NIE BĄDŹ MATKĄ FRUSTRATKĄ!

sobota, 16 lipca 2016


          Kolejna godzina powrotu z urlopu. Wślizgujemy się z korka w korek. Zamiast jazdy autostradą wybraliśmy poczciwą siódemkę. Pominąwszy roboty drogowe, znaleźliśmy się w punkcie kulminacyjnym dojazdu na odtworzenie bitwy pod Grunwaldem. Po kilku godzinach próby przebicia
się, wciąż jesteśmy w okolicy Olsztynka. Dzieci w  aucie szaleją, ale nie śpieszy się nam.  Mamy jeszcze tydzień wolnego. W sumie, Marcin ma. Ja przecież wciąż pracuję. W akcie desperacji skręcamy w lasy. Widoki pozytywnie nastrajają. Zasięgu brak. Może to i lepiej. Szukamy cywilizacji. dziewczyny szaleją wydając dzikie dźwięki, nagrywają wszystko na smartfonie i odtwarzają.  Przynajmniej się nie kłócą.

Skraj miasta. Popularny market, Zatrzymujemy się po bułki, jogurty i wodę. Żeby dzieci odpoczęły od auta, wysiadamy wszyscy. Zapach pieczywa wabi nas. Pakujemy więcej niż nam potrzeba. Na środku stoi nierozpakowana paleta z towarem, z boku koszyk wypełniony po brzegi. Nasz duży kosz zajmuje pół alejki. Skubię kajzerkę. Najpierw słyszę, potem widzę  jazgot i zniecierpliwienie.

- jak idziesz?
- szybciej!
- no rusz się!

Szczupła kobieta z niemowlęciem na reku, prowadzi spacerówkę. Balansując między paletą a koszami. Przed nią chłopiec w wieku Meli. Prowadzi plastikowy wózek na kółkach. Poszturchuje go, popędza. Przeszła dwa metry od wejścia sklepu i cała uwaga kupujących jest zwrócona w jej kierunku.

- no szybciej!
- dalej!
- idź!
- stój, gdzie idziesz?
- idź!

Minęło dwie minuty. jesteśmy zmęczeni. W jej oczach mętlik. Chłopiec wykonuje rozkazy. Wszystko robi źle. Idziemy po jogurt. Zatrzymujemy się, żeby nas minęła. Chodzimy wśród alejek. Idziemy do kasy. Gaba szuka gumki do włosów, Mela spokojnie jedzie na podeście kosza. Otwarte dwie kasy. Kilka minut czekania. Gaba coś mówi na ucho Meli. Ta się śmieje. Mają już swoje tajemnice. Melka jest na tyle duża, że rozumie dowcipy siostry.

- no jak idziesz?!
- stój!
- jak stoisz?
- cofnij się!
- no rusz się!

Jak grom z jasnego nieba spada na nas znów agresywny słowotok. Chłopiec stara się być niewidzialny. Znów robi wszystko źle. Mam wrażenie, że dla matki za głośno oddycha. Nie wytrzymuję:

- musi się pani tak irytować? - pytam
- ale co? ja?
- tak, łazi pani za mną po sklepie i się drze
- nie przyszłam tu łazić za panią
- to ciekawe, bo tylko panią widzę i słyszę

Milknie. Już nie strofuje chłopca. Jej szara twarz zastyga. Siwe pasma znad ciemnej czupryny opadają. Widzę jej zmęczenie i frustrację. Odwracam się. Starsze małżeństwo przede mną z aprobata kiwa w moim kierunku. Chyba wszystkich uwierała ta sytuacja, nikt się nie odezwał. Nie oceniam. Nie chcę oceniać, ale nie było to zachowanie po jednej nieprzespanej nocy. W postawie chłopca widać było, że stara się z całych sił zadowolić matkę. Ona nie wie, co mu robi. To zostaje na zawsze. Mój teść często pyta czemu chodzę po domu bezszelestnie. Taki nawyk z dzieciństwa. Nie rzucać się w oczy. Zniknąć. Kobieto, jeśli to czytasz, zmień się. Nie bądź umęczona życiem. Te dzieci nic ci nie zrobiły. Za to ty robisz krzywdę.

/edit/ Marcin powiedział, że opisałam to źle
Poszedłem po kamizelkę dla Meli. Widziałem już ją na parkingu. Miała dziecko  na ręku. Chłopiec prowadził spacerówkę. Nagle na pustym parkingu słyszę:
-kur.. jak idziesz?
W sklepie nie było lepiej. Bożenka opisała to lajtowo
- idź
- idź szybciej
- dlaczego idziesz tak szybko?
- idź
- stój
I tak w kółko. Szkoda mi tego dziecka.


Podobny artykuł Depresja matki


18 komentarze

  1. Echh a potem zdziwienie że dziecko zamknięte w sobie ze takie nie otwarte na swiat

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak to skomentować :( chyba tylko tyle , że współczuję temu chłopcu i nie chcę nawet myśleć jak jest u nich w domu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nad tym zastanawiam, jak to w domu wygląda :(

