Wyniki konkursu

wtorek, 10 czerwca 2014
WYNIKI

Moi drodzy, na konkurs wpłynęło 16 bajek,
wszystkie są wspaniałe,
ilustracje do nich również.

Chciałbym nagrodzić wszystkich, ale mam tylko trzy zestawy nagród.

Nagrody pomogła rozdać mi córka, 
gdyż to ona słuchała bajek na dobranoc.


Nie ma miejsca, 
nagrody dobrane są do płci.

Nagroda z zestawem nr 1.

"Bajka o krasnoludku i myszce"

Za siedmioma górami, czterema rzeczkami i małym strumyczkiem była chatka.
A w tej chatce mieszkał mały Krasnoludek.
Krasnoludek mieszkał sam, przez co czasem czuł się bardzo samotny.
Jednak czas leciał mu bardzo przyjemnie i sielankowo. Codziennie rano wychodził po świeże jagody do lasu. Zbierał grzyby i inne leśne smakołyki.
Zwierzęta i ptaszki bardzo go lubiły, bo zawsze im pomagał i mogły na niego liczyć.
A to pewnego razu wiewiórce szyszek nanosił i żołędzi, innym razem opatrzył ranne skrzydło ptaszka.
Co jakiś czas Krasnoludek piekł dla swoich przyjaciół ciasteczka. Ich zapach roznosił się po całym lesie! Wtedy wszyscy wiedzieli, że dla każdego znajdzie się choćby okruszek.
Ciepłe ciasteczka kruszył na talerzyk i stawiał na oknie. Przylatujące ptaszki zajadały ze smakiem przygotowane łakocie.

Pewnej nocy...

Krasnoludka obudził wielki huk! Na dworze zrobiło się tak jasno, jakby to był poranek!
Jednak nic z tych rzeczy, to burza szalała nad lasem.
Wszystkie zwierzęta pochowały się jak tylko mogły do swoich domków, norek i dziupli.
Grzmoty i błyskawice rozjaśniały niebo, a wiatr przeginał drzewa na wszystkie strony świata!
Wystraszony Krasnoludek wyskoczył z łóżka jak z procy. Na szczęście ani jemu ani jego chatce nic się nie stało.
Nigdy nie wiadomo, co się jeszcze mogło stać, gdyż burza trwała w najlepsze.
Krasnoludek usiadł w wygodnym fotelu koło kominka z kubkiem gorącego mleka.
Nogi okrył grubym kocem i nasłuchiwał odgłosów burzy...
Co rusz było słychać świt, wielki grzmot czy łamiące się gałęzie.
Gdy sen zaczynał go morzyć usłyszał delikatne stukanie do drzwi.
Poszedł sprawdzić co to.
-Kto tam? -zapytał zaciekawiony. Jednak na jego pytanie odpowiadał tylko szalejący wiatr.
Zapytał jeszcze raz ale cisza. Pomyślał że pewnie to gałęzie uderzały po drzwiach domku.
Usiadł przy kominku, okryty kocem...
Znów usłyszał ten sam odgłos.
Teraz postanowił to sprawdzić bliżej. Podszedł do drzwi zapytał -Jest tam ktoś? Ktoś mnie słyszy?...
Jednak nadal nie dostał odpowiedzi.
Uchylił drzwi upewniając się czy nie grozi mu coś.
Za drzwiami nadal nikogo nie było. Rozejrzał się dookoła, ale tylko burza mu odpowiadała.
Gdy już miał zamknąć drzwi, poczuł, że coś uderzyło o jego but.
Wystraszony podskoczył do góry!
Spojrzał na ziemię, a tam mała szara myszka!
Wystraszona jeszcze bardziej od niego, przemoknięta i zziębnięta stała pod drzwiami.
Krasnoludek szybko wziął ją na ręce, okrył grubym kocem i posadził w wygodnym fotelu.
Sam poszedł do kuchni, przygotował gorące mleko z miodem dla przybysza i cierpliwie czekał, aż myszka nabierze sił, na to, by opowiedzieć co robiła w taką burzę.
Po chwili Krasnoludek zapytał
Czy już Ci cieplej Myszko? Rozgrzałaś się trochę?
Myszka skinęła tylko głową.
Opowiedz mi teraz proszę, jak się tutaj znalazłaś w samym środku burzy.
Myszka spojrzała na wybawiciela i zaczęła opowiadać...
-Pisk, pisk, pisk... pisk, pisk...
Jednak Krasnoludek nic z tego nie rozumiał.
Powiedział tylko nocnemu gościowi, aby się przespał, a on popilnuje by nic się nie stało.

