Posiadanie potomstwa wydobywa z nas głęboko skrywane pokłady kreatywności. Nie mówię to o grach i zabawach, choć często życie pokazuje, że funkcjonowanie w rodzinie to niekończące się podchody i berek. Przebiegłość i spryt pełnią funkcje obronne przed przenikliwym wzrokiem potomstwa. Poczucie humoru bywa wręcz zbawienne, a nerwy trzymane na wodzy polecane co najmniej do czterdziestki najmłodszego. Rodzic musi być, jak kameleon, wróżka, batman i pogodynka.
Oto 10 rzeczy, które opanowaliśmy do perfekcji:
1. Przenikanie do łóżka.
Kiedy nadejdzie wreszcie upragniony moment snu potomstwa w pełni szczęścia udajemy się do sypialni. Od momentu dotknięcia klamki eliminujemy wszystkie dźwięki: wstrzymany oddech, skarpetki na stopach dla wyciszenia, przenikanie pod pościel w nadziei nie skrzypnięcia sprężynami.
2. Bezgłośne odpakowywanie batoników.
Każdy z nas ma czasem ochotą na coś słodkiego, na samą myśl zostajemy oblegani przez wyczuwające słodycz potomstwo. Po stracie ulubionej czekolady, batonika, śliwki w czekoladzie, snickersa, milki.... zaczynamy specjalizować się w nie szeleszczeniu. Asekuracyjnie przesypujemy płatki śniadaniowe do pojemnika druga ręką wyciągając batonik z opakowania.
3. Posiłki z przyczajki.
Każdy potrzebuje energii. Jak wiadomo daje ją choć na chwilę cukier. Dlatego, gdy z pełnym sukcesem odpakujemy batonik i nadal jesteśmy jego posiadaczami musimy go jakoś zjeść. Nie jest to sprawa prosta. Pomiędzy jednym, a drugim gryzem zjawa się zawsze któreś z dzieci z pytaniem nieciepiącym zwłoki oraz dodatkowym: co jesz? Dlatego wskazane jest ukrywanie małych kawałków batonika w szafkach, kredensach, szufladach (małych, czytaj na jeden kęs).
Możecie oczywiście spróbować kupić również dzieciom i zjeść razem z nimi, ale po 17 próbie zrozumiecie dlaczego to mija się z celem (zanim rozpakujecie swój baton, sępy po pochłonięciu swoich przydziałów będą zebrać o twój).
4. Spożywanie wszystkiego na zimno.
Rosół, mielone, pomidorowa, zapiekanka, pizza, frytki, kawa-legenda głosi, że ponoć powinny być spożywane na ciepło. Nie wierze w bajki, rzeczywistość wygląda inaczej.
5. Sprzątanie w dwie minuty.
Dom to nie przebrana dżungla, lwy, tygrysy, dzikie zwierzęta,obrastają w siłę wraz z trzodą chlewną. Informują od rana, iż Noe wybudował arkę, a kwadrat jest zielony. Klocki z 17 różnych kompletów dokładnie wymieszane z puzzlami, pampersy rozpakowane z mega paki, mokre chusteczki dokładnie rozłożone na podłodze (72szt-właśnie kupiłam nowe). Rozlany na podłodze sok, rozgnieciony na sofie banan. I telefon: "dojeżdżam do Chynowa, będę za dwie minuty". Tu mamy pole do popisu i mogłabym zawstydzić perfekcyjną panią domu. Te dwie minuty wystarczą, by dom lśnił. Nawet banan szybciej się zeskrobuje. Nie ważne, że w schowku na pościel upchnięte wszystkie zabawki, mokre chusteczki pomagają na wszystko: plamy z soku, owoce na łóżku, kurz na szafkach. Resztę pakuję w reklamówkę, wszak czymś buzię wytrzeć dziecku trzeba ;) "Czy ty czasem śpisz? Jesteś jakąś maniaczką, jak można mieć tak czysto przy dzieciach? One w ogóle czymś się czasem bawią?"-doceniła.
6. Ogólna wada wzroku i słuchu.
Czasem lepiej nie widzieć i nie słyszeć tego, co robią nasze pociechy. Wraz z funkcją rodzica nabywamy ostre stępienie widzenia i słyszenia, jest to niejednokrotne zbawienne, gdyż chroni nasze i tak wątłe zdrowie psychiczne.
