Depresja matki

wtorek, 16 czerwca 2015

Każda matka ma być uśmiechnięta od rana do wieczora, jeśli dziecię nie śpi nocą uśmiech ma nie schodzić jej z twarzy. Codzienny obiad z dwóch dań, wspólne śniadanka przy rodzinnym stole oraz pełen etat, na kierowniczym stanowisku. Dopełnieniem jest idealnie czysty dom, grzeczny  czworonożny przyjaciel domu, czas na dobra książkę oraz cztery razy w tygodniu sport.
Media kreują matki idealne, którym nie straszne żadne wyzwania, dodatkowa praca, ani bolesne ząbkowanie maluszka. Co tam nieprzespana nocka? Piękna, świeża i wypoczęta już od bladego świtu- bo przecież matka polka-idealna da radę.

Dzieci wspaniale się uczą pod czujnym okiem matki, słuchają się i jedzą tylko zdrowe posiłki. Odmawiają słodyczy i proszą o zwykła wodę do picia.

Tak. Laur dla matki.

Błagam! Obudźcie się!
Każda z nas ma prawo mieć zły dzień.
Nie jesteśmy robotami, a lukrowe macierzyństwo jest przereklamowane! 
Patrząc na słodycz, która wylewa się z każdego zakątka mam ochotę rzygnąć tęczą i pokazać prawdziwe życie pozerom.

Gdzie w tym wszystkim szczęście?
Wmawianie kobietom, że maja prawo do samorealizacji, jednocześnie spychając na nie cały ciężar świata oraz nakaz ku pnięcia się po szczeblach drabiny sukcesu ma często odwrotny od zamierzonego skutek.
Pozornie matka, kobieta sukcesu, wzór do naśladowania, w rzeczywistości jest tak wypalona, że sama siebie musi przekonywać do codziennego wstania z łóżka.

O depresji matek się głośno nie mówi. 
Nie.
Sprawa ma być wyciszona. Publiczna opinia może poznawać tylko obraz matki wszechmocnej.
Inny zaburzyłby statystyki.
Niejednokrotnie prowadzi to do stawiania sobie zbyt wysokich wymagań, udawanie, że wszystko jest w porządku i w skrajnych przypadkach dochodzi do tragedii.
Nie poddawajcie się stereotypom, 
bycie matką to nie wyścig, a popadanie w chorobę, by pokazać innym, że dam radę mija się z celem.

Zlew pełen garów, ciuchy piętrzące się do prasowania to żaden wstyd.
Nie bój się poprosić partnera, czy rodziców o pomoc.
Bądź szczęśliwa, życie masz tylko jedno.



Zainteresowałam cię? Polub, daj mi znać, że warto tu wrócić.
                                                              

58 komentarze

  1. Właśnie dzisiaj o tym myślałam jakim cudem większość matek tak zachwala macierzyństwo. Ja obecnie pogryziona przez orcznego potworka chce dać medal tym które nigdy nie narzekają i są w 100% szczęśliwe w każdej chwili życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, że te na pozór idealne wychodzą z cienia, zaczynają mówić o natłoku obowiązków, przeciążeniu, wypaleniu i barku radości nie tylko z macierzyństwa, ale w ogóle z życia, właśnie to pozerstwo i nienarzekanie prowadzi do depresji.

      Usuń
  2. Też myślałam o depresji dziś, po wczorajszym artykule w Gazecie. Piszesz o złym dniu...ale kiedy to jest zły miesiąc lub dwa ? Mnie zastanawia wciąż, organizacja czasu- często mam wrażenie, że tylko ja, kiepsko daję sobie radę z godzeniem wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby jestem zorganizowana, wszystko ponotowane, działam według kalendarza, a wczoraj zapomniałabym wysłać córkę do szkoły, a odebrała ją sąsiadka, bo...zapomniałam, znów tytuł matki roku mi się należy ;).

      Usuń
  3. idealne macierzyństwo to fikcja, ja osobiście nie znam takich mam jakie są w telewizji, chyba każdy ma czasem dosyć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety wciąż szeroko rozpowszechniana, ukazująca mit, ktróy ponoć jest standardem.

      Usuń
  4. Trafnie i z humorem jak zawsze :)
    Przestałam się przejmować że wszystko ma być perfekcyjne ;) Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również przestałam się przejmować drobiazgami i dobrze mi z tym :)

      Usuń
  5. Tak sobie myślę ze w wielu przypadkach to wina naszych matek które też udawały idealne panie domu nie pokazując swoich uczuć prawdziwych wszystko idealne na wysoki połysk bo jak ze by inaczej niestety kobieta też człowiek a nie maszyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie wyciągałabym tak dalece idących wniosków, moja zawsze okazywała niechęć do domowych obowiązków, jesli ktos szukałby matki i gospodyni nieidealnej to podam jej adres ;).

