NIE MUSISZ NA SIŁĘ KAMIĆ PIERSIĄ

wtorek, 10 lipca 2018
DOBRA MATKA PODAJE MM

    Ostra nagonka na mus karmieniem piersią rozwija się w najlepsze. Od nawoływania do wyjścia z cienia przeszła do szykanowania matek karmiących mieszankami. Nie neguję dobroci, jakie niesie za sobą naturalne karmienie, ale kiedy wiedziałam, jak jeszcze kilka miesięcy temu kobiety głośno wołały, że chcą decydować o własnym ciele, a teraz te same kobiety odmawiają tego prawa innym, to jest to bardzo słabe.
Kiedy kobieta mówi, że ma dość karmienia, zamiast wsparcia słyszy: "Musisz", "Powinnaś", "Daj dziecku to, co najlepsze", "Nie poddawaj się", "Walcz mimo wszystko"... Drogie panie, wykarmiłam troje dzieci własnych i przy ostatnim dziecku, dodatkową dwójkę dokarmiałam. Własną piersią. Wiem, że to tanie, wygodne i dobre. Jednak sfrustrowana mama, która marzy tylko o tym, by pijawka odczepiła się od niej, nie jest dobrą mamą. Przeszłam ten etap przy drugim dziecku. Nie kupuję pieprzenia, że dziecko potrzebuje bliskości, musi się wytulić oraz matka ma być szczęśliwa, że może karmić. Gówno prawda. Mleka miałam tyle, że mogłam karmić jeszcze kilkoro. Mimo to moje dziecko wisiało na piersiach przez 11 miesięcy. Wyobraźcie sobie przez rok mieć 1.5 minuty na dobę na prysznic i max dwie, żeby iść do toalety. W innym wypadku był wrzask. To dziecko prawie wcale nie spało. W pierwszej dobie złapało dwie godziny snu. Za to wciąż jadło i darło się. Z wiekiem wcale się to nie poprawiło. Zaburzenia snu towarzyszyły nam 8.5 roku. Wyobraźcie sobie dziecko kończące druga klasę, które budzi się z wrzaskiem średnio 5 razy w nocy. Codziennie budzi się ze wschodem słońca i wrzeszczy. Leczenie zaburzeń snu orz nadpobudliwości trwało kilka lat. Wiec, kiedy słyszę, że ktoś namawia kobietę, żeby trwała w koszmarze karmienia, którego nie chcę, czuję wewnętrzny sprzeciw. Wmawianie młodej mamie, że dziecko ma prawo dzień i noc na niej wisieć nie jest normalne. Ciągłe wiszenie dziecka na cycu nie jest normalne.

Nie neguję karmienia piersią. Jest tanie, wygodne, łatwiejsze w obsłudze, zawsze pod ręką, itd, jednak jeśli jest dla kobiety tym, za co nienawidzi macierzyństwa, powinna z niego zrezygnować. KP ma sens, kiedy zarówna mama, jak i dziecko czują się przy nim komfortowo. Jeżeli żadnej ze stron lub jednej nie odpowiada, warto zmienić je na mm. Nikt nie ma prawa oczekiwać od kobiety, że ta zaciśnie zęby i przeczeka. Ona już te zęby zaciskała, kiedy rodziła. Powiedzcie wreszcie głośno światu, że nie każde dziecko jest karmione piersią. Te zdrowe, szczęśliwe i bardzo kochane, wychowane są czasem też na butelce. Nie dlatego, że mamy nie chciały im dać tego, co najlepsze, ale właśnie dlatego, że chciały.

Mama, która zdecyduje się na podanie butelki, jest tak samo dobrą i kochającą mamą. A już na pewno lepszą od obłąkanej, zaszczutej desperatki, która karmi piersią, bo tak trzeba. Nie, nie trzeba. Są inne opcje. Każda kobieta ma prawo do decyzji o własnym ciele. Również do tego, czy poda pierś, czy butelkę.


