ŻAŁUJĘ, ŻE MAM DZIECI!

wtorek, 24 listopada 2015

                                                                                                                                                                                        
 

        Tak osobiście i emocjonalnie jeszcze nie pisałam. Pierwszy raz może okazać się nieco nieudolny, jednak od kilku dni intensywniej niż zwykle czuję strach.  Boję się własnych myśli...
   
Miałam szesnaście lat, gdy pierwszy raz w mojej głowie pojawiła się myśl o dziecku. W wieku lat siedemnastu poznałam ojca mojego pierworodnego. Mając osiemnaście wyszłam za niego za mąż, rok później urodziłam syna. Ciąża, choć od początku zagrożona okazała się szczęśliwie donoszona. A facet okazał się tak toksyczny, że szkoda na niego nawet tej linijki, którą właśnie mu poświęciłam. Nie było łatwo, ani przyjemnie, jednak miałam już dziecko. Miałam kogoś, kto mnie kocha.

Plan nie był najlepszy, jednak do jego realizacji i ponoszenia konsekwencji byłam gotowa. Kilka lat później poznałam poznałam męża. Rozwodziłam się właśnie z byłym. Chłodna kalkulacja. Sytuacja rokująca rychły koniec czegoś, co się nawet nie zaczęło. Jednak kiedy los mimo wszystko dawał i znaki, że to TEN poddałam się rozwojowi wydarzeń. Po przejściach, z trzeźwą oceną przyszłości zdecydowaliśmy, że chcemy mieć wspólne dziecko. Moje marzenie o córce zaczęło być realne. Związałam się z człowiekiem, z którym jestem do dziś. Kolejna zagrożona ciąża spędzona w szpitalu. Po kilku latach pragnienie dziecka okazało się tak silne, że zaczęliśmy snuć plany. Wiązało się to ze zmianą trybu życia, badaniami i... staraniami. Ciąża przebiegała książkowo. Choć czasem słyszałam pytania: "po co ci to było? masz dwoje odchowanych dzieci, a teraz znów pieluchy", "troje dzieci, na co ci tyle?" było cudownie.

        Chyba stabilizacja rodzinna i finansowa pozwoliły mi na realizację marzenia. marzenie, które biega po mieszkaniu, świeci wesołymi oczami i rozbraja nas wesołym usposobieniem. Każde z dzieci kocham inaczej. Najstarszego miłością dojrzała i wymagającą, starszą córkę miłością trudną i pełna poświeceń, najmłodszą miłością entuzjastyczną i radosną. Mam dzieci. Jednak z perspektywy czasu wiem, że był to skrajny egoizm. Każdego dnia zamartwiam się o nie, o ich przyszłość i bezpieczeństwo, o czym pisałam TU. Wydarzenia w kraju i na świecie nie napawają optymizmem. Tak bardzo żałuję, że zdecydowałam się na nie, bo nie znam przyszłości. Czy zdołam je ochronić przed złem tego świata? Czy zdrowie i siłą pozwolą mi na to, by dbać o nich, aż będą umiały same o siebie się zatroszczyć? Ten strach nie daje mi w nocy zasnąć.

   
                                               
                   

26 komentarze

  1. Mam takie myśli każdego dnia - i teraz kiedy tak bardzo pragnę trzeciego dziecka i oglądam dzisiejsze wiadomości to wiem że nie jest to dobry pomysł...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam dobrze to pragnienie, ten wewnętrzny przymus. Czy dziś podjęłabym te decyzje, które podejmowałam? Myślę, żę strach by mi nie pozwolił...

      Usuń
  2. eeeeeeeeeee myślałam że napiszesz że załujesz że masz dzieci bo coś tam... bardziej hardcorowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beata, tego nie żałuję, żałuję, ze świat jest taki popierdolony, a przeze mnie i mój egoizm przyszło im w nim żyć.

      Usuń
  3. Czy zdołasz je ochronić przed złem tego świata? Niestety nie. Ale to nie musi oznaczać, że to zło je spotka.
    Czy zdrowie i siłą pozwolą Ci na to, by dbać o nich, aż będą umiały same o siebie się zatroszczyć? Przecież dla Matki dziecko "nigdy" nie jest zdolne samo się o siebie zatroszczyć, tak jak zrobiłaby to Mama :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko z wiekiem pogłębia mi się to. Im starsza tym bardziej upierdliwa jestem.Zamartwiam się na "zaś".

      Usuń
  4. Obawiam się, że nigdy nie ma dobrego momentu na dzieci. Zawsze gdzieś coś się dzieje. Przekleństwem i dobrodziejstwem dzisiejszych czasów jest to jak łatwo rozprzestrzeniają się wiadomości. Nasi rodzice pewnie w ogóle nie dowiedzieliby się kiedyś co właśnie dzieje się w Stanach, a o Francji dowiedzieliby się z tygodniowym opóźnieniem, albo też wcale. W każdym razie jak zapytałam kiedyś moją prababcię, która urodziła córkę w czasie wojny, czemu zdecydowała się na dziecko, odpowiedziała że nie bardzo miała na to wpływ, rzeczy się po prostu działy. I tak to chyba powinno być czasem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja babcia była pogodzona ze sobą i światem, mi chyba daleko do tej równowagi.