7. Przyjaźń z panią ze spożywczaka.
Tu należy zapoznać się z panią Krysią. Ona zawsze bez puszczania niedyskretnego oczka potwierdzi, że lizaki zarezerwowała mama Olka, bezy są ohydne, a brokuła to najlepszy przyjaciel dzieci.
8. Pogłębiające się zdziwienie.
Do pierwszych trzech lat swojej kochanej pocieszki, na wszystko reagujesz: "o! jak pięknie niunia zrobiła!", kolejne trzy lata: "niemożliwe, moje dziecko by tak nie postąpiło", od wieku szkolnego przestajesz dziwić się czemukolwiek.
9. Prasowanie wybiórcze.
Zaczynając swoją drogę życiową kobiety, matki prasowałam wszystko, nawet skarpetki, pościel, piżamy. Po woli skarpetki i majteczki odeszły bez prasowania, po kilku latach i spojrzeniu wstecz śmiech mnie ogarnia. Pościel i piżamy i tak tyłkiem się wyprasują, koszulki można ładnie rozwiesić, a zakończenie roku szkolnego to w końcu nie aż takie wielkie święto, uprasuję tylko kołnierzyk koszuli.
10. Relaks w warunkach ekstremalnych.
Hamak, delikatne promienie słońca przebijają się przez liście, kawa z bitą śmietaną posypana czekoladą, truskawki i czereśnie, milka z orzechami, cisza spokój.... Znasz to uczucie? Ja też nie kojarzę.
Spodobał ci się tekst? Polub mnie i poleć innym
120 komentarze
Macierzyństwo w pigułce :D kto sie z tym nie zgodzi to albo udaje albo nie jest świadom co sie dzieje
OdpowiedzUsuńZdecydowana większość ludzi udaje, a obraz lukrowego macierzyństwa jest nam serwowany przez sprzedawców złudzeń.
Usuńwłaśnie...
Usuń"Podaję wam gorzkie pigułki w słodkim lukrze. Pigułki są nieszkodliwe, trucizna jest w tej słodyczy." jakoś mi się skojarzyło.
UsuńAnonimie, nie wiem, czy mnie poczytujesz, czy trafiłeś/aś przypadkiem z cytatem, jedną z moich największych miłości są własnie "Myśli nieuczesane" St.Leca <3
UsuńPunkt 10 -super !!!! Jako mama trójki diabełków podpisuję się również pod resztą:)
UsuńHamak został zeżarty przez mojego psa-nawet on wie, jak mnie zrelaksować ;).
UsuńAlbo ma w nosie i tego nie robi. Od lat nie tknęłam żelazka, burdel miałam przed dzieckiem (w zasadzie teraz jest większy porządek, bo czasem umyję kuchnię z nudów), podgrzewam jedzenie w mikrofali.Spac mogę gdziekolwiek, moje dziecię jak już zaśnie, to ją co najwyżej głośna wiertara obudzi, poza tym można spokojnie rozmawiać, skrzypieć, szeleścić. I najlepsze - nie jem batoników, bo są za słodkie, błeh. Chyba nie wiem, jak to być matką. ;)
UsuńDo zimnego jedzenia można się przyzwyczaić. Jako maniaczka prasowania przy jednym dziecku dawałam radę, teraz opracowałam sztukę wywieszania bez efektów gniecenia prawie do perfekcji :)
OdpowiedzUsuńKobiety chcące mieć potomstwo powinny zapoznać się z Twoim wpisem.
Pozdrawiam.
pomyślę nad wydaniem w formie broszurki i umieszczania w poradniach planowania rodziny ;)
Usuństanowczo powinnas to zrobić :)
UsuńWypisz wymaluj nasz dzień powszedni :D A jak wczoraj stwierdziłam że mam to w d... i o 10 poszłam dalej spać (tak, w dzień, tak, focha miałam na męża,tak, zostawiłam go samego z dziećmi) to o 12 obudził mnie okrzyk: Mamooooo!! Ciocia przyjechała :D
OdpowiedzUsuńA w domu armagedon :P
Domyślam się, że sprzątnęłaś zanim na schody weszła?
UsuńAż tak to nieeeee :D Miotłą do kuchni wszystko zagarnęłam, sprzątnęłam robiąc kawę ;)
Usuńzapewne z przepyszną szarlotką :)
UsuńPunkt 6 muszę sobie przyswoić, faktycznie szkoda zdrowia psychicznego ;) /Mariola
OdpowiedzUsuńPonoć małżeństwo leczy z tych ciężkich przypadłości, dla macierzyństwa są zbawienne ;)
Usuńmi czasem te 2 minuty nie wystarczą na posprzątanie :E zwłaszcza że jak w jednym sprzątam w drugim szaleje tajfun :-))
OdpowiedzUsuńW warunkach ekstremalnych wystarczą, ale łapię doła, gdy sprzątam dwie godziny, a oni wracają do stanu sprzed w dwie minuty.
