Lubimy prezenty-wszyscy, choć może czasem jesteśmy zażenowani wartością i czujemy się zobowiązani do rewanżu-lubimy. Dzieci szczególnie czekają na te wymarzone ale również na "nieplanowane" z przedszkola, szkoły, zakładu pracy od rodziców, TFU!, od Mikołaja-choć już nie podtrzymuje wiary w niego u starszej dwójki.
Będąc w szkole byłam zazwyczaj rozczarowana zawartością paczki na mikołaja, moja zawsze należała do tych skromnych, po latach dowiedziałam się, że prezenty kupowali rodzice, kto co zdobył, kogo na co było stać. Ciężkie lata 80te.
Do dziś pamiętam mój wstyd, gdy pan mikołaj zapytał mnie o tabliczkę mnożenia, a ja ze stresu mało nie zemdlałam. Miała 8 lat i zapomniałam w panice ile to jest 4x4.
Prezent od babci również nie był zagadką: szara torebka po cukrze, w niej kilka katarzynek (lukrowane ciasteczka), jakiś lizak, czekoladki 10 zł (wcześniej równowartość). Choinka tam zawsze stała na szafce nocnej, ubrana co roku jednakowo. Każda bombka i papierowa ozdoba miała swoje miejsca od zawsze. Wypasem na przegryzkę były chrupki kukurydziane, które babcia wydzielała nam jedną paczkę na wizytę.
Były też imprezy zakładowe. Poczta Polska była jeszcze instytucją państwową. Poczta i telekomunikacja były jedną firmą. Stamtąd paczki były WYPASIONE, przez duże W. Cała reklamówka łakoci. Choć niektórzy chyba zapomnieli, że całą przyjemność w rozpakowywaniu i obecnie sieją oburzenie na "bogate" paczki w placówkach edukacyjnych /Oburzenie, bo dzieci dostały bombę cukrową/. Co było w zakładowych paczkach? Ciężkie wtedy do zdobycia pomarańcze, żelki haribo chyba z pewexu, jakaś szynka konserwowa oraz baryłki z alkoholem. Tak-zarząd wybierał prezenty. Do dziś pamiętam, jak z paczki wyspały się dwie cytryny, a mama obrała, zasypała cukrem i kazała zjeść-do tej pory uwielbiam.
Do czego zmierzam? Nikt nie myślał o cukrze w cukrze, nadwadze, sztucznych barwnikach (były?).
Mikołaj, paczki, zabawa, integracja. Na miarę czasów-wypas.
Nadal zakłady pracy organizują paczki dla dzieci pracowników, są po brzegi napakowane słodyczami. Nie ma w nich pomarańczy i bananów, dziś jest to ogólnie dostępne, ale radość z odpakowania nadal jest. Nie ma już zabaw jedzenia jabłka ze sznurka bez użycia rąk, za wygranie którego dostałam książkę "Dlaczego woda jest mokra, czyli odpowiedzi na głupie pytania". Mikołaj jest ubrany staranniej i nie śmierdzi fajami, wystawy sklepowe bardziej zachęcają do zakupowego szaleństwa, żyje nam się lepiej. A paczka zakładowa? Niektóre zakłady dają talony inne gotówkę, paczka według własnego "widzimisie", czy jest z niej tyle radości, co kiedyś?
Jak jest u was? Dostajecie paczki czy talony?
29 komentarze
MOJA MAMA ZAWSZE WRACAŁA Z DWOMA REKLAMÓWKAMI, W JEDNEJ KIEŁBASY, SZYNKI GROSZKI ITP. JAK NA ZDJĘCIU, A W DRUGIEJ SŁODYCZE, CAŁA PAKA! GDZIEŚ MANDARYNKA SIE PRZEWINĘŁA, COLA CAO, DO TEJ PORY PAMIĘTAM TE OPAKOWANIE... A I KINDER JAJO!
OdpowiedzUsuńChyba w jednej z paczek był ptyś u mnie ;)
UsuńOj pamietam mikołajki zakładowe paczki pachnialy pomarańczami kawą i szynką krakus . Kiedyś nie bylo nic i dla tego cieszyliśmy sie rarytasami dzis wszystko jest i trudno zadowolić czymkolwiek
OdpowiedzUsuńDzisiejsze dzieci niewiele ciesz, ale i tak wole obecne czasy ;)
UsuńA ja jednak z tamtych czasów cos bym zachowala chociazby magie świąteczna
UsuńJa też pamiętam tata przynosił dwie reklamowy. Ale była frajda. Raz tak się objadlam że mało się nie po....., pojechałam do rygi ��. Raz nie zawsze dwa nie często. Na codzień nie ma u mnie slodyczy ale raz na jakiś czas pozwalam moim chlopakom na szaleństwo, sobie zresztą również. Tak więc w poniedziałek dotrze paczka z mojej pracy i będziemy się dopieszczać. Natomiast mam wrażenie, że żyjemy w dziwnych czasach.
OdpowiedzUsuńAnka
Jednego roku założyłam się z bratem, że jak zjem całą swoja paczkę jednego dnia to on mi odda swoją, zjadłam, odchorowałam, zjadłam jego ;) Łakomstwo jest we mnie nadal.
UsuńMój tata też takie przynosił ;) Ale u męża w pracy nadal dostaje się paczki ze słodyczami dla dzieci na Mikołaja :)
OdpowiedzUsuńU mojego były bony, teraz gotówka.