      Usuń
    2. wiesz wyjątek potwierdza regułę

      Usuń
    3. Coś może i w tym jest. Ja niestety do tej pory ( mam dwójkę dzieci) nie mogę nic swojej Matce powiedzieć, bo jak cokolwiek zacznę "narzekać " ( mimo ze nie narzekam nigdy) jeśli rzucę, że jestem zmęczona ( praca na 2 zmiany po 12 h) to od razu słyszę ,że ona przecież miała jeszcze gorzej itp itd. Jak mówię przy niej do męża np. żeby sobie coś tam do jedzenia zrobił, to ona od razu " no idź zrób mu...) ( bo on taki biedny i nieudolny ) Dlatego nigdy do niej nie narzekam, zresztą rzadko do kogokolwiek( prócz mojej przyjaciółki), a w środku czasem ze swoją frustracją nie mogę wyrobić. Marzy mi się trzeci maluch, ale wszyscy pukają się w głowę, gdy o tym wspomnę, ze jak to a praca, kariera? i tak chciałoby się zjeść ciastko i mieć ciastko,a tu dupa.

      Usuń
  6. Dlatego mnie mdli jak nie które mamy opisują swoje macierzyństwo w ślicznych wyretuszowanych fotkach, gdzie w tle są zawsze zielone łąki, w miseczce truskawki a bez jakoś tak zawsze leży na kocyku....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o Bulwa! ;) o kocu zapomniałam na fotkach :P

      Usuń
    2. A ja właśnie prowadzę bloga, na który mam zamiar wstawiać takie zdjęcia, bo nie chce mi się pisać o tym, że pranie w koszu sięga już sufitu, bo jestem bałaganiarą. To co mnie boli i czego mam dość wylewam swojemu narzeczonemu w złych chwilach albo idę się wyryczeć do ogrodu. Na swoim blogu opisuję te chwile, które są dla mnie piękne, ale zawsze bez ściemy. Bo jakoś już taką mam duszę, że lubię się poczuć jak na filmach. Rozłożyć koc, położyć na nim bez i leżeć na tym kocu z Polą i odpoczywać po zaje.istej nocy z pobudkami co godzine, czego ku*a nienawidze :P

      Usuń
    3. Zaczęłam czytanie komentarzy od dołu ;) i już skomentowała TE zdjęcia, każdy blog jest inny i bardzo dobrze, na moim mnie lukru więcej kpiny i szyderstwa oraz goła rzeczywistość, a ładne zdjęcia mam miejsce na Gabamela ;).
      Poza tym wciąż leże na hamaku, pod bzem , jaśminem i sosną, ja to dopiero mam sielankę....

      Usuń
    4. tak myśle że powinno być różnie bo ile matek tyle poglądów na macierzyństwo juz przyzwycziłam sie do tego że jak ide czytac blog Bożeny to gotowa jestem na do bólu szczery i pozbawiony złudzeń obraz życia u Ali czyta sie sielską bajke co nie znaczy ze jest tam przebarwiony świat matki idealnej bo jak juz kiedyś pisałam jedyna matka idealna jaka jest to jest Matka Boska

      Usuń
  7. Do tego dochodzi presja reklamy na idealny powrót do figury sprzed ciąży, wrrr! /Mariola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, kto wymyślił, ze idealna kobieta ma mieścić się w rozmiar 34?

      Usuń
  8. No Bożenko, to sobie poleciałaś... Wiesz, teraz z obecnej perspektywy wydaje mi się, że człowiek gdy jest szczęśliwy totalnie nie skupia się na tych negatywnych stronach. Ja obecnie mimo, że cierpię i tak mogłabym zachwalać nawet leżenie w szpitalu... Ale nadjedzie ten moment kiedy i ja z siebie wyleję swoje żale i ponarzekam, bo na pewno macierzyństwo wiecznie lukrowe nie jest.
    Widzę właśnie przez okno sali szpitalnej obok naszej matkę bliźniaków, które chorują na zapalenie oskrzeli. Dałabym jej medal ze złota gdybym miała!!! Ona w tej chwili na pewno nie powie, że macierzyństwo coś przepięknego i że jest mega szczęśliwa... zbyt wiele ją te chwile tutaj kosztują.

