MAGIA SZAFY, CZYLI BAJECZNA NARNIA.
Zamawiam szafę, rozmawiam z fachowcem, szefem, ustalamy dogodne rozwiązanie. Za dwa tygodnie przyjeżdżają pracownicy owego szefa szaf, traf chciał, że rozgarnięci i pomysłowi. Montowanie, docinanie, w sumie robienie szafy od podstaw-w moim salonie. Cięcie, kombinowanie, zmiana planu pierwotnego na (o dziwo) doskonalszy. Wiecie, nie każdy chce mieć dwie pary drzwiczek wypadające pomiędzy trzema półkami: "to pani tak nie chce?". Nie kurwa, całe życie marzyłam o tym, by moje półki miały magiczne zamknięcie i żeby dostać się do środkowej trzeba było otwierać "dwie drzwiczki"-tak, oni tak mówią. Taki bonus, ale panowie ogarnęli temat kreatywnie i wyszło lepiej niż w planie pierwotnych. Temat nie był łatwy, gdyż panowie zachodzili w głowę, czemu chcę mieć osobna część przy szafie na deskę do prasowania i odkurzacz. Ja-fachowcy 1:0.
MAGIK-MARKER.
Podejście drugie, szafy nr dwa i trzy. Chwila-moment zmieniło się w długi dzień montowania i jeszcze dłuższą noc układania. Szczelina między wsadem szafy, a drzwiami nie była dla panów problemem, skoro mi przeszkadza zrobią maskownicę. Nie no, tylko się czepiam, ludzie zazwyczaj lubią w szafie widzieć trzy centymetry podłogi, to przypomina o wymiataniu kurzu z zakamarków. Drzwi się krzywo suwają? Spoko wyregulujemy, za tydzień, przy kolejnym montażu. A, rysy? Nic się nie stało, marker oraz korektor wszystko załatwią. Od dziś już wiem, że są one podstawowymi narzędziami pracy montażystów. Jeden plus tej wiedzy-zreanimowałam sobie pogryziona przez dziecko ławę. Adiemu zajęło pół godziny zamalowywanie, ale śladów nie ma. Fachowcy-ja 1:1.
PANI, TERMINY PRZED ŚWIĘTAMI.
Z zasady nie wymądrzam się nad rzeczami, o których nie mam pojęcia, nie nadzoruję takich i nie biorę się za nie. Podczas montażu chłop ma być w domu. Ale po co? Bo kurwa nie ogarnę. Mam sypialnię dopracowaną metrażowo z precyzją suwmiarki. Jest tam łózko, swoją drogą zajebiście duże, szafa od teściów pamiętająca stan wojenny oraz dwa drążki z karnisza służące za dalszą część szafy. Plan na jutro: montażyści przyjeżdżają o 18tej, chłop w robocie, demontują łóżko, które wymaga drobnej korekty, demontują starą szafę, wynoszą ją, wnoszą nową, montują, składają poprawione łóżko....ponoć ostatnio skończyli u klienta robotę o piątej rano. Zabiję i każdy sąd mnie uniewinni! Runda trzecia....
Podobny artykuł
Masz w domu fachowców? Remontujesz? Polub
*źródło zdjęcia pixabay
5 komentarze
Hmmm... Chyba się cieszę, że u nas trwa to długo, ale robimy sami :) Przynajmniej wkurzamy się tylko na siebie :P
OdpowiedzUsuńTylko na siebie? Ooo, to nudno ;)
UsuńNas dwóch w akcji i nie ma nudy ;)
UsuńKran przeciekał, chłopa w domu brak za to 2 małych dzieci. Przyszedł fachowiec, mówi 2 godz i zrobione. Jakoś zeszło mu 5z hakiem. Poszedł zadowolony z siebie. Woda nie kapie, niby fajnie. Okazało się że zakręcił główny zawór a woda leciała ze wszystkich możliwych dziurek. Na drugi dzień wujek mój osobisty przyjechał i za 2 godz już kawę piliśmy. Pozdrawiam Magdalena
OdpowiedzUsuńTeż temu od remontów trzymamy się jak najdalej i wykonujemy, jak już są naprawdę konieczne :P
OdpowiedzUsuń