Nie wiedział kiedy sam zasnął, a gdy się obudził był już ranek.
Szybko przypomniała mu się myszka. Jednak już jej nie było.
Krasnoludek się zasmucił, że gość zostawił go bez pożegnania.
Szybko się wziął za sprzątanie domku i śniadanie. Jak tylko skończył poszedł sprawdzić czy komuś z jego przyjaciół nie stała się krzywda!
Ptaszki ćwierkały mu na powitanie, opowiadając o poprzedniej nocy. Na szczęście nikomu się nic nie stało. Opowiedział też o nocnym gościu, a leśne zwierzęta słuchały z zaciekawieniem.
Jednak nikt Myszki nie widział więcej.
Późnym popołudniem Krasnoludek wrócił do domu. Przygotował obiad, a po nim rozmyślał z kubkiem kakao o następnym dniu.
Gdy oczy zaczął mu przymykać lekki sen, usłyszał jakby stukanie do drzwi.
Poszedł sprawdzić, czy mu się przypadkiem nie wydawało. Otworzył drzwi, jednak nikogo tam nie było...
Zamknął i wrócił na swoje miejsce, do gorącego kakao... Jednak ponownie usłyszał ten sam dźwięk. Gdy dochodził do drzwi zaczął myśleć na głos
Znów mi się wydaje chyba że ktoś pukał... wszystko przez tę burzę nocną....
Jednak tym razem dojrzał,że pod stopami ma koszyk przepięknych czerwonych jak róża malin!
Rozejrzał się się dookoła, jednak nie miał komu za nie podziękować.
Nie wiedział jeszcze, ale podarek wcale nie był taki zwykły. Były to magiczne maliny...
Pomyślał, że skoro ktoś mu je dał, wypada je posmakować. Im więcej ich jadł, tym więcej ich w koszyku przybywało.
Z pełnym brzuszkiem pysznych smakołyków zasiadł pod kominkiem.
Do jego uszu dobiegł znajomy dźwięk. Odwrócił się, podszedł do okna, skąd dobiegał dźwięk...
A tam na oknie siedziała jego nowa znajoma Myszka.
Zaprosił ją do domku, by się ogrzała. Przygotował porcję malin i ciepłego kakao.
Gdy doszedł do fotelika, gdzie siedziała Myszka, jej już tam nie było!
Oczom uwierzyć nie mógł, że w tym miejscu, w jego domku jest Krasnalowa!
Pani Krasnalowa uśmiechnęła się do swego wybawiciela. Gdy Krasnal doszedł do siebie...
-Skąd się tutaj wzięłaś? Gdzie podziała się mała Mysz?-zapytał.
-Dziękuję Ci za pomoc podczas burzy...
Coraz bardziej Krasnal nie dowierzał ale czekał co powie Krasnalowa.
-Tak, to ja byłam tą małą Myszką co uratowałeś tej nocy. Dzięki twojej bezinteresownej pomocy, zdjąłeś ze mnie zły czar rzucony przez Czarownika-mówiła dalej.
-Dawno temu...Gdy jeszcze byłam młodą Krasnalową, zły Czarownik rzucił na mnie urok. Zemścił się... Nie chciałam mu służyć przy czarach i za to zmienił mnie w mysz. Każdy mnie przeganiał,bał się i wyrzucał gdzie pieprz rośnie. Czar mógł zdjąć tylko ktoś o złotym sercu, który bezinteresownie pomoże małej myszce, nie żądając nic w zamian. Tej nocy właśnie, pomogłeś małej Myszy, nie licząc na zapłatę...
Krasnal z wielką ciekawością słuchał całej historii.
Dziękuję Ci bardzo! Jesteś dobrym krasnalem, masz złote serce dlatego przyniosłam Ci magiczne maliny. Mają one nie zwykłą moc! Dzięki nim będziesz wiedział, że grozi Ci coś złego.
Dziękuję... -wymamrotał Krasnal, nadal nie mógł uwierzyć w tę historię.
W ciszy dopili jeszcze ciepłe kakao.
Gdy był czas kłaść się spać Krasnalowa chciała pożegnać się z Krasnalem. Jednak ten poprosił ją by została na noc, przecież nie będzie po nocy sama chodzić po lesie. Z chęcią się zgodziła.
Ze szczęścia oboje zaczęli tańczyć, śmiać się i podskakiwać.
Od tej pory zamieszkali już razem. Krasnal nie był już samotny, a Krasnalowa miała w końcu normalny dom. Codziennie wychodzili do lasu, nad staw, po kwiaty na łąkę.
Ptaki śpiewały im każdego dnia, wiewiórki i inne zwierzęta często zaglądały do Krasnali zobaczyć co u nich się dzieje nowego. Życie płynęło im sielankowo i spokojnie przez długie lata....