    Z tego miejsca życzę Ci, abyś miała jak najwięcej chwil w których będziesz się bezgranicznie uśmiechać i ciszyć chwilą... ;) Pozdrawiamy MG&OG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, mam mam mnóstwo takich chwil, zazwyczaj się uśmiecham (mam nawet takich w otoczeni, co wciąż pytają dlaczego znó się cieszę), nie mówię tylko, że zawsze jest różowo ;).

      Usuń
  9. O jak miło, że tu jestem. Od pół roku zmagam się z syfem w domu. Nie no bałagan miałam zawsze bo takim jestem typem. Ale teraz to już dramat. Nie mam czasu na nic. Mała zrobiła się upierdliwa i wyczynem jest abym mogła na szybko umyć sobie włosy. A gdy mała pójdzie już wieczorem spać to przyznaję się bez bicia, że już nic mi się nie chce. Jedyne co to zawsze z samego rana odkurzę chalupę bo 3 koty w domu i niesie się tych kłaków i żwirku z kuwety a mała już chłonie wszystko buzią co jest w okolicy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ja ostatnio myłam włosy nogą bujając wózek ;/ A dziś od rana nosiłam Polę, skubana nie chciała ani w wózku ani w kojcu i na dodatek w ogóle nie spała. Wyobraź sobie moją reakcję jak przed 20 zasnęła... na fitnessie znalazłam sie w 10 minut, a teraz męcze eseje na studia. Podejrzewam, ze jak pociagne taki tryb jeszcze przez troche to padne w koncu trupem :P

      Usuń
    2. A na waszych zdjęciach lukier, sielanka i porzędek idealny ;)

      Usuń
  10. A ja właśnie MUSZĘ być taką Matką Polką ... Wszyscy się patrzą na mnie, na męża i na nasze dzieci. Wszyscy wszystko chcą o nas wiedzieć. Zawsze muszę mieć makijaż, zawsze dzieci muszą byc czyściutkie i grzeczniutkie - nie ma mowy o awanturach lub choćby podniesieniu głosu w sklepie czy restauracji. W domu tez wszystko musi byc na wysoki połysk, bo w każdej chwili może wpaść jakiś reporter. Jesteśmy wszędzie rozpoznawalni ... Od 3-4 lat TV, czasopisma rodzinne i edukacyjne pokazują naszą rodzinę jako tę idealną, bez problemów, ze świetnie wychowanymi i mądrymi dziećmi. Wszystko robimy z uśmiechem i wszystim się cieszymy.
    Mam od dawna tego wszystkiego dosyć! Ale zaszło to już tak daleko, że nie dam rady już się schować....
    Pozdrawiam z Tajwanu wszystkie Matki Polki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorota współczuje ci, szczerze, dźwigasz ogromny ciężar, a na potknięcie czyhają zapewne hieny z brukowców :(
      Jak tylko będziesz w PL nie odpuszczę spotkania, uściski :)

      Usuń
  11. No ,muszę się odezwać :) Mam 55 lat,moje dzieci to rocznik 81 i 85. Po ślubie zamieszkaliśmy z mężem w moim domu rodzinnym- przedwojenna kamienica-prawie 100 metrów. Taaaaaaaaaaa, chciałam mieć nasze gniazdko- a tu prawie kołchoz:) Dzieci się rodzily , była moja mama ,tata i babcia. Każdy się bił co by z maluchem pobyć, jak miałam noc zarwaną ,to zawsze ktoś sie znalazł żebym mogła odespać . Nie twierdze,że było idealnie, ale nie miałam żadnych problemów emocjonalnych, Wróciłam do pracy kiedy uznałam,że pora-syn miał 2 lata, oczywiście poszedł do żłobka babcie- dziadki rozpaczały:) Ale zawsze miałam wsparcie najbliższej rodziny-nie jakieś tam pitu-pitu, to była konkretna pomoc. Nie sądziłam,że to kiedyś powiem- rodzina wielopokoleniowa to jest -to ( zakładając ,że wszyscy się kochają i są sobie bliscy)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zakładając, że wszyscy się kochają mądrze,a nie usiłują narzucić ci swoje metody wychowawcze, bo oni są starsi i madrzejsi

      Usuń
    2. Też doceniam r.wielopokoleniową. Napatrzyłam się u jednej koleżanki i stwierdziłam, że tak właśnie chcę.Mieć kogoś starszego i doświadczonego pod bokiem zamiast marnować czas na czytanie książek o rodzicielstwie bliskości. To książki rozsiewają mity, że ma być idealnie. Ja ideału nigdy nie zakładałam, ani do niego nie dążę. Bywa trudno, a jakże, ale ja depresję miewam co kilka lat niezależnie od dziwcka. Wiem jak walczyć.

