DDA rodzicem.

wtorek, 20 stycznia 2015
"Dorastaliśmy w rodzinach dysfunkcyjnych. Ich środowisko wypaczyło nasze myślenie o nas samych i o otaczającym nas świecie. Widząc siebie w krzywym zwierciadle informacji i sygnałów dawanych nam przez naszych rodziców, uwierzyliśmy, że jesteśmy “nie w porządku”. Zostaliśmy pozbawieni naszej autentycznej tożsamości i zaczęliśmy szukać sposobów na dobre samopoczucie. Chociaż wyglądamy jak dorośli, nadal zachowujemy się jak dzieci i pozwalamy, aby inni mieli wpływ na nasze myślenie o sobie, nasze poczucie własnej wartości i nasze szczęście. Nasze nieprawidłowe myślenie było przyczyną tego, że podejmowaliśmy decyzje, które nas niszczyły. Dlatego też chcemy przestać poprawiać własne samopoczucie nieskutecznymi zachowaniami, nadużywaniem innych ludzi, seksem, substancjami odurzającymi, manią posiadania, manią sukcesu, pieniędzmi itp."
                 '12 Kroków dla Dorosłych Dzieci z uzależnieniowych i innych rodzin dysfunkcyjnych'

                           
 Dziecko mające jednego lub oboje  z rodziców uzależnionych od alkoholu staje się małym dorosłym.
Formą obronna przed sytuacją, w jakiej się znajduje jest ekspresowe dorastanie. Dzieci z dysfunkcyjnych rodzin są bardziej samodzielne od rówieśników, zaradne, nie rzadko opiekują się młodszym rodzeństwem najlepiej, jak umieją. Nieudolnie przygotowując posiłki, piorą, sprzątają słysząc wyzwiska. 
Obelgi ze strony rodzica i poniżanie wpisane jest nieodwracalnie w psychikę dziecka, jako dorosły wybiera partnera o podobnych skłonnościach, jak rodzic. Nie znając innego życia brnie w ślepym kierunku...

Jednak wielu DDA mających partnerów z "normalnych" rodzin im właśnie funduje jazdę bez trzymanki w codziennym życiu. Ślady na psychice są tak trwałe i mocno wyryte, że zachowania tych osób nie zawsze są racjonalne.
Popadanie w skrajności, zmienne nastroje, niska samoocena, poczucie braku akceptacji, dokonywanie złych wyborów, zamykanie się w sobie, strach przed zaufaniem drugiej osobie, ataki paniki, uciekanie od problemów to tylko niektóre z przykładów zaburzeń z jakimi walczy DDA.

Nadchodzi dzień w życiu DDA, gdy sam zostaje rodzicem. Osoba ta jest niezwykle podatna na sugestie innych, wręcz naśladuje podpatrując-przypomnę-sama nie zna właściwego życia rodzinnego, błądzi po omacku, popełnia błędy nie będąc ich świadoma.

Dlatego partner musi wykazywać więcej wyrozumiałości. Sam fakt, że DDA zaufała i związała się z kimś jest już częściowym wyjściem ze skorupy, którą budowała przez całe swoje życie. Wychowanie dziecka to ciągła walka z samą sobą. Stałe kontrolowanie emocji i próby uczenia zasad, o których tak naprawdę nie ma się pojęcia.

Wiem, jak być powinno-wyobrażam sobie. Nie dążę do ideału-one nie istnieją. Staram się być takim rodzicem, jakiego sama nigdy nie miałam. Słyszę zarzuty, że rozpieszczam dzieci drogimi zabawkami czy ubraniami-to moja terapia, ja takich nie miałam. Pracuję nad sobą całe życie, krzyczę, choć nie powinnam.
Doszłam już do punktu, z którego mogę śmiało powiedzieć: NIE WSTYDZĘ SIĘ. A wstyd towarzyszył mi większość życia, wstyd za skromne ubranie, pijanego ojca, matkę z sinym okiem, brak kanapki w szkole.
Nie mam już poczucia, że jestem gorsza-taki wybrakowany egzemplarz, alkoholizm ojca i uległa postawa matki już nie rzucają cienia na mnie, jako rodzica. Jesteś lepsza od nich-lepsza, jako rodzic.
Żadne z moich dzieci nigdy nie zostało (i nie zostanie) wyrwane w nocy ze snu awanturą, interwencją policji, czy oczekiwaniem na pogotowie, nie postawię ich w sytuacji, w której będą musiały bronic jednego rodzica przed drugim, uciekać w środku nocy, czy wymyślać bajeczkę, dlaczego przysypia w szkole...

Moje dzieci często słyszą ode mnie, że je kocham, są przytulane. Bywa, że reaguję zbyt impulsywnie, ale kontroluję się. Zawsze i w każdej sytuacji wiem, że muszę postępować tak, żeby moje dzieci nie stanęły przede mną z pytaniem: "ale za co?".


109 komentarze

  1. Poruszyłaś bardzo ważny temat osobiście ja nie mam takiego przezycia ale znam wielu ludzi których ,, klątwa " rodzicow dotknęła niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to ujęłaś ,,klątwa" rodziców. Ja jestem dzieckiem tego typu, na dodatek z mężem alkoholikiem. Na szczęście udało mi się wygrać.

      Usuń
    2. Benia uwolniłam się od społecznie nie przystosowanego męża, cieszę się, że miałś siłę, żeby wygrać.

      Usuń
    3. Jakie to trafne "klątwa rodziców".

