JAK WYJECHAĆ BEZ DZIECI DALEJ NIŻ NA PSYCHIATRYK?

czwartek, 21 listopada 2019

     Wyjście do sklepu bez dzieci każda matka traktuje na równi z urlopem. Tylko cisza, spokój, który nawet może koniec papieru w kasie szczęśliwie przedłuży o dwie minuty te szalone chwile. Jednak kiedy w głowie zaświta pewna myśl, masz szczerą chęć posrać się ze szczęścia. Masz okazję i plan wyjechać bez dzieci na dzień lub dwa, a nawet rozpustnie na trzy? Jeśli tak to nigdy nie mów o tym głośno, nie wspominaj nikomu, że miałaś taką myśl, ani absolutnie, pod żadnym pozorem nie zdradź się z tym przed dziećmi!
Przykładowy poranek wyjazdu:

- 3.37 mamo, chyba mam gorączkę, głowa mnie boli

Po zmierzeniu temperatury wyskakuje 39.6. Słuszna porcja nurofenu, końska dawka witaminy C, herbata z sokiem z malin.

- 4.10 mamo! Musimy zmienić piżamkę.

Jednak syrop na gorączkę + herbata z maliny nie była najlepszym połączeniem. Dziecko co prawda gorączki nie ma, ale ty masz wszystko do wymiany. Choć ponoć wypocić się jest zdrowo. Pościel i piżama do prania.

- 4.30 kawy nie potrzebujesz, od godziny jesteś na nogach i to na wysokich obrotach. Dziecko zaczyna dziwnie piszczeć "pip, pip, pip..."

- 6.00 TO TYLKO SENNY KOSZMAR! A ty masz stany lękowe przed tym, co się może zdarzyć.

Powierzenie opieki nad dziećmi babci.

Dzień zaczyna się od słów potępienia i pojaśnienia ci, że skoro jesteś matką, to twoją rolą jest cierpieć w tym stanie, bo jej dzieci nikt nie chował. W związku z tym, że jednorazowo wyjeżdżasz, a chowaniem ci dzieci nie ma związku, to i tak tyrada o tym, że ona do czterdziestki najmłodszego nigdzie z domu nie wychodziła i tak musi zostać wygłoszona. Dodatkowo głowę masz nabitą brakiem odpowiedzialności, porzucaniem dzieci, kiedy cię potrzebują oraz brakiem odpowiedzialności, bo poza byciem matką, od życia nic ci się nie należy!

Słowa zamiast myśli.

Głośno pomyślałaś o samotnym wyjeździe i lawina ruszyła. Katar, kaszel, alergia kota, pilne zlecenie, awaria kanalizacji i inne plagi spadły na ciebie, jak na zamówienie. Zaczynasz mieć niejasne uczucie, że los robi wszystko, żebyś została. Posłuchać, czy oszukać przeznaczenie?

Przypadkiem wygadałaś się przed dziećmi:

Tydzień wcześniej. Dziecko tudzież dzieci z niczego dostają gorączki. Osłuchowo czysto, nie ząbkują. Gorączka trwa. Boli brzuszek, zaczynają się wymioty i biegunka. Razem z nimi zaczyna się tyrada babci: " Matka powinna w domu z dziećmi siedzieć! Gdzie chcesz jechać i dziecko zostawisz? I to biedne dziecko zostanie samo z ojcem lub samo z babcią?"

Masz wszystkiego dość, nie chcesz jechać, ale już teraz nie ma odwrotu. Jedziesz z miną zbitego psa, co pięć minut odbierasz o rozryczanego dziecka telefony przeplatane z telefonami od dołującej cię babci. Nie musi tak być. Jak już chlapnęłaś ozorem o wyjeździe, dziecko z emocji się pochorowało, rozegraj to tak, żeby nikt nie wpędził cię w poczucie winy. Po pierwsze dziecko nie zostaje samo z tatą lub samo z babcią. Dziecko może zostać samo lub z tatą ewentualnie babcią. Tata ma wszelkie kwalifikacje do wychowania własnego dziecka, więc bez problemu sobie poradzi, a jeśli nie to jego przejdzie przyspieszony kurs rodzicielstwa. O babcie się nie martw. Swoje dzieci już wychowała, nie dyskutuję o tym, czy zrobiła to dobrze, jednak przeżyły, więc i te dwa dni dadzą radę. Telefony co pięć minut nie muszą ci rozbijać całego wyjazdu. Masz kilka opcji: wyłączyć, przecież zawsze się może rozładować, wyciszyć niby przypadkiem, udać, że zapomniałaś tel. z hotelu.

Scenariusz, o którym marzysz.

Rano masz czas tylko dla siebie. Nie musisz wyprowadzić psa na spacer, rozdzielić kłócących się dzieci, przygotowywać im śniadania, sprzątać po się, który porzygał się, bo na spacerze zeżarł kawałek folii aluminiowej, dobijać się do zatrzaśniętej łazienki itd. Wypijasz spokojnie kawę z pianką. Powolnym krokiem bierzesz rączkę walizki, która spakowałaś spokojnie dzień wcześniej. Wychodzisz spokojnie z domu, nikt z płaczem nie wiesza ci się na nodze, babcia nie zrzędzi na odchodne.

To się dzieje, tylko dzieci muszą być nieco starsze.

2 komentarze

  1. Nie mam najmniejszego problemu z wyjazdami zawdzięczam to mojemu mężowi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak pojechałam kiedyś do sanatorium. Córki - 17 i 14 lat, ojciec w trasie (kierowca tira), na bloku rusztowania. Dowiedziałam się dopiero po powrocie, że sąsiadki chłopaki wchodzili po rusztowaniu wieczorem do chaty, wieczorne imprezki i takie tam ;) Jak ja żałowałam wtedy, że nie są małe, zostałyby z ciotką i byłoby ok, ale nie. Przed moim wyjazdem, "mamo my sobie doskonale poradzimy", i se poradziły :D Małe dzieci są najlepsze <3

    OdpowiedzUsuń