rozkład jazdy, czyli komfortowe pkp

niedziela, 25 maja 2014
Podróż na Blogowe WOW zapowiadała się ekscytująco już na tydzień przed. O samej próbie kupienia biletu pisałam TU (panie tu je pkp!).

Jesteśmy z Gabą nieco niewyraźne, ale po takiej podróży każdy by tak miał ;).

Pociąg, do którego wsiadłam na wsi był przyjemny, nowoczesny, klimatyzowany. Miód-malina. W stolicy nie było już tak różowo. Choć przyznam, że z radości na mój widok Karolina i Klaudia prawie przez okno wyskoczyły. niestety miejsca miały w sąsiednim wagonie.

W naszej 13tce czekały na mnie Sabina z Asią. jako matka polak zobligowana byłam do zabrania choć jednego z dzieci. Padło na Gabę. Zgrało się to z planem sabiny, która zabrała Piotrusia, znaczy Pawełka ;).


Po drobnej reorganizacji do naszego przedziału dołączyła Kasia wraz z mamą. Pozostałe dwie podróżne prawdopodobnie pozostaną bezdzietne po tej podróży, i rozrywce, którą im zapewniłyśmy. Hiciorem okazały się pomocnicy mam w formie tabletów, psp, mp3, tradycyjna planszówka przy takiej konkurencji poległa. Tu należy zaznaczyć, że pod koniec podróży dowiedziałam się, że można taki tablet po prostu podpiąć pod gniazdko i naładować (przy tym tępy ból z reklamy wyglądana wyjątkowo rezolutny).

           Oczywiście, jak w "Dniu świra" musiałyśmy zasmrodzić cały przedział-tak, kabanosami ;).

Jedyną klimą okazały się otwarte okna (w sumie dobrze, że się chociaż otwierały). Wejście do wc okazało się dla Gaby wstrząsem. Każdy kto jeździł pociągami 25-30 lat temu wie o czym mówię, w tej kwestii nic nie uległo zmianie.


To było znośne. Potem był powrót. Dobrze, że Sabina ma odrobinę orientacji w terenie, bo sama na pewno bym się zgubiła. Tramwaj, potem pkp. Tak CIEPŁA cola (jakieś 35stopni w cieniu-się ochłodziłyśmy).

Pociąg podstawiony, planowany odjazd o czasie. Wspinamy się do wagonu (kurwa! co za debil projektował te schodki?), w wejściu odrzuca nas smród. Z kibla, wiszących na ścianie rowerów i potu. Krok dalej pogłębia tylko naszą dramatyczną sytuację. Wagon bezprzedziałowy. 64 miejsca, każde zajęte, brak klimy, zanim usiadłyśmy ciekło już po plecach.

Obie z Kasią zaczynamy być zielone, Asia zaczęła obawiać się o swoja bluzkę, chce mi się rzygać. Podpinają lokomotywę.Widać światełko w tunelu na klimę. Niestety kontroler rozwiewa szybko resztki nadziei mówiąc, że 5lat nie działa i nie będzie działać, zostawia otwarte drzwi. Pociąg rusza, jedziemy tyłem. Nadal mam mdłości. Asia zaczyna przebąkiwać, że boi się burzy, błyska się. Kibel w gorszym stanie niż w tamtym pociągu. Po wagonie gania jakiś facet i z uporem maniak piwo próbuje sprzedawać. krok za nim wózek z gorącymi napojami (myślę, że większość podróżujących potrzebuje się jeszcze rozgrzać). Wózek mieści się na milimetry, każdy chowa łokcie. Pachnie burzą, oczywiście tylko chwilę, bo deszcz tak zacina, że przy lekko uchylonych oknach pada na nas-zamykamy.

Informacją, która odmieniła moje życie było odkrycie różnicy miedzy pociągiem pospiesznym, a zwykłym. Dokładnie 6 minut szybciej pośpieszny przyjeżdża z Bydgoszczy do warszawy niż zwykły. Ale nasz miał 5 min opóźnienia...


                                                          Jeździsz pkp? Polub.
                                                     

27 komentarze

  1. Uwielbiam PKP po prostu ostra jazda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak widać ja też, już drugi wpis im poświęcam

      Usuń
    2. Ty mnie nie strasz ja w wakacje chciałam do ciebie pociągiem jechać a jak to czytam to nie wiem czy na stopa sie nie wybrać :D

      Usuń
    3. trzeba być twardym,nie miętkim :P, dasz radę

      Usuń
  2. 6 minut różnicy jest na odcinku Toruń-Włocławek :D Do Warszawy ta różnica się na pewno trochę zwiększa.

    Ja mało zębów nie wybiłam, jak wysiadałam po tych cudnych schodach. Ale przynajmniej było wesoło :D Smród ryby niezapomniany.

    OdpowiedzUsuń
  3. na pewno nie zapomnisz tej jazdy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w razie, gdybym wpadła na podobny pomysł wrócę do tych wpisów i daruję sobie ;)

      Usuń
  4. prawie jak sport ekstremalny

    OdpowiedzUsuń
  5. Znamy te klimaty z dziećmi i bez...tyle, że jeśli człowieknie ma swojego auta, albo choć cudzego, to żadnej alternatywy nie ma. Autokar? Z dzieckiem? Moje nie usiedzi tyle czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raz zdarzyło mi się wybrać, o jeden raz za dużo, już na zawsze auto

      Usuń
  6. codziennie jeżdżę pociągiem i nie jest, aż tak źle

    OdpowiedzUsuń
  7. od czasów studenckich nie jechałam, a jeszcze czuje w głowie huk trzaskających drzwi, pisk przepalającej się i migającej jarzeniówki i inne atrakcje

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja kiedyś dużo podróżowałam pociągiem, po roku i comiesięcznym podróżowaniu w jedna stronę przez 10 godzin plus taki sam powrót po kilku dniach, nawet się przyzwyczaiłam do warunków. Jedyne o czym należało pamiętać to o antybakteryjnych chusteczkach do przemywania rąk i żeby nie chodzić na "dwójkę" do kibla, bo tyle czasu bez oddychania nie jest się w stanie wytrzymać ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bożenko zaserwowałaś córcie powrót do przeszłości w lata PRL-U :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba Gaba nie odczuła tego tak, jak ja, mam nadzieję

      Usuń
  10. Przejazd pociągiem, Drugorodny byłby zachwycony. Ja pewnie mniej, nawet opóźnienie by mu nie przeszkadzało, a wypad świetny. Widać, że dziewczyny zgrane, warto było się pomęczyć:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam jednak wrażenie, ze nasi współtowarzysze podróży byli nieco mniej zachwyceni ;)

      Usuń
    2. Haha po takich wrażeniach, może sami zaczną pisać na blogu:), nie ma tego złego co......:)

      Usuń
    3. Albo powinnam poszukać wzmianki na demotywatorach ;)

      Usuń