      Usuń
  2. Trudno mi być rodzicem, mój dom rodzinny to masakra, alkoholizm porzucenie itd, książkę można napisać. U mojego męża nie lepiej, oboje korzystamy z pomocy, uczymy się żyć "normalnie", być dobrymi rodzicami, nasz syn na pewno nie przeżyje tego co ja, każdego dnia o to walczę, by miał bezpieczny dom, coraz lepiej odnajduje się w roli rodzica, właśnie pozbywam się tego wstydu, nie przyjmuje nie fajnych ocen, akceptuje swoją rodzinę taką jaką jest, choć zdarza mi się jeszcze zastanawiać czy te nasze nie które zachowanie są "normalne", zgadywać co to znaczy.... czasami czuję się zagubiona zwłaszcza w tych trudniejszych dniach, dziękuje ci za tego posta, dobrze że jesteś i piszesz. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisz zawsze, gdy zechcesz po prostu porozmawiać, zrozumiem, mocno przytulam, wszystkiego dobrego :D

      Usuń
  3. Pięknie napisałaś, brutalnie szczerze, ale to jest właśnie wyznacznikiem naszego rodzicielstwa. Szczerosc i umiejętność wyciągnięcia wniosków z własnego dziecinstwa. Staram się być dla moich dzieci wzorem do naśladowania, dając im zdrowa miłośc. Przyjecielskie rozmowy i pewnośc że zawsze jestem. Nie stawiam im poprzeczek, chwalę za maleńkie choćby osiagnięcia ale i zganie za błedy, by wspólnie szukać rozwiązań co umacnia nasze więzi i relacje. Kocham, kocham nad życie.... I pomimo że jestem mega dorosła ciągle się uczę być rodzicem, dobrym i kochającym. Dziekuję Ci za fantastyczny artykuł, pozdrawiam Cię i życzę wielu trafionych ocen naszego życia. Najlepszego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocno pzrytulam, bycia roidzicem ucze sie od 17lat-będę uczyć się chyba całę życie, brak temató tabu, zakłamani to dla nas chyba najlepsza terapia, wszytskiego dobrego :))).

      Usuń
  4. Ja DDA mąż DDD troje dzieci, obydwoje dużo pracy wkładamy w rodzicielstwo, jesteśmy bardzo rodzinni, ale tylko na płaszczyźnie my-dzieci, no może jeszcze nasze rodzeństwo, rodzice gdzieś tam są na dużo dalszych pozycjach i dziwią się czemu :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężka praca-próbować stworzyć coś o czym nie ma się pojęcia, bez wzorców, ale z oparciem małżonka- gratuluję, wam się udało, nic więcej się nie liczy.

      Usuń
  5. Oj, niestety powielam błędy moich rodziców, choć staram się tego nie robić. Na szczęście u nas w domu nie działo się źle. Te błędy to raczej niedociągnięcia w wychowaniu spowodowane niewiedzą. Za to codziennie walczę z zachowaniem męża, bo miał ojca alkoholika i widać, że nie panuje nad nerwami. Ale dajemy radę i staramy się być jak najlepsi :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś po drugiej stronie, tej bardziej przegranej, wiem, jak ciężko wytrzymać ci czasem z mężem-są dni, że sama siebie mam dosyć. Życzę ci wytrwałości. DDA to ciężcy towarzysze życia.

      Usuń
    2. Jesteśmy trudnymi towarzyszami, ale marzymy bardzo, marzymy o kochającej a przede wszystkim bezpiecznej Rodzinie dla naszych upragnionych Maleństw. Pracujemy nad sobą, nad naszymi związkami. I kończymy małymi "wygranymi": uśmiechem dzieciątka przez sen, przytuleniem ich malutkich ramionek, a także uściskiem Męża: "dobrze sobie radzimy"! Nam na pewno się uda-codziennie powtarzane musi pomóc, Aga

      Usuń
    3. Dokładnie, pomimo paskudnego na pierwszy rzut oka charakteru mamy w sobie wiele dobrego, ale sami przede wszystkich tego dobra potrzebujemy, dobra i stabilizacji...

      Usuń
    4. Tedi, ja po tej samej stronie,a dopiero niedawno zaczęłam dochodzić do tego w czym jest problem i szukać rozwiązania.

      Usuń
    5. Yendza dobrze, że widzisz problem,najgorzej nie widzieć go i nie chcieć zobaczyć.

      Usuń
  6. Nie wiem czy poszlo ode mnie to co napisalam ... .Bardzo prawdziwy tekst... sama jestem Dda i naprawde duzo pracy musze wkladac w siebie... dzieki Bogu mozna bylo nazwac to jacy jestesmy swiat nie konczy sie juz na leczeniu aa ale teraz i pomaganiu ich rodzinom..

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie dostałam :( tej pomoc bardzo brakowało, temat był omijany szerokim łukiem, każdy nabierał wody w usta, wolał nie wiedzieć...

      Usuń
  7. Dobrze że o tym piszesz. DDA, DVD, często nie wiedzą że mogą szukać bezpłatnej pomocy. Trzeba o tym głośno mówić. Każdy ma prawo do szacunku. Każdy ma prawo popełniać błędy. Oby każdy miał siłę każdego dnia kochać ♥ mocniej. Tez jestem DDA DDD... Każdego dnia uczę się być dobrą mamą. Nie mam gotowej recepty na szczęście, jeśli ktoś będzie czuł potrzebę pogadania to możesz nas skontaktować. Pozdrawiam Magdalena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielu ludzi nadal uważa, że pomoc to powód do wstydu, wpajanie latami zakłamanych haseł powoduje blokadę, dorośli ludzie są zamknięci w swoich skorupach,które ciężko przebić. Każda osoba, która się do mnie zwróci dostanie twój mail, dziękuję.

      Usuń
    2. Nadal niestety panuje przekonanie że do psychologa czy innego specjalisty chodzą ludzie z zaburzeniami lub chorzy psychicznie. Zabieganie, stres, brak czasu nie ułatwia relacji. Każdy ma prawo do błędu, każdy zasługuje na szacunek. Magdalena

      Usuń
    3. To się z tobą zgodzę, ludzie na hasło PSYCHOLOG maja od razu skojarzenie z choroba psychiczną, ciemnogród niestety nadal panuje :(

      Usuń
  8. Jestem jeszcze tak młodym rodzicem, że trudno mi ocenić, czy popełniam błędy rodziców. Każdy z nas chce, by dzieciństwo dziecka było jeszcze lepsze niż nasze własne. Stawiamy sobie czasem wysoką poprzeczkę - ale warto! ;)

    www.MartynaG.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy popełnia błędy, ważne żeby ich nie powielać, tylko pracować nad sobą. W jednych przypadkach jest łatwiej, w innych znacznie ciężej, ale ważna jest świadomość własnych czynów.