UsuńJa też, cała sobotę sprzątam, w niedzielę udaję, że nie widzę, a w poniedziałek odsyfiam jak towarzystwo do przedszkola i szkoły pójdzie.
UsuńA ja sprzatam i sprzatam i sprzatam... jak mi nabrudza to mam nerwa, a jak pojada do babci i nie musze sprzatac,.to mam nerwa, ze ich nie ma i dom taki pusty...KOCHAM MOJE LOBUZY I WOLE SPRZATAC NIZ TESKNIC ZA NIMI...
UsuńPoniedziałek to również mój dzień odsyfiania, tylko, ja robię to w warunkach ekstremalnych, przy dwójce maluchów.
UsuńMiałam napisać komentarz...ale wyszedł długi, toteż pokuszę się o rozszerzenie i maleńką polemikę u siebie na blogu, pozwolisz?
OdpowiedzUsuńOczywiście, czekam na wpis :)
UsuńJuż jest (Linka dać?)
Usuńchyba znalazłam pierwsza ;)
UsuńNo poza drobnymi szczegółami, to równie dobrze ja mogłabym napisać. Brawo! Strzał w dziesiątkę, choć i kolejne dziesięć punktów też zapewne byś wyprodukowała, nie? Oj nie zrozumie tego ten, kto nie ma dzieci... Dzięki z tekst. Po przeczytaniu znów poczułam, że nie jestem w tym szaleństwie sama!
OdpowiedzUsuńchyba czas na kolejne super umiejętności rodzica :)-czyli będzie nowy
UsuńTe wszystkie umiejętności opanowałam do perfekcji :) To jest o mnie :) Mąż do perfekcji opanował otwieranie bezszelestne batoników :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKażdy w rodzinie ma jakieś talenty ;)
UsuńJa wciaz sie nie nauczylam jesc bezszelestnie paluszki....:) zawsze mnie znajda...
Usuńpaluszki bez chrupania? chyba nie wykonalne ;)
Usuńleżąc na hamaku, z zamkniętymi oczami obawiam się o siebie. podleci taki sęp ni z tego ni z owego czapnie hamak, a ja leżę plackiem na ziemi, a zwycięzca szyderczym śmiechem ogłasza zwycięstwo! :D
OdpowiedzUsuńu nas by to nie przeszło, jak już nastanie taki dzień, ze położę się na hamaku i faktycznie w nim poleżę, lepiej żebym nie spadła, bo on na stelażu,mogłoby to być dosyć niemiłe spotkanie ;)
UsuńŚwietny tekst! Gratuluję ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam przy jedzeniu (w pracy mogę spokojnie zjeść śniadanie! ;)) i oplułam z radości monitor.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ratujący głowę tekst :D
praca poza domem ma jednak plusy-śniadanie w spokoju :)
UsuńMój monitor również ucierpiał ;)
Usuńza szkody spowodowane nagłymi wybuchami śmiechu nie odpowiadam ;)
UsuńRewelacja ! Smialam sie sama do siebie, bo to takie moje :-)
OdpowiedzUsuńŚwietne! ;)
OdpowiedzUsuńIdealnie nie idealni rodzice ;-)
OdpowiedzUsuńPoprawilas mi humor z rana :-) dziękuję!
Opanowałam już 1,3 i 4. 5 to już wersja dla bardziej zaawansowanych ;)
OdpowiedzUsuńSamo życie, ale ujęte rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńJak jak się kiedyś bujałam na huśtawce ogrodowej relaksując się, przyszedł Jaś i pacnął mi błotem, które właśnie utworzył w piaskownicy obok ...
OdpowiedzUsuńznaczy dba o ciebie, kąpiel błotne dobre na cerę :)
Usuńale sie usmialam czytajac ten tekst bo u mnie ( a jestem matka dwojki dzieci) sprawy wygladaja identycznie..po prostu ciesze sie ze na taki wpis trafilam, poprawilas mi Kolezanko humor bo myslalam ze ja mieszkam w dzungli heheh pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńnas matek Tarzanek jest więcej ;)
UsuńOoo, poczułam się jak w domu.
