Już 4 września powitamy nowy rok szkolny. Rodzice dzieci klas starszych zaczynają panikować nadchodzącym nadmiarem obowiązków. Nie podoba mi się ta nagonka. Straszenie rodziców młodszych dzieci, że jak zacznie się klasa czwarta to czeka ich odrabianie lekcji za dziecko, czytanie lektur, godziny wspólnego wkuwania oraz wydeptywanie ścieżek do nauczycieli. Serio? Urwaliście się z choinki? W latach 80-90 tych, kiedy się uczyłam w szkole podstawowej również były lekcje do odrabiania. Lekturę czytało się w całości, a nie wybranymi działami. Wypracowanie po niej miało ze cztery strony, a nie jak obecnie kilku zdaniowe streszczenie. Zamiast przyrody były dwa przedmioty: geografia i biologia. Do dziś po nocach śni mi się rysownie kwasu deoksyrybonukleinowego, w zeszycie o czystych stronach bez linki i kratek. Depresja kojarzyła mi się z geografią, a nie psychicznym problemem. Nauczyciel był szanowany, a uczeń miał obowiązki. Czwarta klasa była powodem do dumy. Niby najniższy szczebel podstawówki, bo klasy 1-3 się nie liczyły, ale dawało to wolność. Mama nie odprowadzała już do szkoły. Człowiek był samodzielny.
Obecnie szkoła jest znacznie bardziej lajtowa. Dzieci mają mniej nauki, nie ma uczenia na pamięć, jest za to logiczne myślenie. Przez cały rok szkolny raz zadzwoniłam do znajomej z pytaniem, czy jej córka rozwiązała już zadanie z matematyki. Ona ze śmiechem odparła, że na YT jest filmik tłumaczący nasz problem. Faktycznie był. Raz. Jedyny raz miałyśmy problem z zadaniem domowym dzieci. Tylko dlatego, ze system naszej nauki przebiegał inaczej. Mieliśmy umieć, nie myśleć. Obecnie szkoła wymaga logicznego myślenia, to może nie podobać się rodzicom, którzy zamiast dbać rozwój dziecka wolą wsadzić mu tablet w rękę i nich ogłupia się śmietnikiem internetu. Jeżeli rodzice pracują nad dziećmi od początku, to one same potem umieją wyszukać właściwe dla siebie treści. Nie brońmy naszym pociechom być sobą. Nie ograniczajmy. Nie przeżywajmy za nich szkoły.
Już za kilka dni, Gaba pójdzie do 5 klasy. Czwarta zakończyła z wyróżnieniem. Poza szkołą uczęszcza na zajęcia pozalekcyjne. Kilkakrotnie słyszałam, że ma ich za dużo. Słyszałam to od osób postronnych. Ona nie chce zrezygnować z żadnego z nich. Każde z tych zajęć rozwija jej pasje. Ma szerokie zainteresowania, więc zajęć jest sporo. Jakie to zajęcia? Taniec, akrobatyka, łyżworolki, teatr, chór, plastyka, harcerstwo, dodatkowy angielski. Każde z nich daje jej co innego, z każdego czerpie garściami. Ma tylko jeden warunek. Zajęcia dodatkowe może kontynuować, pod warunkiem, że nie zawali szkoły. By udowodnić, jakie to dla niej ważne, nie tylko na koniec czwartej klasy miała biało czerwony pasek na świadectwie. Osiągnęła średnią 5.09. Bez wspólnej nauki i bez odrabiania za nią lekcji.