      Usuń
  5. Człowiek martwi się mając jedna jedyną córeczkę, a jak tu uporac się ze strachem o trójkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Nie dalej jak wczoraj zastanawiałam się nad sensem stwierdzeń, ze ktoś traci jedyne dziecko, a jak ktoś ma więcej dzieci? Umniejsza to ich stratę? Jednak strach o trójkę jest chyba silniejszy...

      Usuń
    2. Zaluzmy ze ktos traci jedno dziecko, to ten co ma jedno traci wszystko a ten co ma trojke traci jedno nadal ma dwoje dzieci bol ten sam ale latwiej jest mu sie z tym uporac bo ma podpore w mezu i dwojki dzieci ,tyle.

      Usuń
  6. Doskonale Cię rozumiem. Moja babcia urodziła się 9 lat przed wojna, jako jedyne dziecko prababci i to właśnie dzięki temu udało im się przetrwać wojnę. Gdyby prababcia miała trójkę, zwłaszcza młodsze, prawdopodobnie poszłyby do gazu, jak leci. Jak patrze na wydarzenia ostatnich lat (lat, bo to co się dzieje dziś w mediach, zakrawa na kuriozum, jakby państwo islamskie urodziło się rok temu), to nie śpieszy mi się do drugiego ani trochę. Miejmy nadzieję, że jednak wszystko potoczy się dobrze i nasz kraj tym_razem ominą wszelkie wojny. Musi być jakaś równowaga w przyrodzie, do diaska!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy narodem niepokornym i roszczeniowym, lubimy się mieszać się między wódkę, a zakąskę, nie wiadomo, jak będzie.

      Usuń
  7. To jest normalne, każda z nas się martwi przyszłość dzieci i do końca życia. Jak ja urodziłam, też nie było lekko, też miałam zagrożoną nie tylko ciążę ale i swoje życie. Jednak udało się i cieszę się że je mam, chociaż czasami mnie wnerwiają, chociaż się boję o ich przyszłość, o przyszłość wnuków... Musimy myśleć pozytywnie, nikt nie powiedział, że nie będzie trudno. Trudno jest zawsze, nawet kiedy dzieci są dorosłe. Nie możemy popaść w paranoję... Trzymaj się Bożenko cieplutko, wysyłam Ci mnóstwo pozytywnej energii :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlatego staram się żyć tym co tu i teraz, starając się zbytnio nie martwić. Bo jak tylko zaczynam się bać, to ten strach mnie po prostu paraliżuje... odkąd jestem matką zaczęłam bać się wszystkiego...wojny, kataklizmu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Popatrz na to z innej strony - może Twoje dzieci w jakiś sposób przyczynią się do zmiany świata na lepszy? Nie można się zamartwiać takimi rzeczami. Trzeba cieszyć się z tego, że dzieci rosną, ze dostarczają nam i innym radości. Świat nigdy nie był i nie będzie idealny, ale następne pokolenia mogą to choć trochę zmienić na lepszy.
    Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Eeee, myślę, że nie żałujesz ;-)
    Bożena, ja też się boję, każdy rodzic się boi, to naturalne. Dlatego wychowuję dzieci tak, żeby były szczęśliwe, dobre, mądre, świadome swojej wartości, niosły pomoc, były empatyczne i miały swoje zdanie. Chcę, żeby z takim przekazem wkroczyły w dorosły świat.
    Wojny były od zawsze, Paryż zmagał się z takimi traumami już wiele razy, tyle, że kiedyś nie widzieliśmy brutalności tego świata z tak bliska. Samolot zrzucający bombę działa na wyobraźnię, ale umierająca w kałuży krwi na ulicy osoba, którą trzymamy za rękę to coś zupełnie innego. To wymaga od nas siły, odwagi i wiary, dlatego, że dzisiaj skutki zła widzimy na żywo, każdego dnia i czujemy się bezsilni.
    Trzymaj się, myśl pozytywnie i odganiaj demony. Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Strach o najbliższych zawsze będzie i na to nic się nie poradzi, ważne by nie przenosić naszych obaw na dzieciaki.

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja chciałam mieć dziesiątkę dzieci. Ale przyznam, że miałam kilka razy obawy podobne do Twoich. Świat idzie w nieznanym kierunku, ale to chyba strach przed NIEZNANYM paraliżuje nas bardziej niż realne zagrożenia. Przecież co by się nie działo damy radę. Matkami jesteśmy w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak bardzo się zgadzam!Mam 2 letnią córkę, jestem obecnie w 3 trymestrze ciąży i drżę, gdy tylko słyszę o wojnach, zamachach i wszystkim co się złego wokół nas dzieje. Ja jakoś przetrwam, ale gdyby coś strasznego stanie się mi kto zaopiekuje się moimi dziećmi. A co jeśli coś stanie się moim dzieciom?-takich myśli staram się w głowie nie dopuszczać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja cię całkowicie rozumiem. Z moim partnerem jesteśmy 12 lat i zdecydowaliśmy się na dziecko w pełni świadomie. Sytuacja, jaką teraz widzimy, co się dzieje na świecie, za dobrze nie rokuje, ale wierzę, że będzie dobrze. Że się uda, że ochronimy córeczkę. Trzeba wierzyć, nie dać się strachowi :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Temat rzeka...ciekawa jestem co będzie za kilka lat, kiedy ja zdecyduję się na dziecko. Strach pomyśleć...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie trzeba się martwić na zapas. Muzułmanie się niczym nie przejmują i mnożą na potęgę, a u nas kobiety boją się mieć drugie dziecko i dlatego demografia jest jaka jest.

    OdpowiedzUsuń