"Choćby cię smażono w smole,
nie mów co się dzieje w szkole"
Powiedzenie uczniowskie.
Wpajali mi je odkąd pamiętam,
zarówno rodzice, jak i nauczyciele.
Żyliśmy w zakłamaniu,
stary system ciążył niczym kłoda,
niedopuszczalne zachowanie nauczycieli było traktowane, jako norma.
Pierwsze zderzenie z brutalna dyscypliną zafundowała mi wychowawczyni klas 1-3.
W sumie nie tylko mi, całej klasie
oraz
poprzednim rocznikom.
Każdy z nas musiał mieć prostokątny, drewniany piórnik,
tłukła nas nimi po rękach.
Darła się na nas niemiłosiernie,
tragała za uszy i nie raz przyłożyła drewnianą linijką wisząca obok tablicy.
Nawet dyrektor się jej bał.
Nikt nie zgłaszał problemu-stara szkoła.
W liceum miałam dwoje nauczycieli mających swoje zasady,
mocno odbiegające od powszechnie przyjętych.
Klasa pierwsza. Biologiczno-chemiczna.
Fizyk na dzień dobry powiedział:
"przenieś się".
Zignorowałam. On nie.
Co lekcję pytał mnie ze wszystkiego.
Odnosiłam wrażenie, że poza cholerną fizyką niczego innego się nie uczę.
Zdałam poprawkowy na koniec roku,
wymusił też na mnie i dyrektorze szkoły przeniesienie do klasy, w której nie uczy.
Klasa druga. Humanistyczna.
Niefortunna zmiana klasy i profilu. Okazało się, że muszę nadrobić rok niemieckiego.
Co zrobić? Nadrobiłam.
Wtedy dyrektora olśniło:
"nie zgadzają ci się języki! przenosisz się do innej klasy"
Trafiłam do matematyczno-fizycznej.
TEN fizyk dostał szału, bo drugi na półrocze wystawił mi czwórkę.
Ostatnie, co od niego usłyszałam, to:
"tak tego nie zostawię!!! to podważanie mojej oceny!!!"
W połowie roku szkolnego wróciła z macierzyńskiego matematyczka,
ona również na dzień dobry powiedziała:
"ty, ty, ty i TY (tu wskazując na mnie) zmienicie szkołę,
w tej nie zdacie"
Dwie dziewczyny przeniosły się od razu.
Ja zostałam walczyć z wiatrakami...
Dziś jest nie do pomyślenia, by jakikolwiek nauczyciel gnębił, wymuszał lub terroryzował ucznia.
20-30 lat temu była to norma, nauczyciel budził strach.
Pamiętam koleżankę, która wciąż była prowadzana do łazienki i szorowała twarz,
bo nauczyciele darli się na nią, że jest umalowana
(miała naturalnie czarne rzęsy i brwi przy stosunkowo jasnych włosach).
Po każdej przerwie broniliśmy kolegi przed biciem,
nauczycielka zakazała biegania, jeśli ktoś po przerwie przyszedł z wypiekami dostał cyrklem lub linijką.
Jeden z uczniów tak się bał tego bicia, że zawsze siedział całą przerwę pod klasą,
na dźwięk dzwonka dostawał wypieków,
nasze przekonywania, że nie biegał nic nie dawały...
Żadna z dziewczyn w klasie nie nosiła kolczyków,
targanie przez nauczyciela za uszy skutecznie od tego odwodziło.
Oby te metody nigdy nie powróciły.
Co skłoniło mnie do wygrzebania starej historii o szkole?
Wczorajsze zebranie i wystąpienie pani dyrektor naszej placówki.
W tym roku w naszej szkole wdrożony zostaje program przeciwdziałania przemocy.
Uczniowie mają czuć się bezpiecznie i mogą zgłaszać każdy problem do wychowawcy lub pani dyrektor.
Rodzice zachęcani są do rozmów z dziećmi, by zawczasu wychwycić ewentualne nieprawidłowości.