      Usuń
  9. Taki tekst był zapewne potrzebny wielu osobom, nie tylko z DDA, ale tez tym, które nie wiedzą jak podejść do pewnych sytuacji, stojąc dosłownie obok. Przez życie trzeba iść, czy samemu czy tez wspólnie, ale idąc wspólnie należy reagować na postawy współrodzica zwłaszcza jeżeli jest z rodziny, gdzie nie czuł się kochany tak jak tego pragnął. Życie jest trudne, ale świadomość pewnych kwestii zdecydowanie nie powinna być tematem tabu. W końcu każdy ma prawo do szczęścia :)
    Szczśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie postrzegają sytuacje przez pryzmat własnych doświadczeń, dlatego my DDA, jako rodzice mamy ciężką walkę, którą troczymy w każdej minucie. Pilnowanie się na każdym kroku, by nie postępować według wyuczonego wzorca. Gdy byłam dzieckiem szkoła, zakład pracy mamy, sąsiedzi z bloku, dzielnicowy...-wszyscy wiedzieli, każdy milczał. Dla mnie był to powód do wstydu, całe życie musiałam udawać, że wszystko jest w porządku, choć nie było...

      Usuń
    2. Bożena niestety temat TABU jest wciąż, w szczególności dla chynowskiej, wareckiej policji :( Ojciec jeździ pijany i bez prawka non stop w waszej okolicy a oni mają problem aby go zawinać. Będą szukać winnego jak coś się stanie :/ Ja się odcięłam od tego złego dawno, i w rodzinnych stronach mogłabym być 2 razy do roku, jednak dzieci.... nie chcemy ich całkowicie izolować, tłumaczy że dziadek jest chory bo co nam pozostało

      Usuń
    3. Tu wiele osób jeździ po pijaku i nikt nie widzi problemu :(
      A dzieci? One nie rozumieją mając normalny dom, lepiej niech myślą, że dziadek chory, przytulam mocno.

      Usuń
    4. To trudne bo moja mama wywalczyła sądownie pół domu i jeśli już dziewczynki tam jadą to mają z nim jakąś tam styczność, przez ponad pół roku tam nie były, ale ja teraz jestem z mężem i cycoszem trochę w szpitalu, trochę w domu, zmieniamy się, to moja mama je wzięła, na razie dziewczynki nic nie mówią, że jest nie tak, dowiem się jak wrócą, wszystko powiedzą :P i pewnie do świąt tam nie będziemy
      A podejście tamtejszej policji chciałam zgłosić dalej, ale mama się obawia, że w ogóle przestaną co kolwiek robić :(

      Usuń
    5. Wiesz jak jest w małych społecznościach :(

      Usuń
    6. Oj tak tam każdy każdego zna, choć mama Cię nie kojarzy :P
      Nawet fakt, że zna kogoś tam wyżej postawionego guzik daje :(
      Ja jestem tam obecnie bardzo rzadko i jakoś nie płacze z tego powodu :P Tymbardziej że jako małolata szalałam bardzo, w sumie to dopiero ciężka choroba i poznanie męża mnie uspokoiło Uff na szczęście ;)

      Usuń
    7. Mnie kojarzą wszyscy, jak nie z poczty, to z wesel ;)

      Usuń
    8. No widzisz a ona nie ;) Pewnie za dużo siedzi w pracy i jej "rewir" trochę kilometrów od Chynowa, nawet nie wiem czy jeszcze pracuje w gimnazjum czy tylko Zalesie i MOPS. Dużo nie wiem co u niej ostatnio :/

      Usuń
  10. Ja nie jestem DDA (ojej...a może jednak jestem? trudno mi to samej ocenić...), ale w wielu sytuacjach widzę, jak wielki wpływ na moje relacje rodzinne mają wspomnienia z dzieciństwa. Nie zawsze dobre wspomnienia, choć wiem, że rodzice robili wszystko, bym mogła się uczyć, rozwijać, czuć się kochana.
    Chciałabym kiedyś zdecydować się na terapię, aby żyć w pełni świadomie i rozpoznawać mechanizmy i emocje które mną kierują. Bo świadomość jest najważniejsza - z resztą można sobie jakoś poradzić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie poszłam na terapię, sama rozwiązywałam swoje problemy-zaznaczę, że bardzo nieudolnie. Świadomość społeczeństwa jest obecnie znacznie wyższa niż 20lat temu, wstyd jest nadal...

      Usuń
    2. Na pewno dużo zależy od ludzi, którymi się otaczamy. Zdaję też sobie sprawę z tego, że mnie na terapię jest iść łatwo - nie mam traumatycznych wspomnień, nie uciekam przed koszmarem sprzed lat. Im większą krzywdę człowiek odczuł jako dziecko, tym trudniej jest się zmierzyć z przeszłością... Wstyd na pewno robi swoje, ale strach jest zawsze najsilniejszy. Tak mi się przynajmniej wydaje.

      Usuń
    3. Introversja już nie strach, a opinia publiczna, głęboko zakorzenione jest w nas to: "co ludzie powiedzą". Niestety nadal jesteśmy oceniani, tyle lat minęło, mogłaś dorosnąć, to przeszłość...
      A otaczam się tylko dobrymi ludźmi, od reszty się odcięłam :)

      Usuń
  11. Powoli dorastam do opowiedzenia o mojej historii. My trochę z podobnego worka. Kochana, brawo za odwagę i siłę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasia, moja historia raczej nie zostanie opowiedziana, na nią nikt nie jest gotowy...

      Usuń
    2. Ja nadal nie dorosłam do opowiedzenia mojej historii...są momenty kiedy nie pozwalam się dotknąć chociażby ręką na szczęście coraz rzadziej,ale nadal na każdy nieprzewidziany przeze mnie ruch dorosłych osób sztywnieje...i macie rację to jest skorupa w której człowiek się zamknął i nikt się do niej nie dostanie dokąd się nie otworzy...a na to potrzeba dużo czasu...mój mąż nadal nie potrafi zrozumieć moich zachowań,może dlatego że nie wie wszystkiego.Wiem,że źle robię nie mówiąc mu o wszystkim,ale on wie że mi to ciężko przychodzi i zna moją rodzinę już 11 lat i nie raz widział co się działo,więc nie naciska...M.S.

      Usuń
    3. Jeśli tylko zechcesz pogadać pisz na priv, wiadomości zostają tylko dla mnie, nie puszczam ich dalej.