OdpowiedzUsuńDo dzisiaj nie rozumiem czemu syn wszystkie chusteczki z opakowania wyciąga i walają się po całej chacie. Jest jakieś miejsce gdzie można je schować bezpiecznie?
Dobrze że u nas w mieście czasem festyny są. Dziecko ma radochę od rana do wieczora a mieszkanie bezpieczne.
http://matkadzika.blogspot.com/2014/06/zamiast-bajki-w-tv.html
We wsi też bywają festyny, jest dom kultury z dodatkowymi zajęciami, , ale pztry moim stadzie to i tak mało ;).
UsuńUwielbiam refleksje nad batonikiem... Juz myslalam, ze to tylko ja jestem "wyrodna" matka... A tu widze, ze po prostu zyciowa konicznosc z podjadaniem, eeee, nie, pozywianiem sie i uzupelnianiem energii!
OdpowiedzUsuńDekalog piekny, jakze prawdziwy :) pozdrawiam xx
Ja tez tak myslałam o sobie i miałam wyrzuty sumienia ze wcinam po kryjomu ,teraz juz nie mam:-)
UsuńNo wiecie, ze ja tez zawsze cichaczem wciagam batoniki myslac jaka ja wredna strasznie jestem? Jak dobrze wiedziec, ze nie jestem sama :)
UsuńNie mam wyrzutów sumienia, gdy wyjadam swoje, gdy oni jej znaleźli pożarliby bez mrugnięcia okiem.
UsuńRechocze od rana nad punktem ósmym, ze łzami w oczach , bo już nie dziwię się niczemu-tata szkolniaka.
OdpowiedzUsuńW sumie nie ma tego złego... takie zdziwienie zastępuje lifting ;).
UsuńJa tylko jeszcze dodam że zamiast batonika świetnie sprawdzają się cukierki czekoladowe :) W sam raz na raz do buzi :)
OdpowiedzUsuńwłasnie odkryłam kuleczki czekoladowe nadziewane rumem-na jeden kęs i dobre na wieczór ;)
UsuńŚwietnie napisane. Z jednej strony zabawne, a z drugiej daje do myślenia :-))) Chociaż u mnie nie ma cichaczem jedzenia słodyczy:-))
OdpowiedzUsuńSama prawda :)))
OdpowiedzUsuńBoooskie, Bożenko :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję młoda mamusiu :)
UsuńJako matka trójki dzieci( w tym bliźniaki) podaje łapę. Zgadzam się ze wszystkim.
OdpowiedzUsuńBatoniki należy połykać w całości z prędkością światła ;)
OdpowiedzUsuńchyba te mini ;)
UsuńJa zostaję na tym blogu! Po prostu jest boski! Przejrzałam kilka notek wstecz i stwierdzam fakt,że MUSZĘ dodać go do obserwowanych bo później musiałabym go długo szukać.
OdpowiedzUsuńhttp://klauddkablog.blogspot.com/
ja pasuję stanowczo do pkt 3 i 9 jako perfekcjonistka :D
OdpowiedzUsuńOstatnio moje dwie gangreny zostawilam same, wzięłam książkę i poszłam do drugiego pokoju, wszelkie próby wtargniecia dzieci w mój świat kwitowałam - nie interesuje mnie to.
Bily się, kłócily, darły, bawiły, przytulały i nawet na koniec posprzątały. HA :)))
Mama Ania
ostatnio córka skwitowała moja opowieść o książce słowami "chyba żartujesz, przecież ty nie czytasz książek",mówię, "czytam", a ona "kiedy?", "jak śpicie"-chyba zacznę się barykadować w sypialni w dzień ;)
UsuńTo jest dobry pomysł :D w końcu jakoś musza ze soba funkcjonować a ja nie zwariować :)
UsuńMama Ania
Rozpakowanie bezszelestne snickersa mam opanowane do perfekcji, a Twój post jak zwykle trafiony i jak zwykle "przepijany" zimną kawą ;)
OdpowiedzUsuńTa zimna to kro do mrożonej-polecam.
Usuńkilka mam opanowane do perfekcji jeszcze mam czas o grudnia by dopracować resztę zanim drugi bąbel się urodzi:)
OdpowiedzUsuńTo dopisz do tego jeszcze akrobacje pomiędzy.
UsuńPrawdziwa prawda.