UsuńU nas nie ma :) Nie kupisz, nie masz;)
OdpowiedzUsuńAle moja mamcia brała mnie na mikołajki zakładowe, chcesz się pośmiać z moich wspomnień zapraszam na notkę z początku grudnia :)
Bardzo chętnie :)
UsuńOj pamiętam,też tata takie przynosił:-))Teraz wiele zakładów oszczędza i poprostu nie dostaje się nic.My akurat mamy szczęście,że mąż pracuje w porządnej firmię i paczki dla dzieciaków będą,a dla nas będzie indyk i szampan,więc bardzo się cieszymy z tego i doceniamy:-)
OdpowiedzUsuńŁał, hojny Mikołaj.
UsuńMąż dzisiaj przyniesie paczki z pracy. Ktoś napisał, że w dziwnych czasach żyjemy. Zgadzam się. Moim zdaniem nie cieszymy się z drobiazgów - szukamy dziury w całym.
OdpowiedzUsuńMój tato co roku przynosił wypasione siaty ze słodyczami ze swojego zakładu pracy. Szkoda, że u męża w pracy nie ma czegoś takiego jak paczki czy talony, ale to jest wojsko, więc oni takich rarytasów nie mają.
OdpowiedzUsuńKażda firma ma swoją politykę.
UsuńPamiętam te czasy :) Miałam to szczęście, że dostawałam aż dwie paczuszki :) Tata pracował w prywatnej firmie i tam były mega duże paczki, wypchane najlepszymi słodyczami, Mama - pracownik państwowy też dostawała nieco mniejszą, ale pełną słodyczy, pomarańczy i mandarynek paczkę. Uwielbiam wspominać te chwile :) Chyba najbardziej wyczekiwałam właśnie na te paczki, choć raz w roku mogłam jeść te wszystkie słodycze na raz, bez ograniczeń :D Haha :D Teraz bywa różnie, niektóre zakłady pracy nie robią już paczek, a dają po prostu jakieś pieniądze zamiast tego lub zwyczajnie paczek nie ma. Jednak radość dzieci jest naprawdę bezcenna na widok takich słodkości. Dziś Zuzia ze żłobka wróciła z paczką od Mikołaja - batoniki, kinderjajo i inne słodycze, oczy błyszczały jej z zadowolenia, to naprawdę miłe, kiedy dostajesz coś z zaskoczenia :)
OdpowiedzUsuńGaba też dziś wróciła z prezentem-nagrodą za kolędę po angielsku, brały udział kl I-VI, a ona-drugoklasistka drugie miejsce zajęła :))).
UsuńPamiętam ... Tata zawsze dostawał do domu jedną i dla każdego z nas (a dziewięcioro nas w domu było) osobno <3 Teraz, mąż w pracy nie dostaje nic. Takie czasy, że pracodawcy szkoda paczkę, bon, czy premię nawet dać. I to nie żeby raz nie dostał, taką ma po prostu firma politykę, że nie daje. Zresztą, na spotkania integracyjne (takie się zdarzają) zapraszani są tylko pracownicy. Bez osób towarzyszących.
OdpowiedzUsuńSpotkania integracyjne tak w każdej firmie- tylko dla pracowników, w niektóryvh zdarza się dzień rodziny w okolicach 1go czerwca.
UsuńOj Bożenka pamiętam takie paki od mikołaja ;-) mój brat zawsze wyjadal mi słodycze! Do dziś dokładnie pamiętam zapach tych paczek i tą radość :-) A nasze dzieci mają co chcą i się nie cieszą, bo nie takie...
OdpowiedzUsuńNie było nic, mama w ramach słodyczy blok robiła i wafle dżemem przekładała, a my czekaliśmy, aż to zastygnie ;).
UsuńPamiętam, paczki od moje mamy z pracy i zabawy mikołajkowe, to były czasy ;D. Cała reklamówka słodyczy, jak wracaliśmy do domu, to mam nam zabierała paczki i wydzielała słodkości, żebyśmy się z siostrą nie pochorowały. Ile to człowiek miał radochy.
OdpowiedzUsuńDla Frania niestety nic nie dostałam, za to mój małżonek dostał kasę, przelewik na konto :D. Rodzica cieszy, dziecko już trochę mniej.
Również pamiętam paczki jakie przynosił tata ze swojego zakładu pracy. Przeważnie były to pomarańcze i mnóstwo słodyczy. Później jak ja wyrosłam a prezenty dostawał mój brat, znajdywały się tam nawet puzzle. W moim zakładzie pracy są bony. Dzisiejsze czasy są o niebo lepsze od tych, kilkadziesiąt lat temu, bez dwóch zdań. Jednak kiedyś, choć było ciężko zdobyć cokolwiek, ludzie bardziej cieszyli się, świętowali. Dziś ludzie są zepsuci, wybredni, narzekają z byle powodu. Smutne :(
OdpowiedzUsuńA moje dzieci w paczkach znajdą oprócz zabawek i słodyczy również pomarańcze, mandarynki i orzechy :)
cóż nas paczek nie ma, teraz jest koperta na święta
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJa jednego roku dostałam całą torbę szynek, kiełbas i innych wędlin, no ale wtedy pracowałam w zakładzie produkującym wędliny;-)
OdpowiedzUsuńIleś lat temu tata dostawał z pracy paczkę ze słodyczami i nikt nie przeżywał, ze za dużo słodyczy. Wiadomo przecież, że nie je się tego na raz.
OdpowiedzUsuńM.
Były, były, ale za bardzo ich nie pamiętam szczerze mówiąc. Bardziej pamietam prezenty od cioci, w których zawsze były orzechy. Nawet jak byłam już nastolatką nadal były!
OdpowiedzUsuń