      Usuń
  12. Witam! Jestem mamą dwóch rozbrykanych córeczek. Jak każdy popełniam błędy. Staram się dac im to wszystko czego ją nie miałam- tak to taka terapia/ trafne ujęcie/ sama spędziłam dzieciństwo w domu dziecka w wieku 8 lat zostałam adoptowana przez starsze małżeństwo gdzie po dwóch latach matka adop. popełniła sam. I znów byłam sama odrzucona i nie wartosciowa. Korzystałam długo z psychologa- bardzo mi pomógł. Teraz staram się rozwiązywać problemy sama - korzystając niestety z niezbyt tajnego doświadczenia życiowego. Zdarza się krzyknąć, wyzywać ale szybko przestaje bo pamiętam jak to było wtedy ten ból fizyczny i psychiczny nie do opisania. agakru11

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ten wstyd i poczucie winy ze to ze mną było coś nie tak towarzyszyło mi do czasu kiedy podjęłam studia na psychopedagogice- tam przekonalam się ze to nie jest tak. Teraz jestem pedagogiem-psychologiem w szkole i pomagam min. Takim ją ja

      Usuń
    2. Ja marzyłam o trafieniu do domu dziecka...

      Usuń
  13. jakiś czas temu też wyrzuciłam z siebie piętno DDA na blogu....Żyję pod stałą kontrolą, by nie dawać upustu mojej narwańczej naturze, na szczęście umiem to robić. Nie powieliłam błędów ojca, jednak jego ślad pozostawił po sobie trwałe skutki w postaci agresywnego i impulsywnego reagowania. Na szczęście tak jak już wspominałam umiem się kontrolować, mam dla kogo....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też narwana, lekko nie jest, pracuję stale nad sobą, przytulam.

      Usuń
  14. Poruszałem temat DDA u siebie na blogu. Nie jest łatwo. W zasadzie jedyną osobą przy której się kontroluję i nie jestem "narwany" jest mój syn. Nie wiem dlaczego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie najbardziej udpokaja najmłodsza, nie wiem od czego jest to zależne.

      Usuń
  15. Trudno mi się wypowiedzieć mam cudownych rodziców, na których zawsze mogłam liczyć i mogę nadal. Dążę do tego, by być choć w połowie tak dobrą matką jak moja. Jednak nie jest to łatwe zadanie. Staram się nie powielać błędów ale głównie swoich.
    Tak samo rozpieszczam córkę jak Ty, głównie z tego powodu że mogę i chcę. Jednak prezenty nie są zamiennikiem czasu, który jej poświęcam. Ideałem nigdy nie będę i nie chcę nim być. Marzę tylko o tym, by kiedyś moje dzieci wspominały o mnie z czułością z miłością i by wyrosły na dobrych ludzi. Aż tyle i tylko tyle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet mając dobre wzorce można się pogubić, ty jesteś świadoma i doskonalisz się, jako rodzic :)

      Usuń
  16. http://matkapasjonatka.blogspot.com/2015/01/dda-ci-ktorych-diabe-prowadzi-przez.html

    OdpowiedzUsuń
  17. Zabiłaś... Otworzyła się rana którą tak bardzo chciałam zabliźnić... Nie udało się i nigdy nie uda, wiem to ...
    Za 7 dni minie 6 lat jak mój ojciec nie żyje... Nie wybaczyłam mu jeszcze... Nie wiem czy potrafię. Też zostałam matką, a najgorsze jest to, że już jej zafundowałam taką jazdę bez trzymanki... Jej ojciec to też alkoholik. Powieliłam zdanie wielu psychologów, znalazłam sobie partnera prawie identycznego jak mój ojciec... Nie wiem czy powinnam to tu pisać czy nie... Jestem na etapie, że myślę o rozwodzie... Mam komplet dokumentów, napisany pozew z jego winy... Szukam cały czas potwierdzenia, że to dobra decyzja, że bardziej ją krzywdzę tym, że żyje w takim chaosie jak ja żyłam niż samym rozwodem i tym że będzie go oglądać sporadycznie ale trzeźwego... Nie wiem, kompletnie nie wiem co robić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozwiedź się dla uratowania własnej psychiki, życie masz jedno, nie popełnij błędu wielu kobiet, nad pijakiem nie ma co się użalać, on się nie zmieni-jeśli już to tylko na gorsze; za 20 lat patrząc wstecz powiedz: to była najlepsza decyzja mojego życia, uwolniłam się :)

      Usuń
  18. Potwierdzam że rozwód to najlepsze co możesz zrobić! Mój ojciec zaczął pić gdy miałam ok 8-9 lat, mam 30 on pije dalej :/ I jak wybaczylam ojcu tak nie potrafię wybaczyć matce, że z nim siedziała :( A już argument że dla naszego dobra, jest nas 3, uważam za jej całkowity odlot od rzeczywistości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój pił odkąd pamiętam, zapił się kilka lat temu,nie byłam na pogrzebie.

      Usuń
    2. Ojciec pił od zawsze, jeszcze zanim poznał moją mamę, a mama? Uważała że lepszy taki ojciec niż żaden... Ja wyszłam z założenia że wolałabym go nie mieć wcale. Jak młodszy brat skończył 3 lata zaczęła walkę... O nas, o siebie... Rok przed jego śmiercią udało jej się wywalczyć w sądzie eksmisję... Szkoda że tak późno... Ale ważne że dostrzegła że próba wysłania go na leczenie to walka z wiatrakami. Ja miałam okazje założyć swojemu niebieską kartę i wdrążyć procedurę przymusowego leczenia,... Ale po co... I tak wróci do picia... Więc chyba faktycznie lepiej się rozwieść...

      Usuń
    3. Moja dopiero odważyła się, gdy babci zmarła-po 20 latach gehenny...

      Usuń
  19. Witam jakbym czytała o swoim domu tylko u mnie mama piła tata bił bił nas wszystkich było nas troje do dziś się zmagam z problemem terapia była nie uwolniłam się od tego wszystkiego mama 7 lat temu zapiła się na śmierć tata kat całego życia został dziś mam 4 dzieci jestem po rozwodzie I nadal nie jest nam lekko pewne nawyki zostały nerwowość uderzenie dziecka za coś czego nie akceptuje czy nie zgadzam się z czymś czasami dają w kość I wiem że to z bezsilności ciesze się że udaje mi się nad tym zapanować I nie zdarza się to często ale jednak piętno przeszłości wraca ciężki orzech do zgryzienia nie mówie że moje dzieci mają wiècej niż ja bo nie przelewa się ale nie pije to jest chyba ważne mam wstręt mimo że całe życie dorastałam w takim otoczeniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągła parca nad sobą, życzę wytrwałości, przytulam.

