylko mój mąż, rodzeństwo i rodzice bali się, że zapiecze ich drugi raz.
Wpadek mam multum :)
U mnie święta przez 6 długich lat były identyczne. Dzień, dwa przed przygotowania, choinka świeża, w wigilię-pogotowie, szukanie pielęgniarki, ktora da zastrzyki córce, zbijanie gorączki i tak co roku😥😭😭🤒Do momentu, kiedy razem z,mężem załamani skojarzylismy, że choroba u córki pojawia sie wraz z drzewkiem. I pięknie wystrojona choinka wylądowała przed domem. Jakież było zdziwienie sąsiadów- mieliśmy najładniej ubraną choinkę na podwórku-bombki, lampki, łańcuchy papierowe, włos anielski,itp.Ale święta były w rodzinnym gronie i w domku- syndrom drzewka bożonarodzeniowego-alergia na świerk
OdpowiedzUsuń