OdpowiedzUsuńMy mamy jesteśmy lepiej wyszkolone niż żołnierze Marin's :)
Mamuśka z tą kawą u Ciebie to jednak chyba nie tak :P Codziennie nam serwujesz pyszności tzn sobie ja napawam się tylko widokiem! :D I mimo iż często nie piszę, widzę wszystko! :D Ewelina W.
OdpowiedzUsuńJestem przebiegła, nauczyłam dzieci pić inkę ze spienionym mlekiem, zanim wydoją swoje kawusie, mam czas na własną :))))
UsuńPięknie wypromowany post :) Miło zobaczyć go na jednej ze stron polubionych na FB
OdpowiedzUsuńDla mnie to mega wyróżnienie, szczęście w sercu od rana :)
UsuńHa ha ha Bożena wszystko się zgadza! :)
OdpowiedzUsuńWitam z przyjemnością po raz pierwszy. Jako mama trójeczki brzdąców, uśmiałam się do łez. Punkt po punkcie. Strzał w 10!
OdpowiedzUsuńWitam, nową czytelniczkę :)
UsuńCo prawda to prawda :P post pisany o 5.34 :P
OdpowiedzUsuńkto by tam się czasem przejmował ;)
UsuńTakie prawdziwe :)
OdpowiedzUsuńZnam to znam i to z doświadczenia hahahhaa
OdpowiedzUsuńA ostatnio zrobiłam kawę wzięłam ostatnie ciastko i schowałam się na korytarzu aby w spokoju i ciszy zrelaksować się. Dziecię młodsze bawiło się w salonie a dziecię starsze oglądało bajkę w kuchni.
Hej ja tez wszystko wycieram mokrymi chusteczkami i chodze z torebka na pieluchy i zbieram śmieci. A jak Malý wchodzi do kuchni wpycham caly kes do buzi.pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHahaha.szczera prawda :) strzał w dziesiątkę z każdym z punktów.nie ma to jak kryć ostatnie ciasteczko,bądź kawałek mamy aby chociaż troszkę się osłodzic :) u nas dochodzi jeszcze czasami do całodziennego trzymania potrzeby skorzystania z toalety. W tym jestem mistrzynią!
OdpowiedzUsuńto też , zwłaszcza, jak mam je dwie-boję się, ze zostawiając je na 20 sekund same albo zrobią coś sobie nawzajem, albo dom zrujnują
UsuńHaha, no rewelacja. Sama bym tego lepiej nie ujęła. A z tymi batonikami to jak bym siebie widziała :)
OdpowiedzUsuńŚwietne !
OdpowiedzUsuńWeszłam tylko na chwilę, ale na pewno będę zaglądać.
Jako również mama trójki zgadzam się z każdym z punktów - powinnaś Koleżanko wydrukować i w poradniach K rozdawać :D
Pozdrawiam.
wszystko się zgadza :P dlatego ja poranną kawę piję w kubku termicznym by nacieszyć się jej ciepłem :D
OdpowiedzUsuńpozdr i zapraszamy na nowe kąty do nas :P
dlatego rozkochałam się w kawach mrożonych ;)
Usuńja mam jedno, drugie w drodze już w zasadzie na wylocie i się zastanawiam, jak to będzie?!!? o.O z jednym już prawie osiwiałam, ale mała robi za 3, taka ruchliwa. :D
OdpowiedzUsuńWszystko fajnie, ale mam kłopoty ze zrozumieniem - dom nie jest przebraną dżunglą (co to jest "przebrana dżungla?), lwy, tygrysy i dzikie zwierzęta, a co to jest "brokuła", to już zupełnie nie wiem. Fajnie by było, gdyby tak przed opublikowaniem czegoś poprawić podstawowe błędy, łatwiej by było czytać.
OdpowiedzUsuńjeśli masz problem ze zrozumieniem włącz tłumacz google, a moje dzieci nie jadają męskiej odmiany brkuła-koniec tematu
UsuńJa mam Panią z warzywniaka. Na pytanie mojego trzylatka: Pani czy jest bamba (czyt. Mamba)? Odpowiedziała ostatnio wbijając we mnie pytający wzrok: A ma być?
OdpowiedzUsuńPanie z warzywniaka górą (Y) :)
Usuńhahahaha zauważyłaś, że trzy punkty są o żywieniu?! taaaak! gdyby nie to byśmy dawno z głodu umarły!!!
OdpowiedzUsuń:D
to nasz instynkt samozachowawczy ;)
UsuńNie wiem, czy już to gdzieś pisałam, ale to bardzo dobry tekst.