      Usuń
  20. Było ciężko ,było biednie,bywały czasy gdy kreska w sklepie to była jedyna waluta. Pilnowałam młodszego brata ,potem dużo młodszej siostry jak swoich dzieci.Mama szła do pracy na zmiany...z nami zostawała babcia i ojciec.Gdy był trzeźwy było ok...ale to było zbyt rzadko.Częściej był niedopity...szukał ,groził,bił,rozbijał talerze,nawet własnej matce nie przepuścił.Najpiękniejsze chwile dziecijstwa to te ,gdy ojciec dorwal jakąś robote w delegacji. Ciepły obiad,dom do którego chciałam wracać,mniej znerwicowana mama,kochana babcia ,która nie truchlała na dzwięk otwieranych drzwi...żadnych awantur ,strachu i braku chleba bo ojciec kupił wino. Ale ojciec wracał-pieniądze zarobione gdzieś tam szybko topniały a raczej szły w przelew,cuchnący koledzy ojca od butelki przyśpieszali koniec zarobionych złotówek. I wracała szarość. Szybko stałam się dorosła,odpowiedzialna i zaradna...Brat też wyrósł na dobrego człowieka ,choć i on nie raz sparzył ręce dziwnymi interesami .Gdy wyszłam za mąż okazało się że teściowa pije..mój mąż był bezradny-jej dom stał się miejscem schadzek amatorów bimberku.Dzięki Bogu mieszkaliśmy osobno i nigdy nie musiałam po nich sprzątać.Na szczęście zanim pojawiły sie nasze dzieci babcia przestała pić ,bo leki na nadciśnienie wyeliminowały alkohol z jej diety.Do ojca mam żal po dziś dzień,do mamy też bo nigdy mu się nie postawiła,nie odcieła od kasy i całe życie podporządkowała hipokryzji ojca.Garb jaki wyniosłam z domu ciąży mi do dziś. Ale nigdy nie pozwole na to,by dzieci bały się ojca(mój mąż stroni od alkoholu),czy uciekały od podchmielonego dziadka. Już kilka razy odwołaliśmu wizytę u moich rodziców ,bo po rozmowie telefonicznej okazało się że w moim rodzinnym domu trwa imprezka z kolegami od kielicha. Nie narażę swoich dzieci na zaczepki śmierdzących,bełkoczących ,starych facetów ,którzy i we mnie budzą odrazę....Mam tylko cichą nadzieję że ojciec się w końcu opamięta ,bo on wciąż nie zauważa problemu. Wszyscy są winni tylko nie on. Chciałabym móc powiedzieć ,że jest fajnym dziadkiem ...takim ,którego wnuki uwielbiają....nadzieja wciąż się tli....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje dzieci nigdy nie poznały mojego ojca-lepiej i dla nich i dla mnie. Zmarł tak,jak pies-sam, zapił się. Komu nie wybaczę? babci, która kochałam najbardziej, ona całe życie mojej zastraszonej, podporządkowanej mamie powtarzała: "przed bogiem przysięgałaś, nie możesz go zostawić", a ona trwała w tym bagnie, a my razem z nią...

      Usuń
    2. Moja córka mojego ojca też nie zna. Widział ja 2 czy 3 razy "przelotem", syna też nie planuję z nim zapoznawać gdy się urodzi. Moja mama po 21 latach zaszantażowana przeze mnie odeszła i nawet części dolegliwości chorobowych po tym odejściu się pozbyła. A mój ojciec nie zna nawet mojego adresu, i tak jest dobrze... lepiej niż kiedykolwiek.

      Usuń
    3. Ja też uciekłam-odcięłam się.

      Usuń
  21. Bardzo ważny temat. DDA potrzebują terapii, chyba zawsze. Jakby sie nie starali, klątwę rodziców nie łatwo zdjąć. Wiem, o czym mówię... Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm jestem DDA i uważam, że nie potrzebuję terapii(ale może jestem wyjątkiem;))...Moją terapią jest Mąż i dzieci, i moja świadomość tego, co przeszłam i to, że mogę wykorzystać swoje doświadczenie w życiu...Moje jestem w łatwiejszej sytuacji, bo mój Ojciec, który również jest DDA już nie pije...I możemy o tym normalnie rozmawiać.

      Usuń
    2. Anonimie, gratuluję, również nie przechodziłam terapii, doszłam sama z własną rodziną do punktu, w którym jestem, stałam się świadoma, choć nadal mam odruch ucieczki, gdy coś trzeszczy, ojciec nie żyje, z mamą nie mam o czym rozmawiać, ona zawsze mówi: "wiesz, jak było..." nie chciała, żeby było inaczej, nie miała siły, temat się kończy...

      Usuń
  22. U mnie było inaczej mówię, że na chłodno bo ojciec nigdy nie pił więc wszystko co robił robił w pełni świadomie. I to chyba dla mnie było najgorsze. Moją terapią jest mój mąż, z bardzo spokojnego domu. To on i jego rodzice pokazali mi, że coś mi się należy. Dosłownie musieli mnie zmuszać do tego żebym sobie coś kupiła tak było to dla mnie abstrakcyjne. Teraz już jest lepiej ale jeszcze pracuję nad swoim poczuciem wartości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojciec nie jest DDA lub DDD? Może właśnie nie umiał sobie poradzić? Absolutnie nie tłumaczę.

      Usuń
    2. Oczywiście, ze jest DDA. I całe życie sam siebie tym tłumaczył, u mnie wytłumaczenia nie znajdzie. Bo dobrze wiedział co czuł a zafundował nam takie samo piekło.

      Usuń
    3. Jeśli wiedział i się tym tłumaczył to działanie z premedytacją-jeśli ktoś żyje, jak pies, zdechnie, jak pies-samotnie, mocno cię przytulam.

      Usuń
    4. Teraz jest sam. Tzn przewijają się przez jego dom kobiety, czasem moje rówieśniczki ale żadna długo tam nie zabawia. A dużo by można gadać :) Ja uciekłam wystarczająco daleko by czuć się bezpiecznie.

      Usuń
    5. Ucieczka daleko-chyba każdy ma ten odruch...