Jak to się dzieje? Wystarczy dobra organizacja, systematyczność i osoba, która tego pilnuje. Nasze życie jest rozpisane w kalendarzu. Czasem zaliczam wtopy, bo o czymś zapomnę, ale mimo to dajemy radę. Dziecko samo z siebie nie usiądzie do nauki i lekcji. Musi być tego nauczone. Powtarzanie z uporem maniaka, że po powrocie ze szkoły ma godzinę na odpoczynek, potem czas na odrobienie lekcji i naukę, przynosi rezultaty. Ono po jakimś czasie wpada w taki rytm, że samo wie jak funkcjonować. Jak wygląda nasz dzień? Gaba wstaje rano, myje się, ubiera. Szykuje sobie śniadanie. Nie robię tego za nią. Jest duża, umie dokonać wybory między płatkami a przysłowiową parówką. Idzie do szkoły. Po powrocie w ramach relaksu włazi na drzewo, robi gwiazdy, wspina się na linę itd. Zjada przygotowaną przez mnie przekąskę. Odrabia lekcje, pakuje na drugi dzień, uczy się. Ok. 15.30-16 mamy wspólny obiad. Potem idzie lub jest wieziona na zajęcia dodatkowe. Kiedy wróci, ćwiczy sobie stanie na rękach lub mostki. Kiedy się zmęczy, robi kwiatki origami lub bransoletki z muliny. Wieczorami czyta książki i ogląda DIY na YT. Wstaje tuż po 6 rano. Pełna energii i gotowa do działań. Wiem, że kiedy dojdzie drugi język, fizyka i chemia, będzie musiała dokonać wyboru z rezygnacji z jakichś zajęć dodatkowych. Na razie myśli o tym, by dostać się do klasy sportowej, która jest u nas od 7 klasy. To, co robi, nie jest moją ambicją, to realizacja jej marzeń.
By czuła się dobrze oraz dla dodania jej pewności siebie pozwalam na wybór stroju, w którym chodzi do szkoły. Niezmiennie są to sportowe rzeczy: koszulki, bluzy, legginsy. Skoro czuje się w nich dobrze, to niech tak się nosi. Młodsza ma zdecydowanie inny gust. Powrót do szkoły to dla nas czas zmiany garderoby. Latem dziewczynki urosły i wszystko, co miały okazało się za małe. Sporty, które uprawiają oraz nasze wycieczki były wyznacznikiem skompletowania szkolnej wyprawki. Postawiłam na markę, która poznałam rok temu. 4F JUNIOR. Wygoda podczas szkolnych zajęć oraz ćwiczeń, niezawodność w każdych warunkach pogodowych na wycieczkach, a także w drodze do szkoły. Jak to sprawdziłam? Tydzień w górach w deszczu, przy 12 stopniach. Dziewczynki cały czas były suche i niewyziębione. 4 września tuż, tuż, back to school nie jest taki straszny, nie panikujmy.
Lubisz już mnie? Polub.
To może cię zainteresować
Nastoletnie życie moje dorosłego już syna.
11 komentarze
Witam :) U nas też organizacja to podstawa, bez tego ani rusz. Są małe rożnice w tym, że wy ok godz. 16 macie obiad i jesteście już po odrabianiu lekcji odpoczynku i przekąsce. U nas moja córa 3 razy w tygodniu wraca ok. 16 ze szkoły dopiero ale od razu po zajęciach ma koszykówkę, czy kółko z angielskiego dla zdolnych dzieci. W tym roku dojdzie więcej takich kółek,więc to też jest powód późniejszych powrotów. Córka w tym roku idzie już do 6 klasy a 5 klase ukończyła ze średnią 5.27 :) Ps. Wypracowania pisze kilkustronicowe....ale to ja ją tego nauczyłam, bo tak zosta lam nauczona ;) Izabela Zinyk
OdpowiedzUsuńNie wiem, skąd w ludziach tyle paniki, wnuczka ukończyła całą podstawówkę z wyróżnieniem, moje córki też. Nikt za nie lekcji nie odrabiał. Miały swoje obowiązki, zajęcia pozalekcyjne, zawody sportowe plus zadanie domowe i naukę. Powinnam to ująć odwrotnie, ale ze wszystkim sobie poradziły. Dzieci trzeba zachęcić do samodzielnego myślenia i nauki, nie rozwiązywać problemów za nie, to wtedy będzie im łatwiej. ;)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że córka chce uczęszczać na te zajęcia. Najwyraźniej w niczym jej nie przeszkadzają, skoro czwartą klasę ukończyła z wyróżnieniem :)
OdpowiedzUsuńNie mam dziecka w wieku szkolnym, ale i tak organizacja rozpisana w kalendarzu to u nas podstawa - nie wyobrażam sobie przeżycia tygodnia bez rozpisania tego w planerze :)
OdpowiedzUsuńMnie też nigdy nie trzeba było dodatkowo motywować do nauki - po powrocie ze szkoły zawsze siadalam chętnie do lekcji, a na dodatek miałam z tego frajdę. Sama organizowałam sobie naukę i czas wolny - a moja średnia wynosiła zawsze od 5,0 do 5,3. Tylko pytanie - czy to miało sens? Śmiem wątpić. Połowa wiedzy nabytej w szkole i na studiach nigdy nie przydała mi się w życiu. Gdybym miała cofnąć się w czasie - bardziej skupilabym się na praktyce, a mniej na wiedzy czysto teoretycznej, na którą głównie zorientowana jest polska edukacja.
