Córka od września będzie dumna pierwszoklasistką. Dziecię żądne wiedzy książki szkolne przegląda, czyta, zachwyca się. Matka zagłębiając się weń mniej zachwycona z minuty na minutę coraz mniej.
Na co komu tyle dodatkowych książeczek, ćwiczeń, instrukcji dla rodziców, tekturowy !!!!! "laptop", mazak do zmazywania na sucho, do pisania po folii ( noż! q...! ,chyba każdy mazak nadaje się do pisania po folii i można go zetrzeć ).
Książek, podręczników,ćwiczeń, pierułek, a wszystko za jedyne 200zł. Na co to komu???????????? To pierwszak ma się uginać pod ciężarem wiedzy bezużytecznej? Mniej się nauczyłam mając jedno ćwiczenie i zeszyt? Podejrzewam, że każdy rodzić ma na zbyciu ok 700zł na start do szkoły na swojej pociechy + drobne koszty komitetu,ubiory i tysiąca składek niezbędnych do bycia uczniem.
Nie żeby matka jakoś szczególnie biadoliła, stać ją na edukację jej dzieci, tylko w głowę zachodzi na co komu te wszystkie dodatki, pierdy i kilogramy zawalające plecak.
Młody sprzedając książki sprzedał od razu kilka ćwiczeń praktycznie nieużywanych, zapewne niezbędnych do edukacji
Wyciąganie kasy od rodziców na podobno bezpłatną naukę w polskich szkołach.Oczywiście co roku inny zestaw podręczników, żeby absolutnie nie można było odkupić od starszej klasy,jakoś obłęd.
Szkoło witaj, rzecze matka
10 komentarze
Taaa... Moje dzieci jeszcze nie zaczynają edukacji szkolnej, ale już się boję co to będzie...
OdpowiedzUsuńObłęd!
ach!
żeby jeszcze chociaż połowa z tego była faktycznie potrzebna
Usuńco mają powiedzieć rodzice dzieci, których po prostu nie stać na wszystko? przecież do książek ( 1klasa pakiet podstawowy, angielski,religia- 300zł ) dochodzi plecak, worek, kapcie na zmianę, strój gimnastyczny, dziecko musi mieć ubranie do chodzenia, buty, kurtkę...
wycieczki szkolne, teatrzyki....
w niektórych przypadkach bilet miesięczny ( tak jak my na wsi do szkoły ponad gimnazjalnej musimy już dojechać) - młody 1 liceum,kierunek warszawa
polskie szkolnictwo, bezpłatna edukacja
państwo chyba próbuje zaniżyć poziom wiedzy podstawowej do minimum wypuszczając w świat nieuki za to otoczone kolorowymi podręcznikami w nadmiarze
U nas w tym roku zerówka...W zeszłym roku w czterolatkach już wymagali książek [!] (kuferek czterolatka). O tym co będzie w szkole,ostatnio myślałam.Na szczęście przestałam,bo chyba bym osiwiała...
OdpowiedzUsuńmoja jako trzylatka miała pakiet książek ( czytanki, liczanki i jakieś inne ) do tego angielski),w zerówce podobnie + książka do religii i wyprawka
Usuńja za ksiazki z pierdułkami dałam przeszło 300 zł, okulary na 3D nie wiem na co dziecku...a potem mamo plecy mnie bolą...
OdpowiedzUsuńa gdzie zeszyty,piórnik,plecak,kredki,plastelina itd... ?
Usuńo matko no chory ten nasz system...........moje dzieci pójdą do szkoły w Niemczech....i chwała,że tych książek jest polowa mniej!!
OdpowiedzUsuńtam to chyba w szkołach,jako w innych cywilizowanych krajach szafki na książki dzieci mają,a nasze mają pod górkę przytłoczone nieco wiedzą dzień w dzień
Usuńdla mnie też jest to nienormalne, czysta komercja i tyle. Tylko szkoda, ze kosztem rodziców:/
OdpowiedzUsuńgdzie te czasy, gdy uczeń przyszedł do szkoły, dostał książki i matka z ojcem jedno ćwiczenie dokupili?
UsuńTo miejsce dla ciebie,
ale zanim skomentujesz pamiętaj, że ten blog to w dużej mierze ironiczne spojrzenie nie tylko na macierzyństwo, pokazane ze specyficznym może, ale jednak poczuciem humoru.