      Usuń
  23. Bardzo ważny i trudny temat poruszyłaś. Myślę, że wiele osób odnalazło się w tym co napisałaś ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, odzew jest zatrważający, nie tylko tu, ale i w prywatnych wiadomościach, czuję ogromny żal widząc ile ludzi zgotowało taki los swoim bliskim :(

      Usuń
  24. Jestem DDA, przy pierwszym dziecku byłam bardzo impulsywna, natomiast drugie dziecko zmieniło mnie niesamowicie. Mam tak ogromne pokłady cierpliwości, że nic nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. Zawsze byłam rezolutnym dzieckiem, nawet mój pijący Tata mnie nie złamał. Oczywiscie były momenty załamania, wstydu przed znajomymi, sąsiadami. Wiadomo, są różne postaci DDA...I w sumie cieszę się, że jestem taka, jaka jestem. Mój tata nie pije już 6 lat, nie mam żalu i wiem(mniej więcej) jakim chcę być rodzicem...Przede wszystkim chcę rozmawiać, okazywać uczucia. Odnoszę czasem wrażenie, że mój Mąż, który wychowywał się w normalnej rodzinie, jest mniej świadomym rodzicem, niż ja. Nie wiem czy to kwestia tego, co przeszłam czy po prostu chęci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świadomość, mąż nie mając obrazu innej rodziny odbiera swoje zachowanie, jako normalne, ty nad każdym gestem i słowem myślisz, gdy coś zrobisz-analizujesz, jest to wynikiem twoich doświadczeń, a nie jego braku chęci.

      Usuń
  25. Cześć też jestem DDA, często cię czytam i też jestem mamą blogerką. Miałam oboje rodziców alkoholików, miałam- bo matka zapiła się w tamtym roku. Z ojcem nie utrzymuję kontaktów, pomimo tego, iż oddzieliłam całkowicie przeszłość od teraźniejszości, czytając twój tekst emocje mną targają. Emocje broniące mojej rodziny, mojego świata, którego nie dam za nic skrzywdzić nikomu. Ja nie krzywdzę, więc nie ma nikt prawa skrzywdzić moich dzieci. Nieba przychyliłabym im :*
    Sorry za spam, jeden z moich blogowych wpisów, czasem coś tam skrobnę, ja już nie nienawidzę, zdążyłam wybaczyć, ale żal w sercu zostanie do końca życia.
    http://kamaszkowo.wordpress.com/2014/05/29/on-jest-alkoholikiem-on-sie-nie-zmieni/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)jestem chyba w gorszym punkcie, doszłam do etapu całkowitego zobojętnienia, zero uczuć, gdy nie ma uczuć nie ma co wybaczać, dlatego nie wybaczyłam.

      Usuń
  26. Jestem DDD, nie potrafię choć na chwilę zapomnieć o ciężkim dzieciństwie, braku miłości, bezpieczeństwa, straciłam ojca w wieku 6lat, a później miałam ojczyma alkoholika, nawet nie przypuszczałam, że tak dużo Nas jest to przykre :( Próbuje pisać o tym na blogu, być może da mi to jakieś małe ukojenie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To liczne grono i mnie powala, poza komentarzami tu taj dostaję dużo wiadomości na fanpage i profil prywatny, od blogerów i znajomych, z grup DDA, bo ktoś linka podesłał... skala spustoszeń w naszych psychikach jest niewybrażalna, a ilość osób, którzy to przeszli nigdy nie zostanie poznana :(
      Łkam na samą myśl, że to dzieje się nadal, rodzice/opiekunowie wciąż dają upust swoim słabościom/uzależnieniom niszcząc młode istnienia, niektóre bezpowrotnie :(((

      Usuń
  27. Ryczec mi sie chce. Jestem rodzicem z syndromem DDA , stanelam w martwym punkcie i nie wism co dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę ci jakoś pomóc? Wśród nas jest Magda, również DDA, cudowna osoba, psycholog z sercem na dłoni, napisz do mnie dam ci kontakt.

      Usuń
    2. Wiem że potrzebuje terapi, czasem czuje się bez silna . Moja dusza cierpi a nie chce aby córki i mąż również cierpieli bo widzą że moje samopoczucie nie jest w dobrej formie . Czasem mam lepsze dni a czasem gorsze najchętniej bym się schowała i tyle.

      Usuń
  28. Czytam twój tekst i wyłączam dzwoniący co chwilę telefon. To moja pijana matka. Dziś nie mam sił wysłuchiwać jej żali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję, moja nigdy nie piła, ale oparcie w niej niestety było żadne :(

      Usuń
  29. Matka regularna alkoholiczka nie pijaca od kilku lat (chociaż mnie się wydaje że jeszcze wczoraj widziałam ją pijana), ojciec popijając. W nocy libacje, wizyty policji i tak wiele lat. A teraz ja zostałam matką, moi rodzice się ogarneli i są przykladnymi dziadkami a ja im nie wybaczylam szczególnie matce. I łapę się na wybuchach gniewu na krzykach braku cierpliwości zmienności nastroju. Najgorsze ze jak patrzę na syna to przypomina mi się co moi rodzice wyczyniali ze mną i gorycz rośnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz już świadomość własnej, wypracujesz w sobie kontrolę nad swoimi emocjami, prawdopodobnie nie całkowitą, ale już wiesz że możesz się zmienić. Jeśli nie jesteś w stanie sama sobie pomóc pisz do mnie dam ci kontakt do cudownej psycholog-ona zrozumie, nie oceni, wesprze, powodzenia, przytulam.

      Usuń
    2. Dodatkowy problem ze teściowa stale zagląda do kieliszka i o ile mój mąż umie jej powiedzieć zeby nie dzwoniła, nie przychodziła do nas w takim stanie to u mnie jest ten strach, taki chory szacunek ponad wszystko który rodzice wbili mi do głowy

      Usuń
    3. Jaki szacunek? Do pijaka? Odpuść. Wygarnij jej co myślisz i zapowiedz, że po kielichu nie ma wstępu do twojego domu.

      Usuń
  30. Powiem tylko tyle: doskonale wiem, o czym piszesz i co czujesz...