      Usuń
    3. lavinka nie każdy potrzebuje ideału,n iektórym wystrczy normalność, jakiej zawsze pragneli

      Usuń
    4. Pytanie, co to jest normalność. Mam wrażenie, że w Polsce dużo mam choruje na problem pt. "rodzina jak z obrazka". Wszystko na pokaz. Wszystko ma być super. Chora rywalizacja z koleżankami z podstawówki, albo z sąsiadką na przeciwko, co ma bogatszego męża, ale płaczące dziecko i trzeba jej udowodnić, że moje dziecko jest lepsze, chociaż mamy tańszy samochód. I inne tego typu zależności. Albo jeszcze gorsze - rywalizacja z mamą męża, czyli teściową. Pokazywanie teściowej (jak i teściowa pokazuje żonie), że jest lepsza, że bardziej zasługuje na miłość tego biednego chłopaka, który w obecności tych dwóch bab na raz najchętniej uciekłby na ryby. Jedna drugiej sprawdza, na ile ma czysto/brudno, jak chowa dzieci, jak obsługuje delikwenta. Oczywiście wszystko pod sztandarem "żyjmy wreszcie normalnie jak ludzie".

      Usuń
  12. Mi na szczęście po urodzeniu synka pomagali rodzice i siostra inaczej nie dałabym sobie rady...Przed ciążą prowadziłam bardzo intensywne życie i w sumie w ciąży też nie bardzo się oszczędzałam i właśnie po porodzie odczułam jaka jestem wypalona i jak na nic nie mam siły...Wstawanie do dziecka i inne obowiązki to była dla mnie katorga...Dopiero teraz gdy synek ma już 16 mies czuję że zaczynam 'wracać do życia'..:)Podejrzewam ze może by aż tak źle ze mną nie było gdyby mój mąż mnie wspierał ale on mimo że chciał mieć dziecko nie kwapił się nawet choćby do zajęcia się nim przez godz albo 2 żebym miała czas dla siebie i mogła odpocząć od tego wszystkiego...

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie ostatnio ta deprecha strzeliła... Przerosło mnie wszystko.. Dosłownie i .. przestałam być idealna i przestałam słuchać! Nie można słuchać "idealnych" ludzi i popadać w paranoję. Każdy musi być sobą, nawet taka matka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zanim pojawiła się najmłodsza również byłam TAKA IDEALNA, czyściutko, obiadek z dwóch dań, zdrowe jedzenie, dzieciństwo bez tv, odpuściłam przy najmłodszej, starsi i tak u dziadków słodycze dostają i oglądają tv bez ograniczeń, po co się męczyć skoro inni i tak to psują, odkurzam raz w tygodniu, zamiatam codziennie ;)zapędzam starsze dzieci do porządków w swoich pokojach, nie jestem idealna i zaczęłam prosić o pomoc, gdy prośba nie pomaga domagam się pomocy :)

      Usuń
  14. Masz bardzo dużo racji. Tak sobie myślę, że wiesz ja staram się być idealna - na swój własny sposób, tak bym była szczęśliwa i radosna. Nie potrzebuję sama sobie robić zmartwień, są rzeczy ważne i ważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musimy umieć oddzielić rzeczy pilne od ważnych :)

      Usuń
  15. No cóż macierzyństwo jest rożne,ale ja będąc mama 7 lat,depresji jeszcze nie miałam:-)I nie próbuje być idealna,bywa różnie,czasami w domu bałagan jakby tajfun przeszedł,czasami gary kwitna w zlewie,ale nie dam sie zwariować:-) Czasami krzyczę aż cały blog mnie słyszy,ale dajemy radę:-)I aby tak zostało,bo depresja jest straszna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w depresje najczęściej wpadają ludzie spokojni i cisi, krzykacze wyrzucają wszystko z siebie ;)

      Usuń
    2. Tak masz rację:-)Wykrzyczeć się i od razu lepiej:-)