Jak widać, nawet po 20-30 latach w pamięci zostają złe wspomnienia,
oby u naszych dzieci było ich jak najmniej.
23 komentarze
W mojej szkole był dwu punktowy regulamin :
OdpowiedzUsuńPunkt 1 Nauczyciel ma zawsze racje!
Punkt 2 Jak masz wątpliwości patrz punkt 1
Też mieliśmy taki regulamin.
Usuńw podstawówce była jakaś nauczycielka co biła linijką po rękach,dostałam tylko raz,ale nawet nie pamiętam czego uczyła :P
OdpowiedzUsuńnie wiem,może to źle zabrzmi,ale jak dzieciak bał się nauczyciela to miał do niego szacunek,teraz młodzież może za przeproszeniem nasrać nauczycielowi na głowę i nic się z tym nie robi,nauczyciel nie jest w ogóle szanowany...
Zgadzam się z tym, że obecnie jest zbyt duża seoboda w relacjach uczeń-nauczyciel, niestety popadliśmy ze skrajności w skrajność.
UsuńDobry nauczyciel nigdy nie pozwoli sobie na popadanie w żadną z tych skrajności. Szkoda tylko, że ludzi z powołaniem i talentem jest w szkolnictwie tak niewielu. Pozdrawiam.
Usuńpikfe również tego żałuję.
UsuńTeż mam kilka nieprzyjemnych wspomnień z czasów szkoły średniej. Liczyło się nazwisko i kto jest twoim rodzicem, czytaj czy lekarz lub prawnik, no ostatecznie nauczyciel. Szkoła bardzo się zmieniała przez ostatnie 20, 30 lat - zgadzam się. A może to przede wszystkim rodzice się zmienili i nie traktują już nauczycieli jak "świętych krów", na których i tak nie mogą mieć żadnego wpływu?
OdpowiedzUsuńZmieniło się ogólne podejście do wychowania, dawniej nie do pomyślenia było powiedzieć do rodzica na ty, obecnie te relacje są bardzo swobodne, również w szkole.
UsuńChyba się cieszę, że nie trafiłam na tzw. starą szkołę. Teraz mi się wydaje, że nie jest to aż tak nasilone, jak kiedyś, jednak nie wszyscy nauczyciele pałają miłością do uczniów.
OdpowiedzUsuńP.
Obecnie znaczna część nauczycieli ma w głębokim poważaniu uczniów, kiedyś również mieli ich tam tylko z okazaniem większej pogardy, oczywiście nie wszyscy,znam wielu wspaniałych pedagogów.
UsuńOj tak... przez mojego nauczyciela matematyki zawaliłam pierwszy rok w liceum i musiałam przenieść się do innej szkoły. Na dzień dobry poinformował mnie, że zamierza udowodnić jakim jestem debilem. I udowodnił. Do dzisiaj (a minęło 16 lat) trzęsie mnie na słowo: matematyka.
OdpowiedzUsuńNóż sam się w kieszeni rozkłada :(
UsuńJa w sumie nie mam takich złych wspomnień z żadną szkołą do której chodziłam. To co złego pamiętam, to w zerówce nie słuchałam pani i dostałam klapsa w dupsko. I pamiętam to do dziś! A poza tym to nigdy mnie żaden nauczyciel ani nie straszył, ani nie bił, moich kolegów czy koleżanek też nie. Ale będąc w 8 klasie pamiętam jak jeden z kolegów tak wkurzył nauczyciela plastyki, że ten normalnie uderzył go w twarz i popchnął na żeberkowy kaloryfer mocno! Później była afera na całą nasza miejscowość!
OdpowiedzUsuńChyba nawet w "moich czasach" skrajne przypadki były napiętnowane, ale kontrolne klapsy, czy ciąganie za uszy były normą.