Jaki morał z bajki płynie? Warto pomagać, bo bezinteresowna pomoc zawsze popłaca....



Zestaw nagród nr 2

 "Bajka o ciekawskim Promyczku"

Mały Promyczek Słońca obudził się wcześniej niż zwykle. Przeciągnął się, ziewnął rozdzierająco i postanowił rzucić okiem na ziemię. Od dawna przyglądał się z zaciekawieniem łące i jej mieszkańcom, a od kiedy na dole zapanowała wiosna, Promyczek nie mógł skupić się na niczym innym. Tam gdzie mieszkał nie istniały bowiem kolorowe kwiaty, ani zwierzątka. Promyczek z rosnącą zazdrością oglądał zieloną trawę i króliki wesoło igrające wśród kwiatów. Tego ranka jak zwykle rozgarnął chmury, aby móc cieszyć się pięknym widokiem . Jego oczom ukazało się coś niesamowitego. Tuż przed noskiem malca wyrósł potężny, kolorowy łuk. Łuk ten łączył niebo i ziemię, a jego koniec znajdował się dokładnie na cudownej łące! Promyczek nie zastanawiał się długo! Wskoczył na kolorową wstęgę jak na zjeżdżalnię i …ziuuuuuuu! Był mniej więcej w połowie drogi, kiedy z góry dały się słyszeć głosy innych słonecznych mieszkańców:

-Promyczku, coś ty narobił?! Wracaj!

-Wrócę! Pobawię się tylko trochę tam na dole!- odkrzyknął.

-Niemądry Promyczku, jeśli nie wrócisz do Słońca przed zachodem, stracisz swój blask i zginiesz!

-Wrócę tak samo jak zszedłem!- odkrzyknął mały uciekinier.

-Ale…- niestety, Promyczek nie usłyszał ostatniej przestrogi przyjaciół-był już za daleko. Właśnie dotarł do końca kolorowego łuku i wylądował miękko w kępie traw. Mieszkańcy łąki, wystraszeni nagłym pojawieniem się dziwnego gościa, rozpierzchli się na wszystkie strony.

-Nie bójcie się-zawołał promyczek-jestem przyjacielem!

Zwierzęta ostrożnie wychylały główki z kryjówek. Z zaciekawieniem przyglądały się niecodziennemu zjawisku. Oto ich łąkę odwiedził najprawdziwszy Promień Słońca!

-Mam na imię Promyczek. Chciałbym się z wami pobawić.- mówił dalej świetlisty gość.

Słoneczny blask, którym emanowało ciałko malucha, oraz jego miły ton i dobrotliwy wyraz twarzy, szybko ośmieliły mieszkańców łąki. Po chwili przyjęli oni Promyczka serdecznie i rozpoczęła się cudowna zabawa. Tego dnia Promyczek zrobił wszystko to, o czym od dawna marzył. Ścigał się z królikami, grał na dzwonkokwiatach, strącał rosę z liści. Och, cóż to był za cudowny dzień! Niestety, jak wszystko co dobre, także przygoda na łące dobiegała końca. Oto niebo zrobiło się szare, a Słońce powoli przygotowywało się do zachodu.

-Pora wracać, -rzekł smutno Promyczek –do widzenia, przyjaciele! Odwiedzę was już niedługo.

