URLOP W KRAJU? DARUJĘ SOBIE URLOP PO TYM, CO ZOBACZYŁAM

poniedziałek, 15 czerwca 2020


  Pandemia zatrzymała nas w domach na trzy miesiące. Obostrzenia już 
powoli zeszły na dalszy plan i wszyscy nagle zaczęli wyjeżdżać. Po  sprawdzeniu pogodny, zaplanowaliśmy w ciągu jednego dnia, wyjazd do Gdańska. We dwoje. Typowy wyjazd rocznicowy jak co roku. Szukanie hotelu było nie lada wyzwaniem. Wszędzie pełna lista tego, czego hotel nie oferuje, czego nie ma, co zamknięte. Ok, liczyliśmy się z ograniczeniami. Jednak kolejne absurdy spotykały nas na miejscu.

Wszędzie widzę informacje o zachowaniu dystansu. Ludzie z uporem maniaka pchają się innym na plecy. Windą może jechać jedna osoba, ewentualnie dwie z tego samego pokoju. Mieszkaliśmy na czwartym piętrze i za każdym razem musieliśmy prosić osoby pakujące się nam do winy, by poczekały na kolejną. Choć widziałam, że niektórzy nie mieli z tym problemu i jeździli w tyle osób, ile się zmieściło. Po tych akcjach wybraliśmy schody.

Wszędobylskie dzieci. To niewiarygodne, jak ludzie beztrosko podchodzą do zachowania odległości i higieny. Dużo rodzin z małymi dziećmi wyjechało na długi weekend. Biegające bez kontroli, obmacujące wszystko wokoło małe łapki, które zapewne, co kilka sekund są oblizywane. Do tego w hotelu, w którym nie ma stref, ani żadnych atrakcji dla dzieci, dookoła dzieci, tupiące do późnych godzin nocnych. Rozumiem, że ludzie z małymi dziećmi też chcą wyjechać i odpocząć, tylko dlaczego te dzieci w nocy nie śpią?

Odniosłam wrażenie, że ludzie osiągnęli wyższy poziom wy*ebania na wszystko. Począwszy od dość kreatywnego pilnowania dzieci na plaży, skończywszy na przestrzeganiu zasad wprowadzonych w lokalach. Każdy ma prawo mieć dość siedzenia w domu, jednak wychodząc na ulicę, czy wyjeżdżając, warto czasem pomyśleć o innych, nie tylko o sobie.

Sprawdziłam. Na Mazurach ludzi więcej niż komarów, nad morzem więcej niż ziarenek piasku, w górach więcej niż kamieni. Ocierają się o siebie jak te karpie w beczce przed wigilią. Na urlop z dziećmi raczej nie pojadę w tym roku. Żeby cokolwiek zwiedzić, należy kupić on-line z wyprzedzeniem bilety. Jeśli gdzieś się z nimi wybiorę, to na pewno nie w weekend. Zamiast jechać w dziki tłum, zdecydowanie bardziej wolę dopieścić swoją strefę relaksu w ogrodzie i tam umilać sobie oraz im czas.




2 komentarze

  1. W ogrodzie najprzyjemniej, pozazdrościć. Ja już przestałam nawet marzyć o wakacjach, marzę o normalności. Dziś po drodze znalazłam 2 maski na chodniku, po wyjściu z marketu pełno foliowych rękawiczek, aż niedobrze się robi. Nie mogę nosić maski, to chociaż obchodzę ludzi szerokim łukiem, staram się być jak najkrócej w sklepach, nie korzystam z windy. Ludziska jednak piją piwko w grupkach pod klatką, sąsiad sprowadza szumowiny, ręce opadają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem z maskami i rękawiczkami jest taki, że nie ma wystarczającej ilości koszy na śmieci. Pod paczkomatami nie ma koszy, a każdy zdejmuje rękawiczki i nie wi co z nimi zrobić :( maski i rękawiczki wywiewane sa z przepałnionych koszy pod sklepami. Smutne widoki.

      Usuń