12 komentarze

  1. Słuszna uwaga. Nic na siłę. Też mam podobne doświadczenia z karmieniem i problemami dziecka ze snem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z bliskości można czerpać przyjemność na różne sposoby, nie koniecznie poprzez kp. Szczęśliwa mama to najlepsza mama.

      Usuń
  2. Według mnie nie powinno się tak kategoryzować matki na dobre i złe ze względu np. karmienia, czy nie karmienia piersią. Pozostawmy to ich sumieniom i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ma sumienie do kp czy mm? Taki sam posiłek. Dziecko nakarmione, przybiera na wadze, rośnie. Gdzie w naturalnym rozwoju sumienie? Serio pytam.

      Usuń
  3. ja generalnie jestem za wyborem. w tej kwestii również. karmienie piersią jest dla dziecka zdrowsze, ale nie uważam że komfort matki jest mniej ważny. w ogóle jestem przeciwniczką zmuszania się. karmienie piersią jest zdrowsze, ale mleko modyfikowane też nie jest żadną trucizną przecież.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przeciwniczką do zmuszania kogokolwiek do czegokolwiek.

      Usuń
  4. Jestem przykładem, że karmienie piersi nie jest dla każdego. Zaczęłam od braku brodawek, które z czasem Córeczka wyciągneła. Potem zaczął się niesamowity ból przy każdym karmieniu. Każdy mi mówił, że to normalne na początku i że jeszcze 2 tyg i przejdzie... Nie przeszło... Wytrzymałam 2 miesiące, gdzie każde karmienie było związane ze stresem i płaczem z bólu, konsultowałam się z 3 położnymi laktacyjnymi, wykonywałam córeczce masaże wyciszające odruch kąsania, miałam co drugi dzień ogromne zastoje, których ani Córeczka ani laktator nie mógł ściągnąć, leżałam z zapaleniem piersi i wysoką gorączką, stwierdzono u mnie objaw Renualda, skończyło się na szpitalu i ściąganiem ropieni, potem znaleźli gronkowca i dali antybiotyk. I dzieki temu antybiotykowi moja przygoda z karmieniem dobiegła końca. 2 miesiące męki- tak moge to skwitować. Zapierałam się, że chce kp, bo to pierwsze dziecko, bo mam duży biust i jest tam pokarm, bo chcę dać to co najlepsze. Myślę, że gdyby dłużej to potrwało to mogłoby się to skończyć jakąś depresją, bo wspominam te 2 miesiące, jako coś okropnego... Teraz Córeczka je mm, jest szczęśliwa, pogodna, spokojna, tak samo jak i ja. Dziewczyny, Nie ma co się zapierać na siłę.

    Pozdrawiam,
    Szczęśliwa Mama

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały artykuł. Bardzo chciałam karmić piersią, w ciąży tyle się naczytałam że myślałam że już wszystko wiem... Rzeczywistość zweryfikowała moje poglądy. Dziś karmię mm, ale jestem przeszczęśliwą mamą i boli mnie agresywne wciskanie mi kp... Jakby rodzaj karmienia czyni z kogoś zła lub dobra matkę.
    Potrzeba więcej takich artykułów jak ten, dziękuję Ci że nie boisz się mówić o tym głośno!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bliskość matki z dzieckiem nie tylko poprzez karmienie piersia moze byc okazywana
    Nic na siłe

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie karmiłam piersią, chociaż bardzo chciałam :). Była duża nagonka na mnie w szpitalu. Niemal wpędzili mnie w depresję. Walczyłam i walczyłam o karmienie piersią, ale dziecko nie chciało ssać, albo possało trochę i było ciągle głodne. Mój kochany mąż w końcu zakończył moją walkę i dziecko wykarmiłam butelką. Teraz ma prawie 4 lata. Rośnie jak na drożdżach i w ogóle nie choruje :).

    OdpowiedzUsuń