UsuńW szkole podstawowej miałam nauczycielkę od matematyki, która podczas odpytywania przy tablicy - kiedy ktoś miał problem z jakąkolwiek operacją matematyczną, brała za włosy i tłukła głową o tablicę!!
OdpowiedzUsuńNienawidziłam matematyki chociaż nigdy nie zostałam tak upokorzona przez nią na lekcji.
W liceum zaś były dwie nauczycielki (od biologii i chemii) "stare panny" bądź singielki, które lubiły znajdować sobie ofiarę gnębienia..i przepytywać wzdłuż i wszerz.
Ty Bożenko widzę, że miałaś pod górkę! :/
Po komentarzach widzę, że nie ja jedna.
UsuńPamiętam nauczycielkę muzyki z podstawówki, do dziś na myśl o niej dostaję gęsiej skórki.. Starsza (już wtedy) kobieta, szarpała każdym, kto próbował się jej sprzeciwić czy nie miał np zadania domowego. W gimnazjum i szkole średniej wszystko było tak jak być powinno. Prawie, bo niektórzy nauczyciele dawali sobie wejść na głowę.
OdpowiedzUsuńMój wychowawca w szkole średniej miał z nami luźny układ, ale po lekcjach- na Pan, ale można było z nim o wszystkim pogadać, jednak kiedy mieliśmy polski- był lekki terror :)
Przed podjęciem jakiejkolwiek pracy z dziećmi powinny chyba być bardzo rygorystyczne, kilkuetapowe badania psychologiczne.
UsuńW każdej szkole był taki nauczyciel, tylko nie zawsze się na niego trafiało. W podstawówce jakoś mi się upiekło (gnębiony był kto inny), w liceum diabli wiedzą dlaczego akurat na mnie uwzięła się historyca. Musiałam mieć spięte włosy, bo inaczej mnie za nie ciągnęła i wyrzucała z klasy. Przepytywanie, obelgi, kąśliwe uwagi, na porządku dziennym. Milczałam, chciałam zdać do następnej klasy. Ale w drugiej było jeszcze gorzej... siadła mi psychika. Miałam fart, w tej samej szkole uczyła moja daleka ciocia. Pożaliłam się jej, jak to wygląda i choć zabroniłam jej cokolwiek mówić, chyba nastawiła przeciwko historycy wszystkie inne nauczycielki (miałam opinię dobrego i pilnego dziecka, chyba dlatego tak się inni wkurzyli) no i wobec oporu całej szkoły i zabójczego wzroku ciotki - odpuściła. Ale nadal czasem mi się śni, jako koszmar.
OdpowiedzUsuńDlatego miejmy nadzieję, że takie metody nie powrócą, bo niestety popsdsmy ze skrajności w skrajność, albo terror, albo samopas.
UsuńMnie na szczęście ominęły złe przygody z nauczycielami,byłam typem kujona a to chyba znacznie ułatwiało funkcjonowanie w szkole. Na studiach pani z logiki prawie wszystkim udowodniła że jesteśmy głąby,głośno dziwiła się jak mogę pracować z osobami niepełnosprawnymi,skoro nie rozumiem podstaw logiki. Wyjaśniłam pani na czym polega logika osób niepełnosprawnych,podając mocno skrajne przypadki osób z chorobami psychicznymi.Na koniec dostałam -3 z odpowiednim komentarzem.. Moje dzieci,zwłaszcza córka mają cudownych (to chyba też specyfika szkoły ) nauczycieli. Myślę że moi uczniowie (praca nauczyciela przedszkolnego) nie mają złych wspomnień,skoro mimo upływu lat mówią na ulicy dzień dobry. Pozdrawiam Magdalena :)
OdpowiedzUsuńOby te czasy już nie wróciły... Za moich lat szkolnych nie było już przemocy fizycznej ale byli nauczyciele, którzy potrafili znęcać się psychicznie. Też wryli mi się w pamięć.
OdpowiedzUsuńTacy nauczyciele to wielka porażka szkolnictwa :(.
Usuń