    OdpowiedzUsuń
  31. Jestem DDA.Pisałam kiedyś o tym tak ogólnie. Mama odeszła od ojca jak miałam 7 lat..po 11 latach koszmaru. Mówi się, że małe dzieci nie pamiętają. Ja pamiętam. Nawet za dobrze. Picie, bicie, upokarzanie. Za często widziałam jak ojciec bił i mnie też się czasem dostało. Jego zachowanie zostawiło we mnie ślad. Po 20 latach dokładnie pamiętam dzień w którym mama powiedziała dość. Ojciec się nachlał i zaczął mnie dusić, sąsiad przyleciał i pobił typa. Sąsiad z żoną pomogli nam wtedy. Wysłali za swoje pieniądze do moich dziadków. 3 godziny czy więcej w pociągu. Mama płakała a ja bałam się się płakać. Ojciec tego nie lubił.
    Dziadkowie bardzo się starali mi pomóc, naprawdę. Ale to co się we mnie działo.... Całe życie nie potrafię zapomnieć piekła, tego że bił mamę a potem udając ukochanego męża chciał dzwonić po pogotowie.
    Mama odeszła, a ojciec 20 lat nie interesował się nami. Jak byłam w ciąży wysyłał listy, szukał kontaktu. Nie chciałam. Nie wybaczyłam.
    Zmarł na dworcu mimo że miał dom. Pewnie był pijany. Na pogrzeb nie pojechałam.
    Jako nastolatka aniołem nie byłam. Charakter mam trudny i to bardzo. Ale mąż rozumie. Obiecałam sobie, że moje dziecko nigdy nie poczuje tego strachu jaki czułam ja. Że nie będzie się bało krzyku, awantur. Minęło tyle czasu i dalej trudno mi zapomnieć.
    Pracuję dalej nad poczuciem własnej wartości, nad tym by trochę bardziej otworzyć się na ludzi, być bardziej opanowaną. przy synu jestem spokojna...

    OdpowiedzUsuń
  32. tez jestem DDA (ojciec alkoholik, mama całe zycie bita, zastraszana) jestem mama.. kocham syna ponad wszystko.. wydaje mi się ( może zabrzmieć zadufanie) jestem dobrą mama, pomimo przeszlości jeszcze ( i mam nadzieje ze tak zostanie) nie krzykłam, nie uderzyłam mojego dziecka ( ma 18 mies) ale moj partner.. on jeste chyyba, na pewno alkoholkiem, w tyg nie pije ale w weeknedy.. bez piwa ani rusz.. poczatki, jedno, dwa, trzy.. teraz 20:00 a on pijany spi.. nie awanturyje sie, nie bije.. ale pije.. oglnie z wygladu jeste identyczny jak moj ojciec.. wysoki, chudy, krzywy nos i nawe postawa jak sie nachla.. identyczna.. prawda to ze dda szukaja "wzroca" tego blednego.. bo mialam wpsaniałego faecta zero alko, sprzatał, gotwał, wynosił smieci, ja klaksałam on skakał.. i co zrobiłam.. zostaiwalm go.. bo .. bo był ( dla mnie) ciota.. a wcale tak nie bylo.. był jest i bd wspaniałym mężczyzną a kobieta która uwije sobie z nim gnizado, bedzie najszcześliwasza kobieta na świecie.. a ja.. ja pokutuje za tego dobrego i dziekuę bogu za syna.. on jest moim sercem, życiem.. dla niego istniejeje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z bagażem doświadczeń nasze charaktery tylko się wypaczają, jesteśmy trudnymi towarzyszami życia,nie musisz karać się za to, że odeszłaś od dobrego człowieka i być z kimś, kto przypomina ci o złym domu, zacznij od nowa, dla siebie i synka.

      Usuń
  33. Naoglądałam się takich rodziców, ich dzieci. Jeśli to nawet mnie osobiście nie dotyczy to strasznie boli. Jesteś silna kobietą i wspaniałą matką

    OdpowiedzUsuń
  34. Ważny tekst. Osobiście przeszłam terapię, miałam to szczęście, że po niej było mi dane zostać mamą. Dziś nadal zdarzają mi się błędy, w tym "największy" - krzyk. Ale dzięki samoświadomości i koncentracji na teraźniejszości, bez uciekania w przyszłość - radzę sobie bardzo dobrze i mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumna. Pozdrawiam ciepło i dziękuję za tekst :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Witam, przeczytałam cały wpis dotyczący DDA i czegoś tu brakuje. Dobrych słów o DDA. W świecie, gdzie jestwysoki procent uzależnień właśnie DDA kreują rzeczywistość. Są także odpowiedzialni, kreatywni, znają swoją wartość, wrażliwi, często są dobrymi przywódcami etc... Nie należy się naznaczać i ubierać w ramy negatywizmu:) Jestem DDA ale to nie znaczy że życie ze mną jest złe, to że mam cechy które są dla mnie samej ciężkie, deprymują mnie wśród ludzi któzy nie mieli rodzica alko. Jest wiele innych zaburzeń które dają gorsze skutki niż bycie DDA. Pozdrawiam. Gabriela. DDA, kiedyś współuzależniona, terapeuta.

    OdpowiedzUsuń
  36. Ojciec mojego lubego zaczął pić gdy ten skończył 17 lat. Ojciec który przez całe życie był wzorem, przyjacielem i autorytetem stacza się na samo dno i nie daje sobie pomóc, matka "pilnuje" ojca (podobno żeby nie pił, tak na prawdę sama kupuje mu alkohol), jest całkowicie uległa,na każde jego zawołanie, podejrzewamy że popija razem z nim.
    Role w domu się odwróciły, teraz to dzieci (a jest ich 3) są odpowiedzialne za utrzymanie domu i wszystko to co rodzice powinni zapewniać swoim potomkom. Nie potrafią odejść, mimo że wszyscy są już pełnoletni, bo przecież rodzice ich potrzebują i bez nich nie dadzą sobie rady.
    "Mój" ma ogromne problemy z pewnością siebie, do tego stopnia że bał się iść na najgłupszą rozmowę kwalifikacyjną bo przecież "jest nikim i do niczego się nie nadaje". Teraz zaczyna się podnosić, pracuje w branży która go pasjonuje, widzę jak każdego dnia rośnie jego pewność siebie, jak pracuje nad sobą. Jestem z niego dumna, każdego dnia coraz bardziej, i mam nadzieje że któregoś dnia będzie na tyle silny, żeby z tego domu odejść. Póki co, po prostu jestem z nim.