      Usuń
    3. Ja jestem krzykaczem i na depresję cierpię od połowy liceum. Zwykły mit, jakich wiele o tej chorobie. Ona się po prostu uaktywnia w ciężkich stresowych sytuacjach. Przed maturą, w połowie studiów lub przed dyplomem, po urodzeniu dziecka lub w stresującej pracy. Zwyczajnie organizm nie daje rady i nie trzeba wielkiego problemu, by dojść do ściany i tylko się osunąć na ziemię. Są ludzie bardziej odporni psychicznie, są i mniej. Być może po prostu łatwiej ją zauważyć u cichych ludzi, bo u cichych ma bardziej stereotypowy przebieg. Mało kto wie, że pierwszym objawem depresji wcale nie jest zły humor (podczas wielu ataków opowiadałam dowcipy i śmiałam się do rozpuku, gdy inni je opowiadali), ale zaburzenia snu. Człowiek nie może zasnąć, a potem nie może się obudzić. Ma coraz mniej siły fizycznej, zawroty głowy itd. Dopiero później pojawia się zły nastrój, kiedy człowiek nie ma już siły wstać z łóżka. Nie mylmy przemęczenia i niewyspania z depresją, bo choć z boku wygląda podobnie, to są różne sytuacje.

      Usuń
    4. Dokładnie mam to samo... na pozór babka z poczuciem humoru, mająca cudowne dzieci, do wszystkiego dystans, rozśmieszająca wszystkich dookoła i jak coś powiem to każdy leży ze śmiechu, w środku osoba kompletnie rozbita, mająca poczucie totalnej przegranej, nie czerpiąca żadnej radości z życia i choć na pozór wiem, że mam problem, że muszę odpuścić, wyluzować, tak nie robię nic innego jak tylko wyje czy siedzę godzinami zawieszona zapatrzona w jeden punkt

      Usuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Boże jak mi ten tekst był dziś potrzebny, właśnie dziś, gdzie w nocy prze ryczałam do 2 sądząc, że całe moje życie to porażka, że jestem beznadziejna na każdym szczeblu i że w ogóle wszystko jest do dupy...
    Dzięki Ci za to :*
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  18. haha ależ mam refleks właśnie zauważyłam, że tekst jest sprzed roku..

    OdpowiedzUsuń
  19. To chyba nie hańba mieć zły dzień. czasami można sobie ponarzekać, bo dlaczego by nie? Ważne, by mieć się komu wyżalić i by ten ktoś rozumiał, że może nam być ciężko i okazał wyrozumiałość...

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja się cieszę, że mam jedno dziecko, męża, który się nie wścieka jak obiadu nie ma (bo mi się już nic nie chce) i teściów, którzy przygarną marudę. A i tak nie jest mi łatwo jak marudek chce tylko do mamy i żadne przekonywania na świecie nie pomogą, że mama nie jest akurat potrzebna ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ojj skąd ja to znam :) Wystarczy, że pojadę do córki, po dwóch dniach padam na kręgosłup, po tygodniu na caloksztalt i jak widzę rozwrzeszczane dziecię, to mam ochote uciekac w kosmos :) co ma powiedziec córka, która została samotna matka, mogącą liczyc tylko na schorowana matkę i siostrę mieszkające 100km dalej i mające swoje problemy.. sama wstaje o 4 żeby, zdążyć do pracy a kolejny tydzien na 2 zmianę. Dziadek jeszcze u niej nie był, chociaż mała za miesiąc skonczy rok, bo ma nowa dupę ale jak przyjedzie tu, to zdjęcia typ sobie z dzieckiem robi :/ Dla mnie wszelkie pozory nie maja racji bytu bo to i tak w końcu trzaśnie wcześniej czy pozniej. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Pierwsze 2 miesiące życia Henia były dla mnie okresem niesamowicie trudnym. O ile ten czas mozna było wytłumaczyć hormonami, to później wcale nie było lepiej. Na szczęście, szybko zauważyłam, że coś się dzieje. Że miałam przy sobie bliskie mi osoby, które tego nie zlekceważyły. Pisałam o tym kiedyś nawet, bo też uważam, że powinno się w końcu o tym mówić...

    OdpowiedzUsuń
  23. Ideał, perfekcja, wartości do których można dążyć, ale nie być nimi zaślepionym. :) Przy dwójce ciekawych świata dzieci czasami mam wrażenie ogarniającej mnie depresyjnych myśli. ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. A co jeśli taka depresja nie trwa dzień, dwa, miesiąc a lata...? Rodzice daleko a parter... no cóż pracuje wiec zmęczony i na dodatek ślepy bo nie widzi - albo nie che widzieć - wycięczonej żony ? achhhh

    OdpowiedzUsuń
  25. I to mówi matka trójki dzieci. Nie pozostaje mi nic, jak tylko uwierzyć w Twoje słowa. Macierzyństwo jest piękne, ale zarazem niewiarygodnie trudne. Często jest tak, że my, kobiety, zrobi wszystko najlepiej i trochę się zapętlamy, bo to jest droga bez wyjścia. Po prostu się nie da być we wszystkim najlepszą. Czasami trzeba poprosić o pomoc, niestety zazwyczaj nie przychodzi nam to łatwo, bo traktujemy to jako oznakę słabości.