Kiedy pożegnania dobiegły końca, jeden z owych przyjaciół-jeżyk Franuś zapytał:

-Promyczku, a jak zamierzasz wrócić na tarczę słoneczną?

-Wespnę się po tym kolorowym łuku, po którym tutaj zjechałem-odparł nasz bohater.

-Ależ Promyczku,- odparły zwierzątka- to była tęcza! Ona już dawno zniknęła!

Przerażony Promyczek nerwowo rozejrzał się po łące. Po tęczowym łuku nie został nawet ślad. Zwierzęta zaczęły lamentować. Za wszelką cenę starały się uratować przyjaciela- wymyśliły nawet, aby z własnych ciałek zbudować piramidę! Niestety, ich starania spełzły na niczym, niebo było zbyt wysoko. Zasmucony Promyczek rzekł w końcu:

-kochani, dziękuję za waszą pomoc i za cudowny dzień, który z wami spędziłem. Nic nie da się już zrobić. Gdybym słuchał starszych i mądrzejszych Promieni, pewnie nie doszłoby do tego wszystkiego. Pozwólcie mi teraz pożegnać się z wami i z moim ukochanym Słońcem.

Wzruszone zwierzątka płakały i ściskały Promyczka. Wymościły mu wygodne posłanie z najpiękniejszych kwiatów, przyniosły mu najlepsze kąski ze swoich spiżarni. Malec ułożył się wygodnie, aby po raz ostatni popatrzeć na swoje ukochane Słońce.

Tymczasem niebo szarzało. Słoneczne Promienie machały smutno do małego Promyczka.

-żegnaj, maluchu! –wołały.

Promyczek otarł łzy. Rzucił ostatnie, pełne miłości spojrzenie na zachodzące Słońce. Łąka zatonęła w ciemności. Słoneczny blask przepełniający Promyczka zaczął blednąć. Zwierzątka, które otoczyły nowego przyjaciela, obserwowały, jak powoli gaśnie w jego ciałku niebiańskie światło. Kiedy została już tylko odrobinka słońca w małym serduszku- malec zapadł w sen.

………………………………………………………………………………………………………….

Promyczek otworzył oczy. Rozejrzał się zaciekawiony. Niebo, na które patrzył było bardzo dziwne. Zupełnie białe, bez śladu słońca. Promyczek jeszcze nigdy nie widział żadnego domu, nie mógł więc wiedzieć, że to, na co patrzy to sufit.

-aaaaa…-zawołał. Chciał co prawda zawołać coś innego, na przykład: dzień dobry, jest tu ktoś?, niestety, okazało się, że nie potrafi mówić! Przestraszony nie na żarty rozwinął się z mięciutkiego kocyka w który był otulony. Przyjrzał się uważnie swoim rączkom i nóżkom. Były małe, śmieszne i pomarszczone. I nie jaśniały!

-co się ze mną stało?! Ratunku, gdzie jestem?- myślał przerażony Promyczek. Wreszcie, nie widząc żadnej nadziei, zaczął żałośnie płakać. Nie był już Promyczkiem, tylko jakąś słabą i bezradną istotą. Nie potrafił zapanować nad swoim nowym ciałem, a świat, który go otaczał był obcy i przerażający. Promyczek płakał coraz głośniej i głośniej. Nagle, nad jego głową ukazała się twarz. Nie była to nadzwyczaj piękna twarz, ale promyczkowi wydała się absolutnie doskonała. W jednej chwili przestał płakać.

-witaj, kochanie- powiedziała istota nachylająca się nad kołyską. Maluch patrzył jak urzeczony. Przerażenie, które jeszcze przed chwilą wypełniało jego serduszko zniknęło bez śladu.

-chodź do mamy- mówiła dalej cudowna istota, biorąc Promyczka w ramiona. Kiedy nasz bohater poczuł uścisk mamy, jego serduszko na nowo wypełnił blask.

-ty jesteś moim Słońcem, nigdy mnie nie opuścisz i nie pozwolisz, żebym zgasł- pomyślał Promyczek wtulając się w opiekuńcze ramiona. Zniknęły gdzieś wspomnienia o życiu wśród chmur, o przygodzie na łące i o tęczy. Promyczek szybko zapomniał kim był i skąd przyszedł. Tylko mama, jak to mama-znała prawdę. Wiedziała, przecież, że każdy mieszkaniec dziecięcego pokoju to tak naprawdę Promyk Słońca-dar prosto z nieba.