    OdpowiedzUsuń
  37. Dziekuje za ten artykul. Jestem DDA i DDD. W obcym kraju (UK) bo chcialam uciec od tego ,co bylo zle. Okazuje sie ,ze przed soba uciec nie potrafie. Jestem matka, zawodze moje dziecko. Wlasnie majac 4lata powiedziala mi wczoraj, ze nie chce byc matka taka jak ja, ze bedzie lepsza. Powtorzyla slowa, ktore wypowiedzialam o samej sobie- ale zabolaly bardzo, bo wiem ze nie jestem dobra matka. Nie umiem kontrolowac moich emocji, brak mi konsekwencji w pracy nad soba, a i ostatnie 4 lata to najciezsze lata mojego zycia. Brak mi przyjaciol, zrozumienia rodziny, wytrwalosci i nie ma w poblizu grupy DDA. Zycie ciagle podklada pod nogi jakies przeszkody-smierc ojca, totalna katastrofa finansowa, partner ktory zawodzi, ale trwam przy nim, bo jest swietnym ojcem, a ja boje sie samotnosci- bylam samotna tyle lat...A teraz niby z nim, ale we mnie pustka. Zapeniam ja gownianym jedzeniem,wiec tyje niemilosiernie.Boje sie,ze juz bardzo skrzywdzilam moje dziecko, takie upragnione i kochane, na ktore czekalam tak dlugo. Nie radze sobie i nie mam nikogo, kto rozumie i moze mi pomoc/pokierowac w jakims kierunku :( bardzo jest mi ciezko, najbardziej z powodu tego,ze nie jestem matka ktora mialam byc, ze krzycze na moje dziecko zbyt wiele i ze ona juz mnie ocenila :(

    OdpowiedzUsuń
  38. Teraz przychodzi czas na życie a nie – jak było wcześniej – przetrwanie.
    Ślad dzieciństwa pozostaje na zawsze.

    http://enterprisehouse.pl/w-strone-doroslosci-pozegnanie-z-etykieta-dda/

    OdpowiedzUsuń
  39. To ja już chyba wiem,skąd u mnie odruch uciekania...Z domu nie zwiałam nigdy,ale mojemu Mężowi nie raz...kiedyś zdarzało się to często-przy wielu kłótniach (które tak naprawdę zawsze były kłotniami z mojej strony,bo tylko ja byłam w nich aktywna),kiedy dochodzilismy do takiego momentu,że każde z nas zacietrzewilo się zbyt bardzo,żeby pierwsze wyciągnąć rękę, po prostu uciekalam-z domu,z samochodu,byleby zostać sama. Teraz mamy dwójkę dzieci i nauczyłam się nad tym panować.

    OdpowiedzUsuń
  40. Jestem DDA, psychiatrzy i psychologowie mówili, że mogłabym książkę napisać. Poznałam chłopaka 6 lat temu z raczej "normalnej" rodziny. Zapierałam się rękami i nogami, żeby się nie zakochać. Gdy po ok. 8 miesiącach znajomości wyznał mi miłość poczułam, że mam serce (jakby wcześniej tam był tylko kamień). Po tym wyznanie długo nie musiał czekać aż w końcu i ja przyznałam, że też go kocham (a był to dla mnie nie lada wyczyn - jakbym mówiła "to teraz możesz wbić mi nóż w serce). Za dwa miesiące mamy pierwszą rocznicę ślubu - jestem szczęściarą, że miał do mnie tyle cierpliwości i wyrozumiałości. Kłócimy się czasem jak każdy, ale szybko też się godzimy, bo nie potrafimy ze sobą nie rozmawiać czy być na siebie źli. Oboje mamy wady, ale jak na razie te problemy które musieliśmy pokonać umocniły nasz związek jeszcze bardziej. Teraz myślimy o dziecku, mąż nie ma rzadnych wątpliwości, ja mam ich tysiące. Chcę, ale tyle rzeczy można zrobić źle, że ten fakt mnie meeega przeraża. Dużo rozmawiamy, mąż stara się opowiadać mi jak to będzie cudownie, a ja wciąż widzę jak niewiele potrzeba żeby zrobić coś źle. Wciąż muszę się kontrolować żeby nie powielać zachowań z domu i żeby mówić co czuję. Na razie uświadomiłam sobie, że chcę ale się boję, tylko co dalej... :-/

    OdpowiedzUsuń
  41. Wiele lat nie wiedziałam, że to jaka jestem to dzięki mojemu tatusiowi. Nie dzięki genom czy wychowaniu, bynajmniej ! Dzięki wódce głównie. Staram się być dobrym rodzicem i tak jak każdy popełniam błędy, ale jestem świadoma tego co robię źle i pracuję nad sobą.
    Nasza rodzina to rodzina w skrócie: DDA i 2 razy ADHD. A może i 3 razy ADHD, czas pokaże. Mimo tego, nie poddajemy się i walczymy o uśmiech każdego dnia :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  42. https://www.znanylekarz.pl/blog/dda-ddd-czas-na-zmiane/ - poczytajcie i uwierzcie w to, że można życ normalnie. DDA wcale nie są gorsi od innych! Pani Ewa Guzowska doskonale o tym wie, dlatego umówiłem się do niej na terapię. Po kilku wizytach byłem innym, lepszym człowiekiem.
    gorąco polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Cześć

    Widzę komentarze samych kobiet. Ja 3 miesiące temu zerwałem z dziewczyną. Niedawno odkryłem dlaczego nie chciałem zamieszkać, dlaczego 4 lata mówiłem że nie chcę mieć dzieci. DDA. Wszyscy mają mnie za typowego skurwiela bo zerwał. Bo dziewczyna została okrutnie zraniona przez to rozstanie. Teraz odezwałem się robiąc jej nadzieję na powrót. Nie wiem czy robię dobrze. Brakuje mi jej ale czytam i nie wiem co tak naprawdę do niej czuję. Chcę jej pomagać bo jest wrażliwą, dobrą osobą, chcę jej ciepła. Ale czuję że nie pasujemy do siebie. Ona lubi grono swoich przyjaciół. Co weekend picie z umiarem przy stole. Ja lubię samotność lub przebywanie tylko z nią, podróże, muzykę. Czuję się przytłoczony kiedy siedzę z nimi przy stole. Czy powinienem pozwolić jej zapomnieć? Czy jest szansa że zrealizuję w koncu marzenia? Czy jest szansa że będę mieć energię do życia? To zmęczenie codziennie denerwowało mnie i ją.

    OdpowiedzUsuń