    OdpowiedzUsuń
  26. A ja od 4lat leczę się na depresję. Ciężko z tą chorobą żyć nie mówiąc już o wychowywaniu dzieci. Moja córeczka ma 14 miesięcy i kocham ją nad życie ale te gorsze dni sprawiają,ze mam ochotę krzyczeć,wyc i walić głową w ścianę. Uważam,ze macierzyństwo to bardzo trudna i odpowiedzialna sprawa.Duzo wymaga się od matek a my jesteśmy takimi samymi ludźmi jak przed ciążą!Nadal jesteśmy kobietami, ludźmi! Nie stajemy się nagle supermenkami , które mają zawsze dobry humor i szczęście wymalowane na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  27. To tak jak w bajkach wszystko jest wyidealizowane. Nie ma czegoś takiego, wszystkie jesteśmy ludźmi :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Każda z nas by chciał być matką roku- bzdura! !!! Nie da się! !!!!

    OdpowiedzUsuń
  29. Piszesz o depresji a nastepnie o tym ze kazda matka ma prawo miec zly dzien. Depresja to nie jest 'zly dzien'
    Madziara

    OdpowiedzUsuń
  30. Gdy oglądam w tv te wszystkie super mamy które robią karierę, mają extra figurę i wszystko naj to dociera do mnie to, że ja jako matka się spełniam ale nic poza tym nie osiagnelam i co najgorsze myślę że nikt mnie nie rozumie bo przecież dookoła słyszę jak to mi dobrze bo nie pracuję tylko siedzę z dziećmi w domu. I mimo to że jestem szczęśliwa jako matka nie jestem zadowolona z siebie jako kobieta, bo nie mam porządnego wykształcenia, pracy i doświadczenia. I wkurza mnie to że mimo tego że potrafię zrobić tyle życzy to za rok gdy moja córka pójdzie do przedszkola a ja będę szukała pracy to znów jej nie dostanę bo nie mam starzu bo zostało mi tu i tam po ciąży bo nie wyglądam jak laska. A mam wrażenie że w dzisiejszych czasach tylko to się liczy. I znów chce mi się wyć bo przecież w oczach innych nic nie potrafię tylko siedzieć w domu i bawić dzieci. :-(

    OdpowiedzUsuń
  31. Depresja...ostatnio się często zastanawiam czy ja mam czy to mój wymysł (jak twierdzi mąż). Od 7.5 roku jestem mamą.Mam 3 dzieci najstarszy syn 7.5 córka 3.5 i najmłodszy syn 5miesircy.Macierzynstwo z najstarszym było wyczekamy no ale nie różowe, ale nie ze względu na to że mały dawał mi popalić ,ale mąż nie odnajdowal sie w roli ojca,Nie pomagał mi.Plus był taki że syn był grzeczny.Potem miałam 2 poronienia potem trafił się zasniad groniasty tak naprawdę b ylam nastawiona ze syn będzie jedynakiem wtedy trafiła sie córka.Niestety chwilę po zejściu w ciążę mieliśmy kryzys z mężem strasznie przeszłam ciążę psychicznie wiedziałam że zostanę z 2 dzieci sama,nie to ze się rozwiode ale że mąż znowu nie będzie pomadpomagał i niestety tak było.Tym razem było gorzej bo córka dawała popalić wózek złożył jej tylko do spania bo o spacerze mogłam zapomnieć bo ją pażylo leżenie w nim.Po 3 latach trafiła się kolejna ciąża załamana byłam od poczatku wiem że dziecko to błogosławieństwo ale jakoś nie umiałam się tym cieszyć.W ciąży do stałam zapalenie żył kończyn dolnych musiałam się nic do rozwiązania ciąży.Po porodzie mój mąż zaczol przechodzić samego siebie zero oparcia i pomocy w zamian on urządza sobie spotkania towarzyskie a ja płakałam nad synem bo niestety ten też był niegrzeczny.Na dzień dzisiejszy płacze co wieczór,staram sie być dobra matka ale mam wrażenie że to wszystko mnie przerasta.

    OdpowiedzUsuń