Zestaw nagród nr 3. 

"Wesoły kosz na śmieci"
W samym środku wielkiego parku , który znajdował się w samym

środku wielkiego miasta , stał sobie zwykły , taki całkiem zwyklutki

kosz na śmieci. Codziennie od rana do wieczora przechodziło obok

niego wiele bardzo ciekawych i tych całkiem zwyczajnych osób. Nasz

kosz na śmieci, nazwijmy go może Stefek, uwielbiał przyglądać się

bawiącym się w parku dzieciom i odpoczywającym na ławeczkach w

cieniu starszym panom. Stefek bardzo lubił napełniać swój pękaty

brzuszek papierkami, pudełkami , ogryzkami i innymi śmietkami,

które porządni ludzie wrzucali do niego. Stefek nie znosił jak ktoś

rzucał śmieci obok niego, lub co gorsza na trawnik lub pod drzewko.

Najbardziej wyczekiwanym momentem dnia był wieczór, kiedy

przychodzili panowie i podrzucali Stefka nad śmieciarką, żeby go

opróżnić. Jaka była wtedy zabawa, wydawało mu się, że kręci fikołki i

lata jak ptak. Nasz bohater miał w parku wielu małych przyjaciół

wiewiórki, myszki i różne kolorowe ptaszki. Właśnie dzięki nim

pewnego dnia uratował skarb małej Zosi. A było to tak:

Był słoneczny wiosenny dzień. Do parku przyszło wiele rodzin z

dziećmi. Maluchy i starszaki ganiały się między drzewami, wokół

słychać było radosne piski i śmiechy. Nagle Stefek poczuł, że do

brzuszka wpada mu coś dziwnego , coś czego jeszcze nigdy nie

widział i był prawie pewien, że to coś nie powinno się w nim znaleźć.

Nieznany przedmiot był maleńki , śliczny i pięknie błyszczał w

słoneczku. Nikt z przyjaciół Stefka nie wiedział do to jest, ale wszyscy

uznali że czym by to coś nie było jest piękne. Przez kilka godzin

zastanawiali się nad znaleziskiem, aż do chwili gdy nadleciał

wróbelek z informacją, że po parku chodzi mała dziewczynka z

rodzicami i czegoś szuka. Wyglądała na bardzo smutną powiedział

wróbelek. Nasz rezolutny Stefek skojarzył fakty i od razu pomyślał że

dziewczynka może poszukiwać jego cudeńka. Rozpoczęła się narada

jak pomóc małej odnaleźć swój skarb. Po długich rozważaniach

ustalono,że myszka wyniesie z kosza błyskotkę w pyszczku . Po chwili

znalezisko było już w dziobku gołębia, który z kolei poszybował nad

głowę małej poszukiwaczki. Dyskretnie upuścił skarb prosto pod

nogi dziewczynki. Jakże wielka była radość gdy mała znalazła swój

drogocenny skarb. Gołąb przysiadł na gałązce obok i wysłuchał, że

ów dziwny przedmiot to pierścionek, który Zosia (bo tak miała na

imię dziewczynka) dostała pierścionek od swojej ukochanej babci i

bardzo ubolewała nad stratą. Na szczęście dzięki naszym małym

detektywom wszystko dobrze się skończyło.

Stefek z przyjaciółmi jeszcze długo wspominali ten dzień i swoje

dziwne znalezisko, ale po kilku dniach znów zdarzyło się coś

nieoczekiwanego i ich głowy zaprzątnęły inne nowe przygody, ale o

tym opowiem Wam innym razem...



Gratuluję wyobraźni  i proszę o adresy.



5 komentarze

  1. aaaaaa!!! Adaś się posika ze szczęścia! Pięknie dziękujemy! :***

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, jeśli w wyborze maczała palce Gaba, to ja jestem mega usatysfakcjonowana! Dzieci są prawdziwymi znawcami bajek. Bardzo dziękuję i biorę się do spisywania następnej, która chodzi mi po głowie. Jeśli zostanę drugim Andersenem, to tylko dzięki Wam:D;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, kreatywne bajki i piękne prace do tego. Gratuluję! :)

    OdpowiedzUsuń