      Usuń
  3. Pewnie zostanę tu zaraz zrównana z rzeczywistością, że trzeba cierpliwości do dzieci, że się nie prosiły na świat itp... ale... bardzo często lubimy oceniać, nie widząc nic po za tą chwilą w markecie... Pisze Pani o swoich córkach - spokojnie i bez zarzutów przemieszczają się po sklepie... a ten chłopiec... skąd wiadomo co było na chwilę przed Pani wejściem do marketu, może atak paniki, histerii? Może tej kobiecie się spieszyło do domu, żeby obiad, żeby kolacja, zakupy z drugim dzieckiem na rękach jest średnio komfortowa. Ja osobiście mam dwoje dzieci i jedno i drugie zachowuje się bardzo nie ładnie, nie słuchają się, nudzą itp... na dobrą sprawę najlepiej zostawić je w domu, bo zakupy z nimi to nic przyjemnego, ale nie ma z kim. Są zawsze dwie strony medalu - pamiętajmy o tym. Ona z pewnością też nie była zadowolona z tego, że musi wciąż powtarzać. To nie jest przyjemne jak oczy skupiają się tylko na tobie, ale nie wszystkie dzieci rozumieją, że zakupy robimy tak, a nie inaczej. Nie każdy jest na urlopie i się nie spieszy... Troszkę empatii - chyba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego napisałam, nie oceniam, nawet tego nie chcę. Jednak w zachowaniu chłopca widziałam zasłonkę-niewidkę. To nie jest oznaką chwilowej irytacji rodzica, a długotrwałego działania :(

      Usuń
    2. Zgadzam sie z powyzszym komentarzem. Kto ma dzieci ktore w sklepie dostaja malpiego rozumu ten inaczej moze spojrzec na ta sytuacje

      Usuń
    3. To prawda.Widzimy jedną sytuację,a być moze ta pani była wcześniej w innym sklepie i dziecko tak dało jej popalić,ze miała zszargane nerwy a jak jesZcze ktoś jej dogadał,ze niegrzeczne to tym bardziej mogla mieć dość.Takie życie jedni się czepiają,ze rodzice nie reagują na dziecko a inni,ze reagują za mocno.I tak naprawdę każdy jest dobry do słownej relacji i to z reguły jest atak.Nikt jednak nie potrafi podejść i zapytać np.przepraszam czy potrzebuje pani pomocy? Nie Tego nikt nie zrobi.Najłatwiej zaatakować.Bo dla mnie słowa,że się drę są atakiem.

      Usuń
    4. Iwona. Miałaś kiedyś kontakt z dziećmi z dysfunkcyjnych domów? One od razu rzucają się w oczy, jak wiesz na co patrzeć. To nie była jednorazowa sytuacja patrząc na zachowanie chłopca.

      Usuń
  4. Po części zgadzam się z poprzedniczką. Każde dziecko jest inne ja jeszcze rok temu zakupy z moim dzieckiem to była przyjemność. A dziś robię wszystkie zakupy w biegu i z listą. moje dziecko w sklepowym wózku usiedzi kilka sekund. wierci się, wstaje, ściąga wszystko z półek, próbuje powyciągać produkty z wózka a do tego krzyczy. Czasem tak przeraźliwie że ludzie patrzą na mnie jakbym dziecko torturowała. I pewnie nie raz ktoś chciał zwrócić uwagę. bo przecież nie możliwe żeby dziecko tak krzyczało z własnej woli. A jednak... Wracam ze sklepu zmęczona i nie powiem bywałam zirytowana kiedy jednocześnie płaciłam za zakupy, pakowałam je i uspakajałam młodego który właśnie wstawał lub wywalał mi rzeczy które były już spakowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są raczej dwie różne sprawy. Chciałaby Pani, żeby Pani partner traktowal Pania tak jak owa matka to dziecko? Dziecko to też czlowiek. Maly bezbronny czlowiek i tym bardziej nie zasluguje na takie traktowanie!

      Usuń
    2. To są raczej dwie różne sprawy. Chciałaby Pani, żeby Pani partner traktowal Pania tak jak owa matka to dziecko? Dziecko to też czlowiek. Maly bezbronny czlowiek i tym bardziej nie zasluguje na takie traktowanie!

      Usuń
    3. Ten chłopiec nie odezwał się nawet słowem.

      Usuń
  5. Pamietam z dziecinstwa jak rodzice gdzies wychodzili, a ja zostawilam z bracmi. Nie lubilam byc sama wiec ten czas spedzalam u nich w pokoju kiedy grali na komputerze, ogladali tv. Tez siedzialam cicho jak w czapce niewidce zeby mnie tylko nie wyrzucili. Ale teraz, wspominam to ze smiechem jednak kiedy sytuacji dotyczy dzieci i rodzicow, czyli naszych wzorcow to juz tak smieszne nie jest, to juz zostaje w dziecko do konca zycia, tak jak piszesz...jestes dorosla a poruszasz sie bezszelestnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem co się dzieje z tą matką, ale żal mi dziecka. Niestety, z podwórka często słyszę to samo. Dzieci sobie, mamy udające że piją napój sobie. Z każdą chwilą leci coraz więcej ku*W, nikt tego nie sprawdzi na co idzie 500+. W piekarni taka krowa nie kupi dziecku nawet bułki kiedy prosi... Zboczyłam z tematu, ale uważam że niektórzy nie powinny mieć dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  7. To prawda że różne są sytuacje, że dzieci potrafią dopiec ale tu to dziecko nie zasłuzylo na takie rozkazy czy nakazy.To tylko dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Takie kobiety jak opisana wyżej nie powinny mieć dzieci. Robią maluchom ogromną krzywdę, a potem są zdziwione czemu dziecko zamknięte w sobie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Niektórzy nie zasługują na to, żeby być rodzicami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam parę takich matek na osiedlu. Biedne dzieci. Na szczęście klepanie wszędzie, gdzie się da o szacunku dla najmłodszych jakby coś zmieniło. Kilkanaście lat temu takich matek była większość, więc nikt nie zwracał uwagi. Ostatnio coś się zmieniło. Nadal przeważa warczenie na dzieci, ale jakby nieco ciszej, bez wyzwisk. Nadal są krzyki z drugiego końca zabaw, ale też widuję coraz więcej rodziców bawiących się razem z dziećmi. Idzie ku dobremu, tylko trzeba czasu. Może ten chłopiec będzie lepszym tatą, niż jego mama mamą.

    OdpowiedzUsuń