OdpowiedzUsuńMiło parsknąć śmiechem na koniec dnia (2:21). Czekam na drugą część. :-)
:-)
oczywiście pojawi się
UsuńDodałabym jeszcze jedzenie na stojąco, chodzenie na palcach, spanie w każdej pozycji :)
OdpowiedzUsuńSpanie w pozycji półwiszącej-opanowałam do perfekcji.
UsuńNie opanowałam otwierania batonów bez szelestu, ale za to potrafię zapakować i wypakować zmywarkę bez żadnego dźwięku, to chyba też się liczy. No i oczywiście robienie kilku rzeczy na raz i gotowanie obiadu jedną ręką, bo druga dziecięciem zajęta:-)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst!
O dzięki wszystkim bóstwom świata, że już nie ten wiek. Ale tak było i nie zostanie zapomniane.
OdpowiedzUsuńJa przerobiłam pkt 1, pkt 3, pkt 5, pkt 7 (nie ma to jak zakupy bez kolejki :)), a o prasowaniu zapomniałam z dniem urodzenia się pierwszego syna :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetnie ujęte, ja bym jeszcze dodała egzystowanie bez snu ;). Myślałam, że pobijam wszelkie rekordy jako oddany pracy, niepoprawny pracoholik, kiedy przychodził termin oddanie jakiegoś projektu. Ale z Franiem to jest o kilka leveli wyżej.
OdpowiedzUsuńU nas najgorzej z podjadaniem, synek nie ma jeszcze 1,5 roku a jak tylko usłyszy lub zobaczy, że coś jem, biegnie do mnie powtarzając ama-ama!
OdpowiedzUsuńU nas najgorzej z podjadaniem, synek nie ma jeszcze 1,5 roku a jak tylko usłyszy lub zobaczy, że coś jem, biegnie do mnie powtarzając ama-ama!
OdpowiedzUsuńhehe super trafione 10 punktów...EH skąd ja to znam ...sprzątanie w 2 minuty hihih
OdpowiedzUsuńnie mam dzieci ale miałam trójkę rodzeństwa ;) Jak moja mama radziła sobie z 4 dzieciaków, w tym z 3 w podobnym wieku nie wiem i ją podziwiam :) ale to prawda porządek robiła ekspresowo, oczywiście my jej pomagałyśmy :)
OdpowiedzUsuńZnam to :) i to sprzątanie za pomocą chusteczek! Nie wyobrażam juz sobie inaczej :)
OdpowiedzUsuńJako rodzic opanowałam wiele sztuk szybkiego sprzątania ,robienia zakupów czy wykonywania kilka rzeczy jednocześnie ;)faceci tego nie potrafią jak my ;)
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze jedno - spanie w prawie każdej możliwej pozycji (czytaj na fotelu z dzieckiem na kolanach, przy włączonym telewizorze i zapalonym świetle) i zasypianie w ciągu kilku sekund od przyłożenia głowy do poduszki. Ale też wybudzanie się na najmniejszy odgłos dziecka. No i robienie 10 rzeczy na raz ;)
OdpowiedzUsuńWszystko się zgadza:) Fenomenalne spostrzeżenia:) Super tekst!
OdpowiedzUsuńKiedyś znalazłam czekoladę truskawkową w kredensie u rodziców, kiedy szukałam swojego paszportu. Głupio mi było pierwszej otwierać, więc stwierdziłam, że poczekam, aż rodzice to zrobią i wejdę wtedy do pokoju, a szczerze mówiąc - liczyłam nawet na to, że zaproszą mnie, żebym się poczęstowała. To się nigdy nie stało, chociaż czekolada zniknęła z kredensu. Zachodziłam w głowę - KIEDY???
OdpowiedzUsuńAż do dzisiaj.
Podpisuję się pod każdym punktem, no może za wyjątkiem prasowania, bo odkąd jestem matką prasuję wszystko, ale pewnie wkrótce to się zmieni, bo nie jestem fanem tej czynności. Ja stosowałam metodę prasowania wybiórczego, gdy jeszcze pracowałam. W koszulach prasowałam tylko przód i kołnierzyk, bo pod żakietem i tak nie było widać reszty ;)
OdpowiedzUsuńGenialne i życiowe :D
OdpowiedzUsuńO tak, ja się właśnie uczę cichego odpakowywania cukierków, chociaż moja ma za dobry słuch. Zwykle więc takie słodkości zostawiam na wieczór, gdy już spi
OdpowiedzUsuńWieczorne odbicie sobie całego dnia, lubię to :)
Usuń