OdpowiedzUsuńPatrzę na obecną edukację o przypominam sobie siebie w 5 klasie. Dzieci teraz praktycznie nie mają żadnych obowiązków. Żadnych wypracowań, lektur tyle co kot naplakał, a najgorsze jest to, że nie czują obowiązku pamiętania o czymkolwiek, bo wszystko załatwia edziennik i przecież rodzice też dostają wszelkie powiadomienia więc niech pamiętają.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie edziennik jest beznadziejny. A zebrania rodziców stratą czasu. Nie mam pojęcia jak jest w klasach młodszych ale w gimnazjum jest mnóstwo nauki. Ciężko znaleźć wolną chwilę na dodatkowe zajęcia. Jeśli chce się utrzymać jakiś poziom.
OdpowiedzUsuńTemat jeszcze mnie nie dotyczy. Skupiłam sie na zdjęciach. Bardzo fajne zdjęcia. Córka nalewni jest dumna:)
OdpowiedzUsuńnapewno a nie "nalewni";)
UsuńAle ma piękne włosy Twoja córka. A jeśli chodzi o szkołę, to moja córka jeszcze za mała, bym mogła się wypowiedzieć. Jednak moje koleżanki, które mają nastoletnie córki mają dokładnie takie samo zdanie jak Ty.
OdpowiedzUsuń"Obecnie szkoła jest znacznie bardziej lajtowa. Dzieci mają mniej nauki, nie ma uczenia na pamięć, jest za to logiczne myślenie."
OdpowiedzUsuńChętnie się dowiem, jako matematyk rozwiązujący pasjami zagadki logiczne oraz rodzic niespełna dziewięcioletniej czwartoklasistki, która myślenie logiczne wyssała z mlekiem matki, jak na logikę nauczyć się w jeden wieczór: 30 nowych słówek z hiszpańskiego, 20 pytań z odpowiedziami z angielskiego oraz układu nerwowego, ruchowego, pokarmowego, krwionośnego i rozrodczego? Niestety tej zagadki jeszcze nie rozwiązałam... Pozostaje jedynie nauczyć dziecko się uczyć, zapoznać z technikami mnemonicznymi, odpytać, a to kosztuje czas. I to tyle, jeśli chodzi o te dwa zdania z Twojej wypowiedzi.
Skończyłam szkołę podstawową i średnią w latach 80-tych i najdłuższe wypracowanie jakie napisałam w szkole podstawowej miało jedną stronę. Wierz lub nie wierz. Nikt nigdy dłuższych ode mnie nie wymagał (oczywiście w LO to się zmieniło). Nie wiem zatem, skąd biorą się bajki o strasznych wymaganiach lat 80-tych. Owszem, wymagano uczenia się na pamięć i liczenia, ale nie długaśnych wypracowań. Wymagano też myślenia (bardziej niż dziś wbrew pozorom). Moja córka w czwartej klasie pisze dłuższe wypracowania niż ja w ósmej. Być może to kwestia poziomu nauczania, może kwestia naszej pamięci, a może zainteresowań. Ja tam zawsze wolałam matematykę niż lanie wody.