Niby potargany kosmyk, oczy nieco przymknięte, na ustach błyszczyk. Śnieżnobiały uśmiech i nieskazitelna cera. Niby przypadkiem odsłonięte ramię i zalotne spojrzenie znad kubka kawy. Tak wita cię dziewczyna z instagrama. Tu kawałek gołego brzucha po treningu, tam gołe plecy
w czerwonej sukni. Kolorowy świat iluzji i filtrów. Od niechcenia wrzucona fota z drogim kosmetykiem, który miał spowodować jędrność pupy, widocznej na każdym zdjęciu. On robi zalotny dziubek, pręży się na siłce. Za ciasne bokserki i zbyt dużo talku na włosach. Tak, dziś zabłyśnie nowym totoo. Przy okazji po lansuje się przy aucie sąsiada. Przekłamany kawałek rzeczywistości, zamknięty w kwadracie. Instagram, który mami ulepszona wersją świata i ludzi. Ona dała mu serduszko pod zdjęciem, on jej kom. Tak zaczęła się niewinna przygoda.
Po wymianie sweet foci, miliona serduszek i komentarzy następuje zderzenie z rzeczywistością. jej piękne mieszkanie to fototapeta, korytarz pobliskiego hotelu oraz recepcja salonu kosmetycznego, w którym pracuje. On jest barmanem, więc siłą rzeczy zdjęcia robi w pracy. Czasem wpadnie na siłkę strzelić serię zdjęć na najbliższy tydzień. Dawkuje je rozważnie, bo nie ma karnetu, a płynność zdjęć musi być. Znajomość się rozwija. Jednak więcej czasu spędzają nad stylizacją zdjęcia, niż na relacjach między sobą. Bajka? Nie. Tak wygląda dzisiejszy świat. Styl życia, ciągła gonitwa, wizja chwilowej sławy w sieci, są bardziej atrakcyjne od związku w realu. Miłość jest przereklamowana. Ma się ładnie prezentować na zdjęciu, nie komplikować, nie wymagać. U niej spam polubień zaczął nowy followers. Komentuje, wysyła wiadomości. Adoruje milionem serduszek. Jemu w oko wpadł nowy profil. Energiczna, zafiksowana na punkcje zdrowej żywności i wieczornych imprez. Coś się gryzie? Nie ważne, jako całość, ładnie wygląda. Bez zgrzytu i żalu zmieniają obiekty zainteresowań. Nie ma w tym chemii, nie ma w sentymentu.
Wartości takie, jak miłość, szacunek, rodzina, lojalność, nie są wyznacznikami drogi młodego człowieka. Nie ma na nie miejsca. Jeśli miłość, to szybka i bezbolesna. Na uczucie, aż po grób nikt nie liczy. To wiąże, ogranicza i komplikuje. Pokolenie selfie nie ściera się w konfrontacjach z rzeczywistością. Związki oznacza się statusem na FB, tak samo się je kończy. Dla dobra wszystkich, zwłaszcza porzuconego lub porzuconej. Zdjęcie smutku i łez, w czarno-białej tonacji zyska miliony lajków, Czyli bilans wychodzi na plus. Przez chwilę zastanowiłam się dokąd ten świat zmierza? Nie była to natrętna myśl, od razu zastąpiła ją inna. Pokolenie selfie potrzebuje adrenaliny, stabilizacja jej nie daje. Też to widzisz?
21 komentarze
Strasznie smutny obraz. A czy widzę? Nie, nie widzę, bo mocno selekcjonuję tych, których obserwuję, podobnie jak znajomych na fb ;)
OdpowiedzUsuńTo widzi się inaczej, jak ma się młodzież w otoczeniu. Nie w sieci, w realu.
UsuńNie widzę, bo ludzie robili większość tych rzeczy też kiedyś, a teraz się po prostu tym dzielą z innymi poprzez narzędzia jakimi są social media.
OdpowiedzUsuńInstagram to instagram, miejsce do lansowania się i dzielenia swoim życiem - chyba wszyscy o tym wiedzą? :) Związki dalej istnieją i mają się dobrze. :)
To istniało życie przed instagramem? Niemożliwe ;)
UsuńTeż to widzę i mnie to przeraża. Wszystko skupia się na wyglądzie i na posiadaniu. Coraz mniej uwagi poświęca się temu, żeby po prostu być z tą drugą osobą.
OdpowiedzUsuńMocny nacisk na zewnętrzność kładzie prasa i photoshop. Młodzi dążą do perfekcyjnego wyglądu za wszelka cenę. Tak rodzi się, narcyzm i cel: nie my, a ja.
Usuńtak, tez to widze, ale mysle ze z tego stanu kazdy sie kiedys budzi, moze z wiekiem, doswiadczeniem, moze przez szok albo niezliczone rozczarowania.... kiedys ma sie w koncu DOSC tej iluzji i chce sie tego prawdziwego czlowieka i prawdziwego zycia
OdpowiedzUsuńMyślisz, że można z tego wyrosnąć?
UsuńMi się wydaje, że to bardzo zależy, w jakim środowisku się obracasz. Część ludzi pewnie tak funkcjonuje, więc tym bardziej warto selekcjonować znajomych. Szybkie związki i podtrzymywanie pozorów istniało od zawsze, chociaż na pewno instargram i facebook ułatwiają budowanie pozornej rzeczywistości. Pytanie, po co to robić? Jeśli dążysz do jakiejś sensownej relacji, opieranie jej na kłamstwie to ślepa uliczka.
OdpowiedzUsuńWiele rzeczy, które widzimy jest iluzją. Tylko po co, aż tak się w nią angażować, zamiast realnie żyć?
UsuńJa jak najbardziej to widzę, większość zdjęć to fikcja życia a nie prawdziwe życie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ale jaką widownie można sobie zbudować na tej fikcji. Telenowela na żywo ;)
UsuńNie widze, ale nie mam nastolatki ani konta na Instagramie... Tzn konto mam, chyba nawet od ponad roku, ale nic tam jeszcze nie wrzucilam.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że za kilka lat obserwując profile znajomych córki zaczniesz to dostrzegać.
UsuńWidać to niestety, aż żal zaglądać do niektórych znajomych - zwłaszcza tych, którzy status zmieniają nader często...
OdpowiedzUsuńI to w sumie dorośli ludzie...
UsuńDlatego ja nie skupiam sie na "selfie" i takich bardzo mało u mnie.
OdpowiedzUsuńTy chyba jesteś już ustabilizowana ;)
UsuńKażdy ma tam jakiś swój pomysł na życie, mnie akurat on by nie odpowiadał, ale inni wydają się dobrze bawić. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Bobrze bawić, to chyba dobre określenie. zastanawia mnie, gdzie kończy się granica miedzy dobrą zabawą, a wiecznym niedorastaniem.
Usuńci którzy mają mało ciekawe życie, mało satysfakcjonujące, i zwyczajnie potrzebują się dowartościować, to oni właśnie wrzucają zdjęcia siebie samych... bo lajki powodują że czują się lepiej, widać tego właśnie do szczęścia potrzebują... i teraz w dobie fejsa czy insta mają ku temu najlepsze okazje... a młodzież od zawsze lubiła się lansować, kiedyś pod blokami, dziś w sieci... to wszystko było, tylko teraz można to robić na większą skalę
OdpowiedzUsuń